Zwyczajny tydzień z rodziną Janssonów – Martin Widmark, Petter Lidbeck
Tytuł: Zwyczajny tydzień z rodziną Janssonów
Autor: Martin Widmark, Petter Lidbeck
Ilustracje: Pelle Forshed
Wydawnictwo: Mamania
Oprawa: twarda
Liczba stron: 124
„Zwyczajny tydzień z rodziną Janssonów” to nowa opowieść Martina Widmarka oraz Pettera Lidbecka, o totalnie nieszablonowej rodzinie. W jej skład wchodzą tata, który pracuje w banku, nie cierpi nosić krawatów, bo strasznie go swędzą (jak twierdzi) , a w wolnych chwilach lubi grzebać przy swojej kosiarce. Mama – sprzedająca domy i mieszkania, jako pośredniczka nieruchomości. Lubi oglądać telewizję i, co śmieszne, zawsze chce jej się siusiu, gdy jedzie autobusem 😉 Dziadek, nazywany Generałem – to człowiek o twardych zasadach, wszędzie widzi wrogów, do których lubi strzelać ze swojej strzelby. No i oczywiście dzieci: dziewięcioletni Alvin i sześcioletnia Kajsa oraz pies Truls.
Rodzina Janssonów na pierwszy rzut oka wygląda normalnie, jak przeciętna familia, ale bez wątpienia stanowią niestandardowy model. Dzieciaki codziennie rano budzą swych rodziców i wyprawiają ich do pracy, tzn. szykują im śniadanie, podpowiadają co mają na siebie włożyć, znoszą ich kłótnie przy stole o to, kto kogo dzisiaj podsiadł lub kto, kogo popchnął… No i oczywiście odprowadzają do miejsc pracy. W tym celu część drogi pokonują autobusem, w którym mama każdego dnia przezywa się z kierowcą (wytykając mu, że jest grubasem) i marudzi, że chce jej się siusiu.
Alvin i Kajsa po odstawieniu rodziców do miejsc pracy, udają się do swojej szkoły, a po lekcjach odbierają mamę i tatę. Choć czasem zostają wezwani wcześniej przez pracodawcę, gdy ich rodzice narozrabiają. Jak np. wtedy, gdy Alvin miał klasówkę z matematyki, a szef taty zadzwonił do niego prosząc, by odebrał swojego ojca, bo ugryzł koleżankę, za to, że śmiała się z jego krawata.
Wydaje się to co najmniej dziwne i śmieszne, prawda? Ale mówiłam Wam, że rodzina Janssonów jest nietuzinkowa. U nich role się odwróciły i to dzieci zajmują się rodzicami, nie odwrotnie. Chociaż jedno pozostało bez zmian – młodzi chodzą do szkoły, starsi pracują. Z tym że Alvin i Kajsa muszą odbierać mamie i tacie ich wynagrodzenia, bo inaczej przehulają je na bzdety. Już raz się tak zdarzyło, że w dniu wypłaty dzieciaki nie zdążyły przechwycić z rąk pracodawców kopert i mama wydała swoją pensję na największy i najdroższy telewizor, jaki znalazła, a tata sprezentował sobie nową, wypasioną kosiarkę do trawy. Później cała familia zmuszona była żyć na owsiance przez długi czas.
Rodzice, jak w przypadku zwykłych dzieciaków (rodzeństwa), ciągle się kłócą, przezywają, popychają i wzajemnie na siebie skarżą. Wybrzydzają w posiłkach, unikają sprzątania i nie chcą chodzić z Alvinem oraz Kajsą do muzeów, czy teatrów w ramach coniedzielnej tradycji ukulturalniania. Uczęszczają za to na lekcje pływania (tata strasznie boi się wody) i treningi unihokeja wraz z innymi rodzicami.
Do ich zwariowanej rodziny dołączył też mały piesek, Truls, którego dzieciaki podarowały rodzicom (po ich częstych prośbach), z myślą, że to nauczy ich obowiązkowości oraz troski. Jak nietrudno się domyślić po początkowej euforii, mama i tata sprzeczali się codziennie o to, kto ma wyprowadzić Trulsa na dwór.
No i jest też dziadek, który jak wspominałam wcześniej – wszędzie węszy wrogów i strzela nawet do swoich sąsiadów. Zjawa się ni stąd ni zowąd, czając się w oknie i wystawiając przez nie swoją strzelbę lub wpadając z impetem do domu i strzelając na oślep, wierząc, że atakuje nieprzyjaciela.
W rodzinie Janssonów z pewnością nigdy nie jest nudno, ani zwyczajnie. Wręcz przeciwnie, wszystko jest na opak – rodzice zachowują się jak małolaci, a dzieciaki mają pełne ręce roboty, wypełniając obowiązki, które w rzeczywistości należą do dorosłych.
„Zwyczajny tydzień z rodziną Janssonów” to ciepła i zabawna opowieść popularnego autora (jednego z ulubionych mojego syna), Martina Widmarka, którego dobrze znamy z serii książek o przygodach Nelly Rapp, młodych detektywów z Biura detektywistycznego Lassego i Mai, czy poruszających historii typu „Dom, który się przebudził”, a także „Tyczka w krainie szczęścia”.
Współautorem książki jest Petter Lidbeck, proste ilustracje stworzył Pelle Forshed, a za publikację tradycyjnie już w przypadku Lektur Martina Widmarka, odpowiada wydawnictwo Mamania.
Książkę polecam do czytania w każdym momencie dnia, nawet tuż przed snem, ponieważ jest lekka, przyjemna, no i zabawna, dzięki czemu czyta się ją szybko oraz z zaciekawieniem co też nowego i śmiesznego wydarzy się w niezwyczajnej rodzinie Janssonów? 😉
…
Dziękuję wydawnictwu Mamania za przekazanie recenzenckiego egzemplarza książki.