Zniewalający opiekun – Kristen Ashley
Tytuł: Zniewalający opiekun
Autor: Kristen Ashley
Liczba stron: 510
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Akurat
Pamiętacie Roxanne z książki Od pierwszego wejrzenia? Nie zorientowałam się w pierwszym momencie (co w sumie dobrze świadczy o książce i o autorce), ale była to kolejna część serii Rock Chick. Nie powiem, że świadomość ta zmusiła mnie do przeczytania wszystkich poprzednich i następnych, bo bez przesady. Jednak z pewną ciekawością, pomieszaną z chęcią przeczytania czegoś bardzo lekkiego i niewymagającego (wiecie, ten przedświąteczny kocioł na wszystkich frontach daje się we znaki), sięgnęłam po najnowszą propozycję Wydawnictwa Akurat: Zniewalający opiekun. Jeśli wierzyć wujkowi Google, jest to siódma część serii, a całość liczy sobie dziewięć tomów.
Od razu Wam powiem, że fakt, iż z poprzednich sześciu tomów przeczytałam jeden i to wcale nie pierwszy, w żaden sposób nie utrudnił mi zrozumienia, o co chodzi w książce. Zapewne gdybym znała wszystkie tomy, łatwiej przyszłaby mi identyfikacja bohaterów, bo autorka nie skupia się na przedstawianiu ich, ale też dokładne zrozumienie kto z kim, od kiedy i dlaczego nie jest do niczego potrzebne. Głównych bohaterów nie da się przegapić i z nikim pomylić, a to najważniejsze.
Na ile zdołałam się zorientować, wszystkie części serii zostały stworzone według tego samego, dość prostego schematu. Ona jest zniewalająco piękna i ma poważne kłopoty, on niczym rycerz na białym koniu przybywa ją ratować. Oczywiście jest zabójczo przystojny, przy tym niezwykle męski, a jednocześnie doskonale rozumiejący kobiety i ich potrzeby. Cierpliwy, wyrozumiały, aczkolwiek stanowczy. No wiecie – taka bajka dla dorosłych kobiet. No bo czy istnieją faceci bez wad? W książkach Kristen Ashley jak najbardziej. Jest ich cała masa, wszyscy stanowią zgraną paczkę, a ich kobiety przyjaźnią się niczym papużki nierozłączki.
Tym razem kłopoty dopadły Sadie Townsend, córkę bogatego i bezwzględnego króla narkotyków. Od jedenastego roku życia, w którym w tajemniczych okolicznościach zniknęła jej matka, Sadie była wychowywana przez ojca i stale otoczona jego współpracownikami od szemranych interesów. Życie nauczyło ją przywdziewać maskę Lodowej Księżniczki, za którą skutecznie chowała się przed całym światem. Interesami ojca tak naprawdę się brzydziła, niemniej trzeba przyznać, że dopóki Set Townsend czuwał, była bezpieczna. Jego aresztowanie przywiodło kłopoty.
Kiedy boss przestępczego świata znika za kratami, rozpoczyna się walka o schedę po nim, a Sadie dziwnym trafem stała się jej częścią. Tylko że ona wcale nie miała ochoty wiązać się z kimś pokroju jej ojca, nie interesowały jej jego sprawy i spuścizna po nim. Chciała wieść swoje, na wskroś uczciwe, życie. Jednak chcieć nie zawsze znaczy móc, nawet jeśli zamiary są tak chwalebne. Mafia nie odpuszcza.
Sadie, przeczuwając, że czekają ją kłopoty, poprosiła o ochronę Lee Nightingale’a, właściciela firmy zajmującej się usługami detektywistycznymi i ochroniarskimi. Zanim jednak ją otrzymała, przydarzył się bardzo niemiły incydent.
Hector Chavez jest jednym z pracowników Lee, a do tego byłym agentem DEA, amerykańskiej instytucji do walki z narkomanią. I, o ironio losu, to właśnie on przyczynił się do aresztowania Seta Townsenda. Przeniknął do jego organizacji i przez długi czas był jego zaufanym współpracownikiem. Oczywiście Sadie poznał już wcześniej i nawet podejrzewał, że pod maską Lodowej Księżniczki kryje się bardzo gorąca kobieta, jednak nic z tej znajomości nie wynikło. Tym razem sprawy przybierają zupełnie inny obrót, a Hector całą historię traktuje bardzo osobiście, mimo iż wcześniej nic go z Sadie nie połączyło. Właściwie trudno zrozumieć, skąd nagle tyle żaru w tym facecie, ale – na ile zdołałam się zorientować – u tej autorki miłość od pierwszego wejrzenia to standard. Zresztą z Sadie jest bardzo podobnie. No wiecie, ten trudny do wyobrażenia zwierzęcy magnetyzm, motyle w brzuchu i takie tam.
Uczciwie muszę przyznać, że ta część podobała mi się o wiele bardziej. Sadie nie jest pustą lalką, która tylko chodzi na imprezy i robi zakupy. Ma swoją galerię, w której ciężko pracuje. Fakt, jest bogata, ale to akurat nie jest zasługą jej ojca. Mimo naprawdę poważnych problemów usiłuje brać życie w swoje ręce i jakoś nim kierować. Co nie zmienia faktu, iż bez oporów złożyła swój los w ręce Hectora. Niemniej muszę przyznać, że autorka wykazała się większą dojrzałością, tworząc tę część serii. Bohaterowie są zdecydowanie plastyczniejsi, całość bardziej realistyczna. Jak na romans przystało bardzo lekka, optymistyczna, nasycona erotyzmem i nieskomplikowana.
Dla kogo jest Zniewalający opiekun? To typowo kobieca literatura, po którą na pewno chętnie sięgną licealistki (przynajmniej ja w ich wieku maniacko czytałam romanse), a także panie w wieku senioralnym. Nie wiem, w czym rzecz, ale zauważyłam, że one chętnie czytają takie książki. Nie wiem, czy jest sens polecać tę książkę mężczyznom, ale ja swojemu mężowi podsunę 😉 To rzecz raczej dla romantyków i marzycieli niż pragmatyków. Wątek sensacyjny jest w sumie dość słabo zarysowany, więc jeśli ktoś jest przede wszystkim wielbicielem sensacji i kryminałów, nie będzie miał czego tu szukać.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Akurat