Ziemie obiecane – Malwina Ferenz

Tytuł: Ziemie Obiecane
Autor: Malwina Ferenz
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Kategoria: powieść historyczna
Liczba stron: 416 str.
Data wydania: 2025-04-09
Dziś przybywam do Was z recenzją książki, która skusiła mnie tematyką powojennych losów Wrocławia. Choć bliższe są mi losy przesiedleńców na Pomorzu Zachodnim, dokąd przybyli moi dziadkowie z centralnej i wschodniej Polski, to temat Śląska również rozbudza moją ciekawość. Do książki Ziemie Obiecane zasiadłam z nadzieją na wciągającą obyczajówkę historyczną, która jednak bardziej przypominała mi literaturę faktu pomieszaną z powieścią obyczajową, choć trudno uznać to za wadę tej książki.
Co znajdziemy w książce Ziemie Obiecane?
Obserwujemy tu między innymi losy rdzennych mieszkanek niemieckiego Breslau (Gertrud, Marthy, Marii), do którego po wyzwoleniu zaczęli spływać osadnicy z różnych zakątków przedwojennej Polski. Wśród nich jest bezwzględny prokurator Lucjusz Styczeń, który dałby wszystko, by zapomnieć o swojej przeszłości. Poza nim pojawia się Jan Poncjusz, sędzia orzekający zgodnie z życzeniami nowej władzy, jak i Władek Krysty, student prawa i człowiek o czystym, szlachetnym sercu, który w życiu kieruje się ideałami. Autorka powieści, Malwina Ferenz, przedstawiła dolę bohaterów nie tylko w ujęciu tu i teraz, ale także uraczyła czytelników migawkami z ich przeszłości. Choć na pierwszy rzut oka (nie licząc Niemek) bohaterowie nie mają ze sobą wiele wspólnego, to jednak życie napisało dla nich scenariusz, który w zaskakujący sposób przeplótł ze sobą ich drogi.
Poza zanurzeniem się w osobiste perypetie i dramaty ludzi wrzuconych do nowej i niesprzyjającej rzeczywistości czytelnik może stworzyć sobie wyobrażenie tego, jak ekstremalne warunki czekały tych, którzy wbrew logice zdecydowali się zostać w poniemieckim Wrocławiu lub dopiero planowali się w nim osiedlić. Zmiany terytorialne, ustrojowe, społeczne, a przede wszystkim ogrom zniszczeń, nie ułatwiały odnalezienia spokojnej przystani. Jeśli ktoś do tej pory nie miał wyobrażenia na temat tego, jak wyglądała okupacja radziecka i mocowanie komunizmu w Polsce, to tutaj je nabędzie. Towarzyszyć może temu niedowierzanie, a nawet wstręt, ale trudno przymknąć oczy na to, co się działo. Początki polskości Wrocławia to jeden wielki chaos okupiony łzami i często krwią mieszkańców, a Ziemie Obiecane obrazują to dobitnie.
Moje odczucia „po”
Muszę w tym miejscu wspomnieć o pewnym drobnym dyskomforcie, jaki mnie spotkał podczas lektury. Liczyłam na bliższy kontakt z bohaterami, a czułam się trochę tak, jakbym przyglądała się im zza szyby. Forma relacji prowadzonej głównie przez narratora/obserwatora spowodowała wytworzenie dystansu, co odrobinę mi przeszkadzało. Odnotowałam więcej obserwacji i przemyśleń bohaterów niż bezpośrednich interakcji między nimi. Czy to dobrze, czy źle? Kto co lubi… Osobiście wolę wejść w cudze buty, by zobaczyć wszystko innymi oczami i dać ponieść się emocjom. Dopiero później, gdy wypadki przybrały nieoczekiwany obrót, dostałam to, na czym mi zależało. Na szczęście losy bohaterów potoczyły się w sposób bardzo zaskakujący. Naiwnie liczyłam na inny koniec, bardziej sprawiedliwy, tylko zapomniałam, że komunistyczny ustrój w specyficzny sposób rozumiał sprawiedliwość.
Choć Ziemie Obiecane to nie dokument, to mogę stwierdzić, że książka wzbogaciła moje wyobrażenie o końcu Breslau a początku Wrocławia. Warto sięgać po takie pozycje, by mieć świadomość czasów przeszłych. Oby nigdy nie wróciły.