Złodziejka wspomnień – Renata Wasilewska

Tytuł: Złodziejka wspomnień
Autor: Renata Wasilewska
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie Białe Pióro
Kategoria: literatura obyczajowa, romans, fantastyka
Liczba stron: 354
Jestem świeżo po lekturze książki Złodziejka wspomnień, będącej debiutem Renaty Wasilewskiej. Przyznam, że początkowo wzbudziła we mnie mieszane odczucia i dość ostrożny entuzjazm. Jestem ogromną miłośniczką powieści obyczajowych, natomiast Złodziejka wspomnień została zaprezentowana jako mix książki dla starszej młodzieży i osób dorosłych, lekka lektura pachnąca fantastyką. Przyznam, że ta fantastyka chyba najbardziej mnie zaniepokoiła, bo najzwyczajniej nie lubię, ale nie ma co się zamykać na nowe, więc postanowiłam, że zacznę, najwyżej nie doczytam. Tymczasem dałam zaskoczyć się autorce, która poprowadziła mnie od pierwszej do ostatniej strony w sposób bardzo płynny i przyjemny.
Złodziejka wspomnień — czego możecie spodziewać się w tej książce?
Złodziejka wspomnień to (w moim odczuciu) mix kryminału, sensacji i wspomnianej już fantastyki, ale tak fajnie podany, że nie ma tu czegoś za dużo. Znajdziecie w niej perypetie Matyldy Ladro, która jest tytułową złodziejką wspomnień. Tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności z takim pomysłem na fach w ręku, podpowiem, że bohaterka zajmuje się kasacją, czyli usuwaniem niechcianych przez właściciela wspomnień. To zdolności paranormalne, które posiada zaledwie garstka ludzi. Matylda prowadzi biznes razem ze swoimi przyjaciółmi (Jerry Świstak oraz Zuza Swift), współtwórcami biura. Jej dotychczas przewidywalne życie zmienia się na skutek pewnego nietypowego zlecenia. Próba odczytu wspomnień Marka Żebrowskiego okazuje się dla Matyldy i jej przyjaciół początkiem wyjątkowo niecodziennej sprawy.
Co prawda zleceniodawca nie żyje, ale ma brata, który dąży do rozwikłania zagadki śmierci Marka. Oczywiście nie będę Wam opowiadała w szczegółach tego, co dzieje się po kolei, ale uwierzcie mi, nie brakuje tu punktów zaskakujących. Wraz z pojawieniem się Filipa w świecie Matyldy rozkręcają się różne akcje. W tle rodzi się plan zabójstwa, dzieją się pościgi, porwania, tajemnice i pojawia się kot, który nie bez znaczenia dostał imię Cug. Pojawiają się też dziwni ludzie, którzy zdecydowanie nie chcą, aby tajemnice odkryte wcześniej przez Marka wyszły na światło dzienne.
Jednocześnie Czytelnik przygląda się nietypowej relacji pomiędzy Matyldą a Filipem, bo Filip też ma swoje tajemnice, których nie zamierza od początku zdradzać i Bóg wie, w którą stronę to wszystko idzie. To znaczy, domyślałam się, że coś grubszego z tego może wyniknąć, ale jak to się skończy, tego do końca nie odgadłam. Autorka poprowadziła akcję sprawnie i momentami zaskakująco, szczególnie na samym końcu.
Renata Wasilewska w Złodziejce wspomnień pozostawiła Czytelnikom przestrzeń do tego, by poznali się z bohaterami i ich polubili. Ja szybko się wciągnęłam w całą akcję i w relacje pomiędzy postaciami, co bardzo mi odpowiadało. Akcję urozmaicają wątki poboczne, chociażby istnienie babci Stefani czy niezawodnej sąsiadki, najlepszego monitoringu w bloku, jaki tylko może być.
Moje wrażenia po lekturze
Może ta książka nie jest wypakowana emocjami po brzegi, ale podtrzymuje cały czas uwagę, ciekawi, chwilami rozśmiesza. Czyta się ją bardzo płynnie, nie ma dłużyzn. Ponieważ Złodziejka wspomnień to sprawny debiut autorki, ciekawa jestem, jak poradzi sobie z kolejnymi pomysłami, bo szczerze jej tego życzę, żeby weny na kolejne książki nie zabrakło.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Autorką – Renatą Wasilewską