Sekretne schronisko – Agnieszka Olszanowska
Tytuł: Sekretne schronisko
Autor: Agnieszka Olszanowska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Cykl: Sekretne schronisko (tom 1)
Kategoria: literatura obyczajowa
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Sekretne schronisko to książka, której nie mogłam się doczekać. Przyciągały mnie do niej wyobrażenia klimatu wiejskich chat oraz kulisy pracy akuszerek, które w XIX wieku nie miały łatwego zadania.
Sekretne schronisko — o czym jest ta historia?
Mamy tu kilku bohaterów, którzy pojawiają się na pierwszym planie, choć bez dwóch zdań najważniejsza tu jest Pola. Akcja dzieje się dwutorowo i w dwóch czasach. Obserwujemy bieżące wydarzenia rozgrywające się we dworze rodziny Skrzypowskich, z Malwiną, nestorką rodu i Luizą, jej synową w roli głównej, oraz te, które stają się udziałem Elżbiety, zwanej Bartkową (po mężu) i jej córki Poli, a później również doktora Wacława.
Retrospekcja dzieje się za sprawą wspomnień Malwiny, które pozwalają zrozumieć historię jej samej oraz Poli. A wierzcie mi, nie była ona taka prosta, choćby przez to, za czyją sprawą Pola wzięła się na świecie.
Wszystko zaczyna się od tego, że hrabina Luiza, wyjątkowo nieprzyjemna osoba, pod wymyślonym pretekstem usuwa z pałacu Polę i jej matkę. Dotychczas cieszyły się one szczególnymi względami nestorki rodu, która sama zostaje pozbawiona wolności. Kobiety trafiają do doktora Wacława, który nie tylko zabezpiecza doraźnie ich byt, ale wysyła niechętną temu Polę na kilkumiesięczny kurs wiejskich położnych. Dziewczyna podejmuje poniekąd bez możliwości odmowy decyzję, by nauczyć się tego trudnego fachu i pomagać rodzącym. Okazało się, że umiejętności, które miały stać się kluczem do dostatniego i spokojnego życia na wsi, sprowadzą na nią kłopoty. W dodatku intencje doktora i prowadzona przez niego ryzykowna działalność sprawiły, że Pola została wystawiona na ogromne niebezpieczeństwo. Gdy pod opiekę Poli trafia ktoś, kogo miała nadzieję nigdy więcej nie oglądać, to musi się źle skończyć.
Sekretne schronisko — moje wrażenia po lekturze
Na książkę Sekretne schronisko oczekiwałam z niecierpliwością. Niestety w trakcie lektury mój początkowy entuzjazm zaczął słabnąć. Na początku nic nie zwiastowało, że historia zacznie mnie nużyć, ale po pewnym czasie czytanie zajmowało mi coraz więcej czasu, zdarzyło mi się nawet przysnąć w trakcie lektury. Język powieści jest dość specyficzny, co też nie zawsze pomaga. Z pewnością ma oddawać klimat początku XIX wieku, bo w tym czasie rozgrywa się akcja, a jednak mimo początkowego zaciekawienia z czasem zaczął mnie męczyć. W dodatku niektóre opisy i dygresje, jak o pewnym zakonie, były przydługie. W moim odczuciu można było pewne kwestie zwięźlej opisać, bez szkody dla akcji, która i tak nie jest szczególnie wartka.
Żeby niepotrzebnie nie demonizować (nie chodzi mi o to, by zniechęcić Was do lektury), powiem, że pod koniec akcja wreszcie ruszyła z kopyta i zaczęło się robić ciekawie. Na tyle, że naszła mnie ochota na lekturę drugiej części historii Poli. Na plus mogę zaliczyć także przedstawienie realiów działalności wiejskich bab i akuszerek w czasie, gdy medycyna była jeszcze na dramatycznie niskim poziomie, a kobiety odbierające porody bardziej opierały się na wierze i gusłach niż faktycznej wiedzy medycznej.
Opisy porodów, podczas których umieszczano kobiety do dołu głową, aby obrócić dziecko, bo źle się układało i nie chciało wyjść, przyprawiają o ból głowy. Podobnie historie kobiet z pękniętymi macicami i podobnymi wypadkami, które kosztowały przyszłą mamę i nienarodzone jeszcze dziecko życie. Włos na głowie się jeży, mnie, kobiecie, która trzykrotnie rodząc, miała najlepszą opiekę, jakiej mogła sobie życzyć. Kobiety sprzed co najmniej wieku i jeszcze dalej, nie miały nawet ułamka takich możliwości. Nie dziwię się więc, skąd, zamiast radosnego oczekiwania, brał się tak duży strach przed porodem. Ryzyko powikłań, także w czasie połogu, nadal było ogromne.
Reasumując. Sekretne schronisko mnie nie powaliło na kolana, co przełożyło się na tempo czytania. Trochę mi zeszło, nie będę ukrywać. Jednak historia Poli na tyle mnie zaintrygowała, że jestem ciekawa ciągu dalszego. Być może druga część będzie bardziej trzymała w napięciu lub też pobudzi inne emocje, których mi teraz zabrakło. Nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy ta książka mi się podobała, czy nie. Pozostawiam ten temat w zawieszeniu. Liczę, że następny tom będzie miał w sobie „to coś”, co lubię, a historia Poli, jeśli nie rzuci mnie na kolana, to przynajmniej dostarczy wielu emocji.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka