To ja, Szpilka. Klub – Marcin Ciszewski
Tytuł: To ja, Szpilka. Klub
Autor: Marcin Ciszewski
Oprawa: miękka
Liczba stron: 362
Rok wydania: 2020
Wydawnictwo: War Book
To ja, Szpilka. Klub to powieść kryminalna rodem z polskiego podwórka, czyli coś, co tygryski (takie, jak ja) lubią najbardziej. Akcja dzieje się na warszawskim Mokotowie i w położonej niedaleko stolicy Wiązownie. Prawie moje rejony 😉 Dodatkowym smaczkiem jest jak najbardziej aktualne polityczne tło wydarzeń. Dzięki temu książka jest osadzona w konkretnych realiach, nieoderwana od rzeczywistości. Chwilami wręcz trudno uwierzyć, że autor wszystko zmyślił. A może i nie zmyślił? Skoro konsultował się z policjantem, to może i jakieś smaczki z komisariatu nam przemycił? Nie wiem, jak było naprawdę, ale jestem gotowa uwierzyć, że właśnie tak.
Tytułowa Szpilka to pseudonim/ksywka/przezwisko podkomisarz Marianny Kohut. Ona sama nie lubi ani swojego imienia, ani tym bardziej nazwiska. Zdecydowanie lepiej czuje się jako Szpilka. Niewysoka, bardzo zwinna i wysportowana, bystra, inteligentna, trochę czupurna i całkiem ładna – jak na policjantkę raczej nietypowa. Nieustępliwa, bezkompromisowa, wchodząca w konflikty z przełożonymi. Nie obchodzą ją statystyki wykrywalności. Obchodzi ją prawda. Za wszelką cenę. Ma też swoje prywatne zadry i trudną rodzinną przeszłość.
Szpilka jest najstarszą z trójki rodzeństwa. Jako jedyna była pełnoletnia, gdy rodzice zginęli w wypadku samochodowym, pędząc na pomoc swojej skrzywdzonej na obozie średniej córce. Wraz z ciotką opiekowała się młodszą siostrą Gunią i bratem Ludwikiem. Brat dorósł i się usamodzielnił, siostra – przeciwnie. Pełna lęków i traum z wczesnej młodości (jednego dnia przeżyła gwałt i śmierć rodziców) od wielu lat wisi emocjonalnie na Szpilce. Zapewne jest powodem, dla którego ta ostatnia nie ułożyła sobie życia prywatnego, chociaż w jego tle majaczy pewien enigmatyczny Piotr zwany Pastorem. Zarówno Gunia, jak i Ludwiczek są spragnieni informacji z komisariatu. A Szpilka chętnie się nimi dzieli, bo lubi sobie porozmawiać o pracy z rodzeństwem.
A co słychać na komisariacie? Najpierw zostaje ujęty pedofil i gwałciciel, który chętnie umawia się z nastolatkami. Policja podejrzewa go nie tylko o gwałty, ale i morderstwa. On sam do gwałtów się przyznaje, do mordowania nie. Z uporem maniaka twierdzi, że policja się pomyliła. Nie do końca wiadomo, czy mu wierzyć. Ma wspólników, czy też chce po prostu obniżyć swój wyrok? Prawo w Polsce jest, jakie jest, za gwałt grozi stosunkowo niewiele, za morderstwo – całkiem sporo.
Następnego dnia dochodzi do kolejnego morderstwa. Tym razem ofiarą pada bardzo znany pisarz. Pierwszą podejrzaną jest jego żona. Teoretycznie miałaby motyw i możliwość, gdyby tylko ktoś jej odrobinę pomógł. Prokurator decyduje o aresztowaniu podejrzanej i zakończeniu śledztwa, a Szpilka oczywiście pcha palce między drzwi, drążąc temat dalej i szukając potwierdzenia własnej teorii. Niejednokrotnie przekracza granice, których policjant przekroczyć nie powinien. Nie raz i nie dwa zdarzy jej się zaryzykować i postawić na jedną kartę wszystko, łącznie z dalszą pracą w policji. Bo nic nie jest ważniejsze od prawdy. A prawda bywa bolesna…
Nie wiem, kiedy ta kobieta sypia, ale raczej rzadko jej się zdarza. Potrafi prowadzić kilka spraw jednocześnie i niczym komputer przełączać się z jednej na drugą. Błyskawicznie kojarzy fakty, zauważa pozornie nieistotne szczegóły i niczym pojedyncze puzzle wpasowuje w brakujące fragmenty układanki. Układanki trzeba przyznać dość skomplikowanej i bardzo wciągającej.
Marcin Ciszewski dobrze odrobił lekcje z pisania powieści sensacyjnych. Umiejętnie dawkuje zarówno fakty, jak i emocje. Dzięki temu nie opadają w połowie książki, napięcie utrzymuje się do samego końca. A zakończenie jest… no dość zaskakujące bym powiedziała. Przynajmniej mnie zaskoczyło, różnych rzeczy się po bohaterach spodziewałam, ale nie tego, co zostało mi na końcu podane na tacy. A to świadczy tylko o tym, że Marcin Ciszewski wielkim pisarzem jest. Bo jak nie raz pisałam, mnie nie jest łatwo zaskoczyć.
Spodobała mi się narracja prowadzona w pierwszej osobie i częste zwracanie się bezpośrednio do czytelników. To nietypowy zabieg, który pozwolił autorowi na zdobycie kilku dodatkowych punktów. Z powieści powiało świeżym, innowacyjnym podejściem. Tak trzymać!
Tytuł książki jest obiecujący. Być może Klub sugeruje, że to początek serii o sympatycznej pani podkomisarz i w niedługim czasie możemy spodziewać się kolejnych książek z tą samą bohaterką. Przyznam szczerze, że jako miłośniczka takowych serii, chętnie wracająca do starych, dobrych znajomych, bardzo bym sobie tego życzyła. Polubiłam Szpilkę. Myślę, że Wy też ją polubicie.
Dla kogo jest Szpilka, to ja. Klub? To dość uniwersalna propozycja. Na pewno spodoba się miłośnikom lekkich kryminałów, ale też tym, którzy lubią powieści obyczajowe. Nie jest wulgarna i pełna brutalnych scen, więc bez wyrzutów sumienia podsunęłabym ją młodzieży licealnej. Lekki ton i kobieca narracja sugerują żeński target odbiorców, ale myślę, że i mężczyźni nie będą rozczarowani.
Dziękuję Wydawnictwu WarBook za przekazanie egzemplarza recenzenckiego