Przełęcz snów – Anna Olszewska
Tytuł: Przełęcz snów
Autor: Anna Olszewska
Wydawnictwo: Zwierciadło
Kategoria: Literatura obyczajowa/romans
Liczba stron: 272
Oprawa: Miękka ze skrzydełkami
Przełęcz snów autorstwa Anny Olszewskiej to jedna z nielicznych książek, które mnie porwały od pierwszej strony. Przyznaję — podejrzewałam, że może mi się podobać. Jakoś tak już na pierwszy rzut oka na okładkę (tak, wiem, że książki po okładce się nie ocenia) i notę od wydawcy czułam, że muszę ją przeczytać, choćby nie wiem co!
To chyba jest jakieś przeznaczenie, że mi tak na tej książce zależało, bo przepadłam, zostałam przez nią omamiona, zaczarowana. Sama nie spodziewałam się, że w ciągu kilku godzin przeczytam ją, a „po drodze” będę hamować się, by nie pomijać co drugiego słowa, żeby tylko szybciej nasycić się historią i rozwikłać zagadkę. Tak sobie myślę, że ta powieść obyczajowa nadaje się znakomicie do przeniesienia na srebrny ekran. Jestem też niezmiernie zadowolona, ponieważ w posłowiu doczytałam, że autorka przewidziała ciąg dalszy historii, czego już teraz nie mogę się doczekać. Jednocześnie przyznam, że dawno tak źle nie pisało mi się recenzji. Bo najtrudniej jest mi określić coś, co zachwyciło mnie w historii, nie spłycając tego do zwykłej relacji.
A co wzbudziło mój wielki entuzjazm?
Jeszcze zanim uchylę rąbka tajemnicy dopowiem, że historia opowiadana jest naprzemiennie w czasie przeszłym i teraźniejszym.
Przełęcz snów przenosi czytelników do niewielkiej miejscowości u podnóży Tatr. Przeplatają się tam losy braci, Jędrka i Staszka, oraz ich przyjaciółki, a następnie dziewczyny Staszka, Jagny.
Bracia byli ze sobą silnie związani i wydawało się, że więzi, którą wzmacniała miłość do gór oraz życie z ojcem alkoholikiem po śmierci mamy, nie da się naruszyć. Ale jak to często bywa, kobieta stająca pomiędzy braćmi nie wróży niczego dobrego. Gdy Staszek wyjechał na kilka tygodni, Jędrek i Jagna zostali sami, rozdarci pomiędzy pragnieniem a przyzwoitością. Każda z wówczas podjętych przez nich decyzji wpłynęłaby na ich życie. Ale skąd mogli o tym wiedzieć, skoro byli jedynie młodymi ludźmi dopiero wkraczającymi w dorosłość? Czy mogli przeczuwać, że związane z tym konsekwencje zmienią świat nie jednej, nie trzech, a większej liczby osób?
W międzyczasie spoglądamy na Jędrka i Jagnę jako już dorosłych ludzi, obarczonych bagażem doświadczeń. Spotykają się oni po 12 latach, w zupełnie innych momentach życia. Jędrek jest ratownikiem górskim i poniekąd poświęcając się w ten sposób, próbuje odkupić swoje winy po śmierci Staszka. Jagoda wyjechała za granicę i słuch o niej zaginął, bo ona z kolei chciała odciąć się od bolesnej przeszłości. Ich drogi skrzyżowały się niespodziewanie, ponieważ oboje dostali wiadomość z informacją, że muszą wejść na szczyt Rysów, w określonym czasie, dokładnie na miejsce, w którym doszło do tragicznego wypadku. To było szaleństwo.
Choć byli już dla siebie obcymi ludźmi, czuli w głębi serca, że muszą skonfrontować się z przeszłością. Zadanie okazało się trudne, gdyż nie wiadomo było, kto wysłał wiadomość, ani jaki miał w tym cel. W dodatku Jagna nie została ciepło przyjęta przez mieszkańców, którzy postanowili nie ułatwiać jej życia. Ba! Jej powrót zaskoczył nawet siostry, z czym one się nie kryły. Przyjazd Jagny obudził demony przeszłości. Kto tym razem będzie cierpiał?
Tego nie powiem, ale mogę zdradzić, że od tych emocji jest aż gęsto. Autorka opisała wszystko zarazem z taką pasją i smakiem, że sama nie mogłam doczekać się tego, co będzie dalej.
Ponadto wątek anonimu i splot nieprzyjemnych wydarzeń sprawia, że sytuacja staje się coraz bardziej niepokojąca. Czym to się skończy? No cóż, historia nie została zamknięta przez autorkę, o czym wcześniej wspomniałam. Dodam jedynie, że zakończenie pierwszego tomu do szczęśliwych nie należy, a reszty dowiemy się w swoim czasie 😉
Już nie mogę się doczekać!
Dziękuję Wydawnictwu Zwierciadło za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki