8 sierpnia 2024

Weekendowi Wojownicy – Fern Michaels

Tytuł: Weekendowi Wojownicy
Autor: Fern Michaels
Oprawa: miękka
Liczba stron: 302
Rok wydania: 2024
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska 

Weekendowi wojownicy to książka nienowa, chociaż w Polsce ukazuje się po raz pierwszy. Jednak została napisana ponad dwadzieścia lat temu i to się czuje. Jest mocno archaiczna nie tylko pod względem treści – bohaterowie używają faksu, uczą się obsługi maila, nie mają smartfonów i bezpośredni kontakt jest problematyczny, ale też formy – to bardzo prosta, wręcz banalna historia, która kiedyś mogła się podobać przeciętnemu czytelnikowi, dziś niekoniecznie. 

 

O czym są Weekendowi Wojownicy?

Tytuł nie jest bezpośrednim odzwierciedleniem treści, ale trzeba to autorce wybaczyć. Być może nie wszyscy wiedzą, ale tą pozycją rozpoczęła całkiem długą serię książek o dokonaniach Zakonu Sióstr. 

Czym jest Zakon Sióstr? To tajne i nie do końca legalne stowarzyszenie kobiet, które zostały skrzywdzone przez wymiar sprawiedliwości i postanawiają samodzielnie ukarać swoich oprawców. 

Matką założycielką Zakonu jest Myra – nieludzko bogata kobieta, której córka zginęła pod kołami samochodu chińskiego dyplomaty. Jako że dyplomata miał immunitet, nie można go było postawić w stan oskarżenia. I tu szczerze mówiąc, treść zgrzytnęła mi po raz pierwszy. Immunitet immunitetem, ale są chyba jakieś instrumenty prawne pozwalające go uchylić w takim przypadku? No, ale że to Ameryka postanowiłam się nie czepiać. Może oni tak mają. 

Myra długo tkwiła w stanie zbliżonym do katatonii, aż zobaczyła w telewizji, jak kobieta strzela do uniewinnionego przez sąd mordercy swojego dziecka. Ta scena stała się impulsem, który zapoczątkował długi ciąg zdarzeń. Oprócz niej do Zakonu trafiło siedem młodych kobiet i Charles, jej ochroniarz, ale przede wszystkim towarzysz życia. Pierwszą sprawą ma być wymierzenie sprawiedliwości za brutalny gwałt trzech motocyklistów – Weekendowych Wojowników – na Kathryn. 

Jak się czyta Weekendowych Wojowników?

Szybko i to niezaprzeczalnie jest zaleta tej książki. Pozycja jest bardzo krótka, ma zaledwie 302 strony zapisane dużą czcionką z szerokimi marginesami. Przeczytałam w jedno popołudnie, więc nie mogę mówić o stracie czasu. 

Jeśli natomiast chodzi o wrażenia, to niestety jestem na nie. Być może to książka nie dla mnie (w zasadzie na pewno nie dla mnie) i dlatego odebrałam ją jako dość infantylną i nadmuchaną niczym wydmuszka z jaja strusia. Mogłoby się wydawać, że kobiece dramaty zasługują na lepszą oprawę, szczególnie jeśli są opisywane przez kobietę. Tymczasem całość jest bardzo płaska, wręcz płytka. Taka opowiastka na jeden raz, można przeczytać, ale najlepiej bez żadnych oczekiwań. 

Historia jest niewiarygodna, ale wydaje mi się, że nie o wiarygodność autorce chodziło. Mam taką myśl, że w założeniu to miała być krótka opowieść o kobiecej solidarności i wypływającej z niej sile. Wyidealizowany sen o Ameryce, w której zawsze zwycięża sprawiedliwość i każdy jest w stanie odnieść sukces, szczególnie jeśli stoi za nim bogata protektorka i były agent MI 6 (czyli kumpel Jamesa Bonda).

Weekendowi Wojownicy – recenzja subiektywna 

Długość – na minus. To jest bardzo krótka książka, a ja wychodzę z założenia, że dobra książka musi być długa. Tu nawet nie można się zagłębić w lekturę, tak szybko się ona kończy. 

Trupy – no dobra, był tam jakiś, więc w sumie na plus. 

Humor – kilka razy się uśmiechnęłam, ale ogólnie to nie jest historia, którą można uznać za zabawną. 

Widoczność liter – z tym bywało różnie. Niektóre fragmenty rzeczywiście są opisane bardzo plastycznie i fajnie się to czyta. Inne natomiast w kanciasty i nieprzystępny sposób. 

Za to muszę na plus zaliczyć kreację postaci – tu ujawnił się cały kunszt autorki. Mimo iż sama książka jest bardzo płaska, to postaci są jak najbardziej trójwymiarowe. Niektóre udało mi się nawet polubić, chociaż nie będę ukrywać, że moim faworytem w tej książce był… pies 😉 

 

Dla kogo są Weekendowi Wojownicy?

Gdybym miała pokusić się o skatalogowanie tej pozycji, a właściwie serii, trafiłaby na półkę wyżej niż romanse. To po prostu bajka dla dorosłych i tak trzeba ją potraktować. W sam raz dla kobiet, które szukają prostych książek, nie lubią epatowania złem, może przeżywają jakieś złe chwile i w książkach szukają tylko pozytywnych wrażeń. To taka lekka, łatwa i przyjemna pozycja, która pozwala się zrelaksować, odmóżdżyć, ale tylko pod warunkiem, że się wyłączy wewnętrznego krytykanta. W innym przypadku trzeba uznać, że jest do bólu naiwna i egzaltowana. 

Nie żałuję poświęconego na nią czasu, ale serii kontynuować nie będę. Myślę jednak, że znajdą się osoby, które nie chcą czytać o brutalnych morderstwach, przemocy i niesprawiedliwości. Chcą za to wierzyć, że dobro zawsze zwycięży, choć nie zawsze we właściwy sposób. Właśnie dla nich są Weekendowi Wojownicy i kolejne tomy. 

 


Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Skarpa Warszawska 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close