Szóste dziecko – J.D. Baker
Tytuł: Szóste dziecko
Autor: J.D. Baker
Cykl: #4MK
Liczba stron: 512
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Czarna Owca
Szóste dziecko to ostatnia część trylogii autorstwa J.D. Baker. Jego powieści porównywane są do niekwestionowanego mistrza grozy i horrorów Stephena Kinga. Myślę, że może się on obawiać konkurencji, bo całą trylogię czyta się jednym tchem.
Pierwsza część trylogii otwiera książka Czwarta Małpa, która przenosi nas do Chicago. Poznajemy tam detektywa Sama Portera i jego zespół, Nasha, Clair i Kloza, którzy od kilku lat ścigają seryjnego mordercę. Nie zostawia on za sobą śladów, prócz małych pudełeczek. Wraz z kolejnymi ofiarami, odkrywają jego zamierzenia, wiedzą, że od pojawienia się pierwszego pudełka, które zawiera ucho porwanej osoby, pozostaje niewiele czasu, by odnaleźć ofiarę. Od ostatniego morderstwa minęło już sporo czasu, a jednak przeczucie Sama Portera nie zawiodło. Pewnego dnia detektywi dostają nietypowe zgłoszenie do wypadku, ktoś wpadł pod miejski autobus. Nie sposób zidentyfikować osobę, jednak chyba bardziej przerażające jest to, co zostało przy niej znalezione. Było to białe pudełeczko, przewiązane czarną nitką, a w jego środku znajdowało się ucho człowieka. Czy morderca zwany #4MK zginął pod kołami autobusu, gdzie jest właścicielka ucha? Na te i wiele innych pytań będą musieli odpowiedzieć chicagowscy detektywi.
W drugiej części Piąta ofiara mieszkańcami Chicago wstrząsają kolejne zaginięcia i morderstwa młodych dziewczyn. Od zniknięcia mordercy #4MK, detektyw Sam Porter nie potrafi odpuścić, czuje, że musi go dopaść. Przez pochopne, emocjonalne decyzje zostaje odsunięty od śledztwa dotyczącego zaginięć dziewczyn. Czy i w tę historię jest wplątany seryjny morderca z pierwszej części? Co odkryje Sam Porter prowadzący własne dochodzenie?
Ostatnia część trylogii Szóste dziecko to istny rollercoaster. Poprzednie dwie części mocno mną wstrząsnęły, a tutaj każdy rozdział odkrywa kolejne fragmenty układanki, zmieniając kierunek prowadzonego śledztwa. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że sama czuję się zagubiona, nie wiedząc komu już wierzyć. Każda informacja, która pojawiła się na kartach tej trylogii, jest istotna, choć wcześniej wydawało się, że wrzucona od niechcenia, czy dla wyjaśnienia. W tej części autor ponownie wywleka je na światło dzienne, sprawiając, że akcja zmienia się niczym jazda na rollercoasterze.
Nie chcąc zdradzać Wam więcej o fabule książki, przedstawię Wam jej głównego bohatera. Sam Porter to detektyw, można rzec z krwi i kości, ostatni sprawiedliwy, dla którego nie liczy się własne życie, jeśli może ocalić niewinną osobę. To niespokojny duch, który dopiero po złapaniu przestępcy, usiądzie i wypije swoją kawę. Metodycznie i sprawie kataloguje wszelkie dostępne informacje. Nie boi się ryzykownych decyzji i dąży do przodu. To, co nim wstrząśnie i czytelnikiem również, to pewna przeszłość.
Całą trylogię polecam wszystkim, którzy lubią mocne i nieprzewidywalne thrillery. Zabierając się za czytanie jej wieczorami, bierzecie to na swoją odpowiedzialność. Ja czasem bałam się zmrużyć oczy. Jeśli nie czytaliście dwóch pierwszych części, to możecie przeczytać trzecią bez problemu, będzie dla Was zrozumiała. Jednak przeczytanie poprzednich książek daje większy wgląd w psychikę i zachowania podejmowane przez bohaterów.
Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za przekazanie egzemplarzy recenzenckich książek