Zwyczajne wakacje z rodziną Janssonów – Martin Widmark i Petter Lidbeck
Tytuł: Zwyczajne wakacje z rodziną Janssonów
Autorzy: Martin Widmark i Petter Lidbeck
Wydawnictwo: Mamania
Oprawa: twarda
Liczba stron: 128
Zwariowana rodzina Janssonów, którą poznaliśmy całkiem niedawno w pierwszej części zatytułowanej „Zwyczajny tydzień z rodziną Janssonów”, powraca w nowej opowieści. Tym razem tata, mama, dziadek nazywany Generałem, sześcioletnia Kajsa i dziewięcioletni Alvin oraz czworonogi Truls, wyruszają w rowerową podróż na wakacje.
Początkowo rodzice nie są zadowoleni, bo woleliby zostać w domu i robić to, co lubią najbardziej, tzn.: tata do znudzenia kosiłby trawnik i grzebał przy swojej kosiarce, a mama całymi dniami oglądałaby telewizję. Ale dosyć szybko przekonują się, że letnie ferie na kempingu mają swój urok i można przeżyć na nich niejedną przygodę.
Rzec by można, że wczasy zaczynają z przytupem, bo już na dzień dobry tata Jansson doprowadził do szewskiej pasji właścicielkę kempingu, paląc gumę na korcie tenisowym, który (prawdopodobnie) sama wcześniej przygotowała. W związku z tym kobieta (za karę) oznajmiła, że urocze miejsce, w którym mieli rozbić swój namiot, jest już zajęte i wygoniła ich wprost do ponurego świerkowego lasu.
Jednakże to, na szczęście, nie popsuło nikomu wakacji, wręcz przeciwnie, przebywanie pośród natury (z dala od domu, szkoły i pracy) dostarczyło wielu zabawnych chwil i sytuacji, a czytelnikom sporo powodów do śmiechu.
Mam wrażenie, że czytając pierwszą część opowieści o rodzinie Janssonów, nie uśmiałam się tak bardzo, jak podczas tej. Serio, ubawiłam się niemal do łez, gdy mama podstępem namówiła swojego męża, by poszedł przeprosić właścicielkę kempingu, a następnie pożyczył od niej kosiarkę do trawy, którą później jeździł tak długo, aż skończyło się paliwo i wrócił do namiotu nadąsany.
Parskałam śmiechem, gdy rodzice Kajsy i Alvina, wraz z rodzicami Aliego i Fatimy – ich sąsiadów, których poznaliśmy w pierwszej części i którzy również przyjechali na wakacje (kamperem ? ), postanowili zbudować więzienie dla mrówek biegających licznie po lesie. A później z patyków zbudowali malutkie bramki i zorganizowali mecz, poniekąd piłki nożnej, w którym stanęły przeciwko sobie mrówki i pająki 😀
Solidnie ubawiłam się też śledząc perypetie Generała, który na stare lata, odnalazł swoją miłość – albo raczej odwrotnie, to ona znalazła jego ? I w imię tego uczucia wyrzekł się uwielbianej przez niego kiełbachy oraz sałatki z krewetkami.
Jest zabawny wątek o niemieckich naturystach, biegających nago po plaży i o zabawie na korcie tenisowym, w której główną rolę odegrały krowy zostawiające placki na różnych jego częściach… – nawet nie będę Wam zdradzać szczegółów, żeby nie odebrać Wam frajdy z samodzielnego zapoznania się z tą historią od A do Z ?
Powiem Wam tylko, że „Zwyczajne wakacje z rodziną Janssonów” wcale nie są zwyczajne! Autorzy, Martin Widmark i Petter Lidbeck, solidnie popłynęli z nurtem swojej wyobraźni i humoru. Dzięki temu wakacyjna opowieść o nietypowej rodzince – gdzie rodzice zachowują się jak dzieci, a one jak dorośli (przypominam na wypadek, gdyby ktoś jeszcze nie znał Janssonów), jest niezwykle ciekawa i przezabawna. Ktoś może pomyśleć, że momentami dziwna, ale prawdę powiedziawszy, taka jest właśnie rodzina Janssonów, dlatego nikogo nie powinno dziwić to, co wyrabiają i jakie przygody przeżywają ?
Z pewnością jest to idealna lektura na wakacje, na szalony i beztroski czas. Książka w sam raz do wspólnego czytania i „rechotania” oraz samodzielnego przez młodych czytelników – historia ta bawi w zasadzie od samego początku i nie ma tutaj mowy o nudzie ?
Książka, tak jak poprzednia, napisana jest prostym językiem, zrozumiałym dla dzieci. Rozdziały nie są długie, do tego dopełnione zostały kolorowymi ilustracjami, które w pełni obrazują treść. Reasumując, nie sądzę, by komuś ta pozycja nie przypadła do gustu! ?
Polecam!
…
Dziękuję wydawnictwu Mamania za przekazanie recenzenckiego egzemplarza książki.