Przecież mamy siebie – Natalia Sońska

Tytuł: Przecież mamy siebie
Autor: Natalia Sońska
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Kategoria: literatura obyczajowa
Liczba stron: 336
Numer wydania: I
Data wydania: 2025-07-02
Odkąd pamiętam, uwielbiam czytać powieści obyczajowe. Co szczególnie mnie w nich pociąga? Poza historiami, które mogłyby się wydarzyć w życiu realnym, to emocje. Przede wszystkim ich szukam. Choć przeczytałam setki takich lektur, tylko nieliczne poruszyły mnie do głębi. Książka, której ta sztuka się ostatnio udała, to Przecież mamy siebie pióra Natalii Sońskiej. Przyznam, że nie znam innych powieści wspomnianej autorki, ale po tym, co dostałam w jej najnowszej pracy, nabrałam ochoty, by sprawdzić pozostałe pozycje, a jest ich kilka.
O czym jest Przecież mamy siebie?
Poznajemy tu dwie pary. On, Szymon, to zdolny ortopeda, ona, Maria, psycholożka, jego ukochana żona. Mają miłość jak z bajki, taką jedną na milion, ciepły dom i marzenie o pełnej rodzinie. Jest też Pola, najlepsza przyjaciółka Marysi, Szymona poniekąd też, a przy Poli trwa Łukasz, jej parter, oboje pracują jako lekarze weterynarii.
Choć na pozór wszystko wygląda idealnie, Szymon i Marysia przez lata starali się o dziecko, ale w końcu się udało. Z kolei Pola broni się przed zaangażowaniem w miłość, choć Łukasz robi, co może, by ją otworzyć. Przyjaciele mimo różnych problemów trzymają się razem, od lat stanowią dla siebie żelazne wsparcie. Życie bywa jednak nieobliczalne i wyjątkowo niesprawiedliwe.
Tragiczny w skutkach wypadek wywraca do góry nogami to, co udało im się zbudować. Marysia umiera a światy Szymona i Poli w sekundzie się rozpadają. Oboje stają przed trudnym do wyobrażenia wyzwaniem ułożenia życia na nowo po stracie ukochanej żony i przyjaciółki. Jak to zrobić? Tego żadne z nich nie wie.
Pola jest silniejsza, przynajmniej na taką stara się wyglądać. Daje wsparcie Szymonowi, choć ona też cierpi — przecież Maria była dla niej jak siostra. Pola tak bardzo chce pomóc, czując, że jest to winna przyjaciółce, że Łukasz w tym wszystkim staje się dla niej przezroczysty. On sam wykazuje anielską cierpliwość dla żałoby ukochanej i wspiera ją w próbie ogarnięcia codzienności. Dziewczyna jednak się w tym zatraca, zapominając o sobie. Ale Pola nie może robić uników w nieskończoność i życie ją zmusza do reakcji. Wspólny dramat zbliża ją i Szymona, w końcu zmusza do szczerości i rachunku sumienia. Oboje stają przed prawdą, na którą żadne z nich nie jest na początku gotowe.
Moje wrażenia po lekturze
Przecież mamy siebie to powieść, która poruszyła mnie do głębi. Dostałam w niej chyba wszystko, czego potrzebowałam, czyli ciekawe story i wielkie emocje: różne odcienie bólu, żalu, wątpliwości, niechęć do pogodzenia się z rzeczywistością, walkę o siebie, innych, troskę, miłość i poczucie wstydu oraz niesprawiedliwości. Ogólnie rzecz biorąc otrzymałam poruszające przedstawienie próby oswojenia się ze śmiercią ukochanej osoby i konieczności poukładania życia po niewyobrażalnej stracie. Bo jak dalej istnieć, gdy ktoś, kto był sensem tego życia, nagle umiera? Jak to zrozumieć i zaakceptować? Jak nauczyć żyć tak, by nikogo w tym nie oszukiwać? Czy po czymś takim znów wolno być szczęśliwym?
Takie i podobne pytania można sobie zadać przy okazji omawianej książki. Może ktoś lubi ma potrzebę, by się wzruszyć lub znaleźć dla siebie nadzieję? Przecież mamy siebie być może stanie się przestrzenią do wypełnienia powyższych chęci. Mnie omawiana powieść oczarowała, poruszyła. I nie tylko. Została pięknie napisana, tak prawdziwie. Nie byłam w stanie odłożyć jej na później. Jak już zaczęłam czytać, to do ostatniej strony, do czwartej nad ranem. Nie wiem, czy moja recenzja oddaje ducha tej książki, ale wierzcie mi na słowo — Przecież mamy siebie to jedna z najbardziej poruszających powieści, jakie czytałam.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska