Przeklęta rzeźba i klątwa pasztetu – Iwona Banach
Tytuł: Przeklęta rzeźba i klątwa pasztetu
Autor: Iwona Banach
Liczba stron: 334
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2024
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Uczciwie muszę powiedzieć, że po przeczytaniu książki najbardziej utkwiły mi w głowie dwie rzeczy: ser spleśniały to nie jest ser pleśniowy, a małżeństwa mogą się kochać, ale w sumie po co?
Została mi też refleksja, której się raczej nie spodziewałam: komedia kryminalna może mieć morał.
Ale po kolei.
O czym jest Przeklęta rzeźba i klątwa pasztetu?
Trzy absolwentki technikum gastronomicznego postanawiają wyjść za mąż. Ale nie tak banalnie z miłości. To mają być małżeństwa – trampoliny do wielkiego świata i jeszcze większych pieniędzy. Jednej z nich się udaje – wychodzi za mąż za Wiktora, ojca swojego tymczasowego chłopaka, miejscowego króla biznesu, producenta podłej jakości pasztetów. A że szanowny małżonek ma już sześćdziesiąt lat, trzech dorosłych synów, dwie synowe i garstkę wnuków na utrzymaniu, nie ma nic dziwnego w tym, że jego ślub nie jest przyjęty z radością. Wręcz przeciwnie. No ale żeby zaraz zabijać? Ledwo kilka dni po ślubie Jowita okazuje się martwa…
Na terenie posiadłości Wiktora znajduje się dziwna rzeźba. Do ustalenia jej pochodzenia i przeznaczenia zostaje oddelegowana dwójka studentów, która z racji właściwego zawodu weźmie aktywny udział w śledztwie oficjalnie prowadzonym przez Dionizego – policjanta, którego wszyscy uważają za dziwaka i nieudacznika.
Kto zabił drugą żonę króla pasztetu? Jego synowie, a może synowe? A może świeżo zwolniona z pracy gosposia? Kucharka? Wnuczki?! Na długiej liście podejrzanych są nawet jej dwie przyjaciółki i matka, znana w mieście jako królowa szaletów, właścicielka sieci toalet publicznych.
To nie jest klasyczny kryminał, więc i śledztwo nie jest klasyczne. Ośmielę się napisać, że cała akcja jest zakręcona jak słoik i ogarnięta jak kupa siana. Dzieje się dużo, nie zawsze logicznie, ale za to śmiesznie.
Jak się czyta Przeklętą rzeźbę i klątwę pasztetu?
Muszę przyznać, że do tej książki miałam straszliwego pecha i w związku z tym trudno mi obiektywnie odpowiedzieć na to pytanie. Zaplanowałam ją na urlop z nadzieją, że będę miała czas na czytanie, choćby na plaży, tymczasem przez półtora tygodnia udało mi się przeczytać zaledwie ¾ książki! Nie lubię takiego szatkowania dzieła (a dzieło to jest niewątpliwie), bo strasznie psuje nastrój i zabawę.
Ponieważ jednak bawiłam się całkiem nieźle nawet przy takim czytaniu na raty, to obstawiam, że jak komuś uda się wziąć ten „Pasztet” na trzy razy to na pewno będzie bawił się o niebo lepiej. Bo to jest taka książka, że przy czytaniu trzeba się skupić. Mnóstwo dygresji, gry słów, wtrąceń, inteligentnego dowcipu – trzeba czytać uważnie, żeby nic z tego intelektualnego rarytasu nie stracić. Jednym słowem: nie macie zbyt wiele czasu – nie czytajcie!
Oczywiście da się „Pasztet” przeczytać pobieżnie i wszystko zrozumieć, akcja nie jest skomplikowana, ale po co odbierać sobie połowę frajdy?
Uważny czytelnik na pewno zauważy, że Przeklęta rzeźba i klątwa pasztetu to nie tylko banalna komedia kryminalna, chociaż banału obyczajowego jest tu całkiem sporo, ale też i poważny traktat filozoficzny o obyczajowości, stosunku do pieniędzy, życiu w luksusie i tak zwanym statusie społecznym. Autorka zgrabnie wplotła w komediowy ton kilka poważnych nut, być może z nadzieją, że ktoś jednak przewartościuje swoje życie. Ja nie, bo póki co nie mam na koncie miliardów, milionów też nie.
Przeklęta rzeźba i klątwa pasztetu – recenzja subiektywna
Długość – 334 strony to nie jest mało w tym wypadku, ale jak zwykle chciałabym więcej.
Trupy – Nie ma co ukrywać, jeden jest na pewno. I bardzo dobrze, bo w dobrej książce powinien być co najmniej jeden trup.
Humor – bardzo wyrafinowany, wymagający błyskotliwego myślenia i uważnego czytania – lubię taki. Jest też i ten drugi – zdecydowanie prostszy, niewymagający niczego, za to zapewniający przaśną rozrywkę. Czyli każdemu, co lubi.
Widoczność liter – żadna, ale to norma, jeśli chodzi o książki Iwony Banach. Nawet tę rzeźbę sobie wyobraziłam i… tego się nie da odwyobrazić!
Ogólnie bardzo polecam, bo to fajna książka, wciągająca, intrygująca, zabawna, ale chwilami poważna, nawet wzruszająca. Nie pożałujecie spędzonego na lekturze czasu.
Dla kogo jest Przeklęta rzeźba i klątwa pasztetu?
Powiem tak: ja przeczytałam z ogromną przyjemnością, bawiłam się świetnie i obiecałam dziecku, że dostanie, jak tylko skończę. Więc ogólnie można powiedzieć, że jest to książka familijna, nadaje się dla wszystkich. Myślę, że mój mąż też przeczyta, choćby z ciekawości, co nas tak bawi. Podobnie było z poprzednią książką Iwony Banach Szczęśliwy pech. Najpierw ja, potem dziecko, na końcu mąż. I to chyba będzie tradycja.