Skłam, że mnie kochasz – Piotr Borlik
Tytuł: Skłam, że mnie kochasz
Autor: Piotr Borlik
Oprawa: miękka
Liczba stron: 360
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
O mordercach można powiedzieć wiele rzeczy, ale raczej nikt nie podejrzewa ich o ludzkie uczucia. Tymczasem równie piękna co tajemnicza Zuzanna do swoich przyszłych ofiar ma tylko jedną prośbę: „Skłam, że mnie kochasz”. Gdy słyszy te słowa od rzekomego Klaudiusza Bestera, wbija mu sztylet w serce.
Trzeba przyznać, że książka zaczyna się nietypowo. Mamy morderstwo i mordercę. I coś jeszcze. Gdy tylko Zuza opuszcza podrzędny hotel, zjawia się tajemniczy i raczej mrukliwy mężczyzna, który… pakuje zwłoki do worka, przerzuca sobie przez ramię i zwyczajnie je wynosi. Kiedy na miejsce przybywa policja, do dyspozycji ma jedynie świadka w postaci recepcjonistki i właścicielki hotelu w jednym oraz zachlapany krwią pokój – makabryczny dowód na to, że faktycznie doszło tu do czegoś złego.
Człowiek, który zabrał zwłoki to niejaki Jakub Ramon, były policjant, obecnie na usługach trójmiejskiej mafii. Żeby nie było tak sztampowo, to po drodze przydarzyła mu się niemal dwudziestoletnia odsiadka za coś, co nie do końca, a może nawet wcale nie było jego winą. No ale jak się trafia między policję a mafię, to nie trzeba być winnym, żeby zostać ofiarą systemu. Taka karma. Jakub Ramon doskonale wie, że Klaudiusz Bester to fikcyjne nazwisko, ofiara naprawdę nazywała się inaczej i lepiej, żeby nikt za szybko nie zorientował się, że nie żyje. Oczywiście tej decyzji nie podejmuje samodzielnie. On jest tylko luksusowym chłopcem na posyłki. Luksusowym, bo bardzo skutecznym i bardzo godnym zaufania. Oczywiście na zasadzie mafijnego dekalogu, który jasno prawi, że z pewnymi osobami lepiej nie zadzierać, bo ucierpieć mogą niewinni. Jakub niespecjalnie ma wyjście, więc zaciera ślady zbrodni, jednej, potem drugiej.
Skłam, że mnie kochasz to nieco przewrotnie napisany kryminał, w którym nie trzeba sobie zadawać pytania „Kto?”, bo od początku wszystko jest jasne. Wszystko poza motywami. Tu raczej trzeba znaleźć odpowiedź na pytanie: „Dlaczego?”, a to wcale nie będzie łatwe.
Im dalej w las, tym książka bardziej się gmatwa. Powiązania między policją a mafią każą wątpić w jakąkolwiek sprawiedliwość, nawet tę pierwotną oko za oko. To nie policja decyduje, czy sprawa będzie wyjaśniona, czy nie, ani tym bardziej, jak będzie wyjaśniona. Tu nawet o takim drobiazgu jak to, kto ma się przyznać do kradzieży samochodu, żeby nikomu ważnemu nie stała się krzywda, decyduje mafijna wierchuszka. A wytypować na fikcyjnego sprawcę może praktycznie kogokolwiek. Nawet kogoś, kto kradzionego samochodu nie widział choćby z daleka. Czy to w końcu takie ważne, kto się przyzna? Grunt, że prawdziwy sprawca i jego motywy pozostaną nieznane.
Chciałabym powiedzieć, że Skłam, że mnie kochasz, jest literackim majstersztykiem, ale niestety tak nie jest. To, co bardzo dobrze się zaczęło, z czasem zaczęło tracić rozpęd i wysoką jakość. Przepychanki wewnątrz mafii, niejasne układy kto z kim i przeciw komu, kto zasługuje na większe zaufanie, i kogo w związku z tym należy zlikwidować, w pewnym momencie zaczęły mi przypominać raczej idiotyczne kłótnie na poziomie gimbazy, albo nawet przedszkolaków, coś na kształt: bo Krzyś powiedział, że Zdziś zrobił, a Wojtuś potwierdził, chociaż Jacuś zaprzeczył. Jeśli tak wygląda trójmiejska mafia, to obstawiam, że jest mało skuteczna. W niewiele lepszym świetle przedstawiono trójmiejską policję, w której decyzje podejmuje się pod wpływem mafijnych układów, a odpowiedzialność zrzuca na tych, którzy akurat są pod ręką.
Skłam, że mnie kochasz nie jest pierwszą powieścią, której bohaterem jest Jakub Ramon. Niestety nie miałam przyjemności czytać poprzedniej i to chyba jednak rzutuje na odbiór tejże. Jeśli macie możliwość, to zacznijcie od Zapłacz dla mnie. Myślę, że to pozwoli lepiej zrozumieć naturę Jakuba i motywacje, jakie nim kierują. To facet, który chyba wcale nie chciał skręcać z raz obranej drogi prawdy i cnoty, ale ktoś go do tego zmusił. Robi więc to, co musi, przy okazji chroniąc kogoś, kto teoretycznie powinien być mu bardzo bliski, ale chyba nie jest. Albo może w Jakubie nie ma żadnych uczuć, jest tylko gigantyczne poczucie obowiązku. To w sumie fajny mężczyzna i nawet go polubiłam, chociaż obiektywnie rzecz ujmując, do młodzianka świętego mu daleko i to nie tylko dlatego, że przekroczył czterdziestkę. Mam nadzieję, że autor w kolejnej powieści (zakończenie na mój gust jest otwarte) da Jakubowi szansę pokazania się z nieco lepszej strony. Myślę, że Ramon na to zasłużył.
Dla kogo jest Skłam, że mnie kochasz? To książka dość brutalna i pod pewnymi względami do bólu prawdziwa. Raczej nie nadaje się dla osób bardzo wrażliwych, wierzących w to, że dobro zawsze zwycięża. Na pewno usatysfakcjonuje miłośników kryminałów, sensacji, którzy lubią szorstką, męską literaturę. Nie dałabym tej książki licealistom.
Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za przekazanie egzemplarza recenzenckiego