Wołanie grobu – Simon Beckett
Tytuł: Wołanie Grobu
Autor: Simon Beckett
Liczba stron: 367
Oprawa: Miękka
Rok wydania: 2020
Wydawnictwo: Czarna Owca
Wołanie grobu to czwarta z serii książek Simona Becketta z tym samym bohaterem. David Hunter, antropolog sądowy nie ma lekkiego życia. W końcu nie każdy musi w godzinach pracy oglądać zwłoki i co gorsze szczegółowo je badać. Ale facet wydaje się zadowolony ze swojej profesji.
Powiem Wam, że ponieważ nie lubię czytać od środka serii, zanim przeczytałam Wołanie grobu, wypożyczyłam poprzednie części ot tak, dla siebie. Nie ma takiego obowiązku, bo każda książka jest całkowicie odrębną całością. Nawet na gruncie prywatnym zazębiają się raczej średnio. W czwartym tomie dowiadujemy się więcej na temat tego, co w pierwszym zostało ledwie zasygnalizowane, natomiast to, co było w drugim i trzecim, zostało niejako zepchnięte na margines. Próbuję Wam w ten sposób powiedzieć, że bez tych pierwszych trzech tomów spokojnie dacie radę przeczytać czwarty.
Nawet w tajemnicy Wam powiem, że czwarty czyta się najlepiej z jednego powodu: jest najlepiej wydany. Odpowiednia interlinia, szerokie marginesy, wygodna czcionka, wzrok się nie męczy. Ja akurat takie rzeczy bardzo cenię, bo z moimi oczami kiepsko.
Przejdźmy do fabuły. Osiem lat temu David Hunter uczestniczył w poszukiwaniach zwłok nastolatek zamordowanych przez socjopatycznego psychopatę. Jerome Monk, ów morderca, był nawet na miejscu poszukiwań i miał wskazać lokalizację pochówku. Zamiast tego próbował uciec. Na szczęście nie udało mu się, ale Monk to twardy i cierpliwy gość. Po ośmiu latach znowu próbuje uciec i tym razem mu się udaje. W tym samym czasie jedna z uczestniczek owych poszukiwań zostaje brutalnie napadnięta i pobita we własnym domu. Krótko potem, także we własnym domu, ginie inny antropolog, który wówczas także był na wrzosowiskach. Przypadek? Hmmm…
David Hunter niejako wbrew sobie zostaje wciągnięty w spiralę coraz dziwniej układających się wydarzeń. Dawny kumpel policjant, Terry Connors, niby chce pomóc, ale wydaje się grać we własną grę. Sophie Keller, napadnięta behawiorystka, prosi Huntera o pomoc. Kobiecie się nie odmawia, nieprawdaż? David Hunter to wszak brytyjski dżentelmen, jedzie więc kilkaset kilometrów, by podjąć poszukiwania dokładnie w tym samym miejscu, w którym osiem lat wcześniej zostały przerwane. Jaki jest sens tych poszukiwań? Co to zmieni? I najważniejsze: kto w tym towarzystwie kłamie? Behawiorystka, policja (a policjantów jest tam wielu), Monk?
Nie będę ukrywała, że uwielbiam tego typu historie i książkę potraktowałam jako napisaną specjalnie dla mnie. David Hunter z miejsca zyskał moją sympatię już w pierwszym tomie, w czwartym mocno się ona ugruntowała. Jak tylko znowu będzie można odwiedzić biblioteki, wypożyczę pozostałe części. Albo skorzystam z oferty Empik, o ile jest jeszcze aktualna 😉
Czego nie znajdziecie w tej książce? Typowej dla Brytyjczyków flegmy. Akcja toczy się całkiem sprawnie, a zaskakujące zwroty nie pozwalają ot tak po prostu odłożyć książki na później. Co znajdziecie? Dobrą literaturę dla osób o mocnych nerwach. Sądząc po tym, w jakim tempie u nas w domu były czytane kolejne tomy, nie boję się powiedzieć, że to książka bardziej w męskim niż damskim stylu. Co nie znaczy, że kobiety nie mogą po nią sięgnąć. Ja czytałam w nocy i nie bałam się zasnąć 😉
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za przekazanie egzemplarza recenzenckiego