Słodkie życie, włoska śmierć – Tomasz Duszyński

Tytuł: Słodkie życie, włoska śmierć
Autor: Tomasz Duszyński
Oprawa: miękka
Liczba stron: 382
Rok wydania: 2025
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Tomasz Duszyński dał się poznać jako autor, któremu żaden gatunek niestraszny. Pisze świetne kryminały (kto nie czytał, ten trąba!), wciągające powieści detektywistyczne dla dzieci oraz lekkie komedie kryminalne, które – gwarantuję to Wam – rozbawią każdego.
Słodkie życie, włoska śmierć należy do tego ostatniego gatunku i muszę pochwalić samą siebie, że nie wzięłam się za czytanie w żadnym miejscu publicznym, jak to mi się czasem zdarza. Jak nic by mnie wywieźli w kaftanie bezpieczeństwa. Tak to tylko mąż miał pretensje, że go budzę, no ale kto mu kazał spać, jak ja czytam?!
O czym jest Słodkie życie, włoska śmierć?
Kto czytał Moje wielkie greckie morderstwo ten na pewno pamięta sympatyczną, aczkolwiek Pana Pisarza denerwującą, rodzinę Ziętków. Spotykamy ich ponownie i jednego można być pewnym – gdzie jest pan Ziętek, tam się dzieje!
Jednak Słodkie życie, włoska śmierć nie jest kontynuacją greckiej opowieści w typowym znaczeniu tego słowa. To całkiem nowa książka, z nowymi bohaterami, nowym miejscem akcji, nowymi zagadkami. Owszem, są tam drobne nawiązania do poprzedniej części, ale daję Wam słowo – nie musicie jej znać, żeby się we włoskiej odnaleźć. Chociaż osobiście zachęcam, bo Moje wielkie greckie morderstwo to naprawdę przednia lektura.
Tym razem Pan Pisarz z rodziną (Panią Żoną i Panną Córką) i małą armią kandydatów na pisarzy udaje się na warsztaty literackie do włoskiej Toskanii. Sama bym chętnie poleciała, czemu nikt mnie nie zaprosił?! Na liście gości znaleźli się za to państwo Ziętek, Zdzisława, która ma już swoje lata i ambicję zostania drugą Chmielewską (nie ma szans, legendzie nikt nie dorówna), tiktokerka Lenka, rzeźnik Leon, Arletta, fantasta Arek. Wszyscy są gośćmi Alicji Moretti, bogatej Włoszki o polskich korzeniach. Jednym słowem – mogły to być luksusowe wakacje połączone z rozwijaniem hobby, ale… nie wszystko wyszło tak, jak wyjść miało. Powiem tylko, że pierwszy trup pojawia się stosunkowo szybko.
Jak się czyta Włoskie życie, słodką śmierć?
Lekko, łatwo, przyjemnie i szybko, bo to jest właśnie taka książka. Nie ma tu żadnej pogłębionej analizy psychologicznej, nie ma wielowątkowości ani wielowarstwowości, czyli tego wszystkiego, co powinien mieć rasowy thriller. Mrożących krew w żyłach wydarzeń i paraliżujących tajemnic też raczej nie ma, chociaż to kwestia dyskusyjna, bo nigdy nie wiadomo, co kogo mrozi i paraliżuje. Niemniej w moim odczuciu jest to książka typowo plażowa, dobrze sprawdzi się jako wakacyjna lektura. Jest angażująca owszem, ale wymagająca już nie.
Wydaje mi się, że tym razem Pani Żona jest mniej złośliwa, a Panna Córka mniej cyniczna. Ciekawa jestem, czy to tak jakoś samo wyszło, czy obie bohaterki wpłynęły na Pana Pisarza, żeby złagodził, a może urealnił, ich postaci. Trochę mi tego kolorytu zabrakło, no ale jest nadzieja na trzecią część, więc może jeszcze coś się zmieni.
Książka jest momentami bardzo, ale to bardzo śmieszna, niemniej mam wrażenie, że Moje wielkie greckie morderstwo było ogólnie śmieszniejsze. No, ale może to takie moje odczucie, bo nie mogę powiedzieć, żeby tym razem zabrakło elementów humorystycznych. Jest ich bardzo dużo, tylko chyba się lekko minęły z moim profilem poczucia humoru. Niemniej Słodkie życie, włoska śmierć jak najbardziej zasługuje na miano komedii kryminalnej. Co nie znaczy, że jest tu tylko humor. Jest bardzo konkretna i dobrze poprowadzona akcja – interesująco, bez niepotrzebnych dygresji, z dobrze wyważoną granicą między humorem a absurdem.
Słodkie życie, włoska śmierć – kryteria nieobiektywne, za to moje
Długość – dobra książka powinna mieć minimum 400 stron, tu jest 382, ale… przymknę na to oko 😉
Trupy – to jest książka pana Tomka, więc… wiadomo. Dobra książka to jest.
Humor – o tak, bez przerwy!
Widoczność liter – no pewnie, że żadna! Bardzo ładnie się Panu Pisarzowi udała ta Toskania.
Czytajcie i bawcie się dobrze! Naprawdę jest się z czego pośmiać, ale szare komórki też rozruszacie.
Dla kogo jest Słodkie życie, włoska śmierć?
Myślę, że ta książka jest absolutnie dla wszystkich, bo śmiało można ją potraktować jako przerywnik przy czytaniu innych gatunków. Nie ma znaczenia, czy lubicie thrillery, mroczne true cirme, fantastykę, obyczajówki, a może książki popularnonaukowe, Słodkie życie, włoska śmierć na pewno przypadną Wam do gustu. Każdy zasługuje na odpoczynek i odrobinę humoru, a tego akurat jest tu bardzo dużo. Odmiana to fajna rzecz i na sezon urlopowy gorąco tę książkę polecam. Płeć nie ma znaczenia, wiek w zasadzie też, aczkolwiek nie jest to książka dla dzieci. Jednak jak sobie przypomnę, w czym się zaczytywałam w podstawówce, to myślę, że już trzynastolatek jest w stanie tę włoską historię przeczytać z zainteresowaniem i bez szkody dla psychiki.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska