Znajdziesz mnie w cieniu guayacán – Zbigniew Zborowski
Tytuł: Znajdziesz mnie w cieniu guayacán
Autor: Zbigniew Zborowski
Oprawa: Twarda
Liczba stron: 478
Rok wydania: 2022
Wydawnictwo: Czarna Owca
Znajdziesz mnie w cieniu guayacán to książka, która na pewno porusza i zmusza do myślenia, ale też powieść zupełnie inna niż ta, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Przynajmniej ja jestem. Pół wieku historii zamknięte w niespełna pięciuset stronach to niewiele, by naprawdę zaprzyjaźnić się z bohaterami, tym bardziej że jest ich naprawdę sporo.
Miałabym duży problem, gdybym chciała wytypować najważniejsze postaci. Zosia i Adam? Niewątpliwie to od nich zaczyna się drugi tom sagi Zbigniewa Zborowskiego. Jednak nie da się pominąć Franka Wilczyńskiego (niegdyś de Ville) i noszącej to samo nazwisko Moniki – uwikłanej w trudne małżeństwo kobiety, która desperacko pragnie odzyskać dziecko porwane przez ojca. A to zaledwie początek. Po drodze mamy jeszcze Marianne de Ville, która najpierw szuka w Argentynie swojego niemieckiego kochanka, później próbuje szczęścia w Meksyku, szefując lokalnym przemytnikom narkotyków. Jest też Masza Młynarska – wysoka rangą rosyjska żołnierka albo może szpieg. Jest Wiktor, syn Zosi i Franka, a także Anna, córka Zosi i Adama, późniejsza żona przybranego syna własnego ojca. A żeby nie było zbyt europejsko, to mamy jeszcze Wietnamkę Tuyen i jej córkę Xuan, która w późniejszym czasie zasłynie jako handlarka na legendarnym warszawskim Bazarze Różyckiego. Xuan jest córką Adama, ale on sam o tym nie wie.
Uff, chyba wymieniłam wszystkie najważniejsze postaci. Tocząca się na kartach książki historia to wzajemne przenikanie się ich losów, spotkania i powroty, nieoczekiwane – a przecież na przestrzeni czasu całkiem naturalne – koleje ich życia. A wszystko to na tle powojennej Polski i jej trudnej polityki, ale też jeszcze trudniejszej polityki moskiewskiej, wojny w Wietnamie, wzajemnie zwalczających się gangów w Meksyku, uroczych klubów Paryża. Po drodze odwiedzimy jeszcze Afganistan, Algier, Argentynę, na sam koniec wdepniemy na chwilkę do Szwajcarii.
Jak napisałam wyżej, trudno zaprzyjaźnić się z bohaterami, których spotykamy tylko w najważniejszych momentach ich życia. Rozdziały są bardzo krótkie, a między jedną a drugą „migawką” potrafi minąć kilka lat. Mimo to muszę przyznać, że autor naprawdę się postarał. Plastyczny język sprawia, że wszyscy bohaterowie są bardzo wiarygodni, trójwymiarowi, a ich przeżycia i emocje jak najbardziej realne.
Znajdziesz mnie w cieniu guayacán trafiła do mnie na początku wojny rosyjsko-ukraińskiej i muszę uczciwie powiedzieć, że pierwsze strony książki opisujące końcówkę drugiej wojny światowej i Powstanie Warszawskie były dla mnie bardzo trudne do przebrnięcia. Mocno dały mi w kość realistyczne opisy, szczególnie tego, co niosła Wisła, którą usiłowali przepłynąć bohaterowie. Osoby o słabych nerwach proszone są o nieczytanie tego na dobranoc. Później już było trochę lepiej, aczkolwiek realia stalinowskiej Polski także sprawiały, że przysłowiowy nóż się w kieszeni otwierał. No ale to historia prawdziwa, niezmyślona, warto ją znać.
Czy w takim razie książka ma wartość historyczną? Hmm… nie jestem ekspertem od tych spraw, ale zaryzykuję, że tak. Obstawiam, że jeśli polskie realia zostały dość wiernie opisane, to wszystkie inne też. Przynajmniej tak to wygląda.
Znajdziesz mnie w cieniu guayacán to druga część sagi Zbigniewa Zborowskiego. Część pierwsza nosi tytuł Spotkajmy się zanim przyjdzie zima. Niestety nie dane mi jej było przeczytać i mocno to odczułam. W Znajdziesz mnie w cieniu guayacán nie ma wprowadzenia w historię bohaterów ani długiego przedstawiania ich. I słusznie, bo to wszystko powinno być czytelnikowi dobrze znane. Dlatego, zanim sięgniecie po drugi tom, koniecznie przeczytajcie pierwszy. Może łatwiej będzie Wam zrozumieć, o co chodzi z dwiema połówkami carskiej monety. Ja wiem tylko tyle, że istnieją i są tak ważne, że można dla nich nawet zabić. Niestety ta historia nie doczekała się wyjaśnienia, co jest w sumie dobrym zwiastunem dla fanów Zborowskiego – będzie trzecia część sagi. Początkowo było to tylko moje przypuszczenie spowodowane faktem, że zakończenie drugiego tomu jest bardzo otwarte, a gdybym chciała być uszczypliwa, to bym powiedziała, że wcale go nie ma. Uznałam, że trzeci po prostu musi być, a później znalazłam potwierdzenie w internecie. Będzie!
Mimo faktu, iż Znajdziesz mnie w cieniu guayacán to raczej urywki i wycinki z życia różnych ludzi, które składają się w jedną całość niż spójna historia opowiedziana od A do Z, to muszę przyznać, że czyta się to bardzo dobrze, wręcz wyśmienicie! I weźcie łaskawie pod uwagę, że ja takowych książek nie czytam (ta trafiła w moje ręce przypadkowo), więc tym bardziej warto zainteresować się nią bliżej. Skoro podobała się mnie (nie czytam książek historycznych, a po obyczajowe sięgam góra kilka razy w roku), to na pewno spodoba się osobom, które właśnie taką literaturę preferują. Obstawiam, że będą wręcz oczarowane.
Dla kogo jest Znajdziesz mnie w cieniu guayacán? Z pewnością dla fanów historii opowiadanej oczami jej bohaterów, dla tych, którzy lubią książki „o życiu”, dla miłośników niespiesznie snutych opowieści, w których na zmianę przeplatają się dobro i zło, radość i smutek, śmiech i łzy. Bez oporów dałabym tę pozycję młodzieży, może nawet wpisała na listę lektur szkolnych.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca
PS. Tytułowe guayacán to jakieś meksykańskie drzewo. Nie przywiązujcie do niego wagi, nie o tym jest książka, a samo drzewo pojawia się tylko na chwilę 😉