Za nadobne – Piotr Borlik
Tytuł: Za nadobne
Autor: Piotr Borlik
Oprawa: miękka
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2024
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Piotr Borlik jak zwykle w formie. Za nadobne rozwala system
Właściwie powinnam napisać, że nie tyle rozwala system, ile wszelkie systemy obronne. Moja psychika miała spory problem z tą książką. O ile nie przeszkadzają mi w powieściach zwłoki, nawet zmasakrowane, to wejście w umysł zwyrodnialca przychodzi dość ciężko. A Za nadobne to książka, w której nikt nie jest taki, jaki być powinien. Tu dosłownie każdego bohatera (właściwie nie wiem, czy słowo „bohater” pasuje do opisanych postaci) chciałoby się poddać terapii szokowej, najlepiej prądem. Jacyż oni są denerwujący, jacy wstrętni! A przy tym sami we własnych oczach uchodzą oczywiście za ideały, a wszelkie niecne występki potrafią zgrabnie wytłumaczyć i usprawiedliwić. Jak ja ich nie lubiłam!
Przy okazji Autor udowodnił, że naprawdę umie pisać dobre książki i to wbrew ogólnie przyjętym zasadom. Ponoć w każdej książce powinien być przynajmniej jeden bohater, którego czytelnik polubi i któremu będzie kibicował. Żadnego takiego tu nie znalazłam, a mimo to przeczytałam Za nadobne z prędkością światła i uważam, że to naprawdę solidny kawał niestety realistycznej literatury. Niestety, bo takie rzeczy nie powinny mieć miejsca.
O czym jest Za nadobne?
Najważniejszą i jednocześnie najbardziej odrażającą postacią w książce jest Roman Andrysiak – współwłaściciel zakładu produkcyjnego z dziedziny metalurgii, człowiek (w sumie nie wiem, czy to jeszcze człowiek) w nieprzeciętnych ilościach nadużywający alkoholu, przekonany o własnej nieomylności i niewahający się stosować przemoc za każdym razem, gdy ktoś (zwykle ten ktoś to kobieta) ośmiela się mieć inne zdanie. Rękoczyny są dla Romana środkiem wychowawczym i stosuje je równie chętnie wobec żony, co prostytutki, a jak trzeba to i wspólniczkę potraktuje pięścią. A wszystko to oczywiście dlatego, że baby nie znają swojego miejsca. Oto on, król Roman, któremu świat powinien u stóp leżeć, ale z jakiegoś powodu zaniedbuje ten obowiązek. No ale co tam, już on zrobi ze światem porządek. Nie ma szacunku do nikogo, nawet lokalnych gangsterów uważa za śmieci, choć ma na tyle instynktu samozachowawczego, by im tego nie okazać.
Roman ma brata Jana – wspólnika, którego nazywa cipą, żonę Zośkę, którą chętnie by wymienił na nowszy model, wspólniczkę Judytę, tępą dzidę i bratową Kamilę, która najwyraźniej wykastrowała mu brata i teraz to ona ma jaja. Ma też dwie córki, o których myśli z niejakim lekceważeniem i żal do żony, że nie dała mu syna.
I to tyle – o wydarzeniach nic nie napiszę, bo to by był potężny spojler. Ta książka zaczyna się od pierwszej strony, nie ma długiego wprowadzenia. Im mniej wiecie na starcie, tym lepiej.
Jak się czyta Za nadobne?
Akcja prowadzona jest w dwóch czasach w obrębie jednego roku, co na początku trochę mnie irytowało, ale z czasem zdałam sobie sprawę, że jest dobrze. Wydarzenia z teraźniejszości nie pozwalają się domyślić, co było w przeszłości, a ostatecznym rozwiązaniem Autor mnie zaskoczył, co w sumie – paradoksalnie – nie powinno być zaskakujące. Piotr Borlik lubi niesztampowe rozwiązania, już nie raz miałam okazję się o tym przekonać.
Chociaż o książce mówi się w kontekście sensacji i kryminału, to ja bym postawiła ją na półce z odrażającymi thrillerami psychologicznymi. Czytałam w pociągu i mogę się założyć, że obrzydzenie było wyraźnie wypisane na mojej twarzy – może dlatego konduktor dziwnie na mnie patrzył. Wydarzenia są tu mało ważne tak naprawdę, są, bo muszą być. Jednak o wiele istotniejsze jest to, co dzieje się w głowach poszczególnych postaci, w którą stronę biegną ich myśli i jak usprawiedliwiają własne niegodne zachowania. Nie tylko Roman jest tu przysłowiową świnią, praktycznie każdy ma coś za uszami, choć kaliber tych występków jest różny.
Mimo tak trudnej do przyswojenia treści książkę czyta się bardzo szybko i – co budzi ambiwalentne uczucia – z dużym zainteresowaniem. Z jednej strony to zainteresowanie jest zrozumiałe, bo czytelnik chce wiedzieć, jak to wszystko się skończy, z drugiej – jak można tak bardzo interesować się umysłem zwyrodnialca? Jak głęboko bez szkody własnej można tam wejść? Autor jak zwykle rozegrał czytelników po mistrzowsku – książka może się wydawać odrażająca, ale oderwać się od niej nie da.
Za nadobne – recenzja subiektywna
Długość – zaledwie 336 stron, duża czcionka, więc ogólnie to jest krótka książka, ale wyjątkowo powiem – i bardzo dobrze! Więcej chyba nie dałoby się udźwignąć. Przy czym samej treści nic nie brakuje, wyjaśniono absolutnie wszystko.
Humor – nawet czarnego tu nie ma, ale nie mam pretensji.
Trupy – Pomidor.
Widoczność liter – niestety żadna, a niektórych scen naprawdę wolałabym nie zobaczyć.
Jeśli macie odwagę – bierzcie i czytajcie. To jest kawał solidnej literatury, ale nie każdy da radę ją udźwignąć.
Dla kogo jest Za nadobne?
Zdecydowanie dla dorosłych. Nie dałabym młodzieży – poziom zwyrodnialstwa jest tu zbyt duży. Na pewno nie dla osób bardzo wrażliwych i noszących w sobie wyidealizowany obraz świata. Za nadobne to skondensowane zło w najczystszej postaci. Podziwiam Autora, że dał radę to opisać i współczuję mu, że musiał tak głęboko w to bagno wejść.