Zabawa 14 maja 2012

Kto Ty jesteś? – Polak mały!….. Czyli słów kilka o patriotyzmie w wychowaniu

Patriotyzm, to słowo kojarzące mi się z najwyższymi wartościami. Bóg, Honor, Ojczyzna. Słowa te niosą bardzo emocjonalny przekaz – wpajano mi to w szkole, wpajano w rodzinie. Jak wielkie mają one znaczenie, rozumiem jeszcze mocniej, jako nauczyciel historii. To co dla innych jest tylko zakurzoną przeszłością, dla mnie żyje w pamięci o czynach i bohaterstwie przodków.

Jako Matka i Polka chcę wpoić mojemu synkowi szacunek dla tradycji, świadomość pochodzenia oraz dumę z bycia Polakiem. Przeraża mnie to, że często trafia mi się młodzież, dla której marszałek Piłsudski to „ pan z wąsem”, a Kościuszko kojarzony jest z tego że był. Nie wiem jak można budować przyszłość kraju, nie mając świadomości jego przeszłości, jak unikać błędów, popełnianych już wcześniej. Nie chcę, aby mój syn w dobie europeizacji, postrzegał Polskę jako „wieś” i wstydził się kiedykolwiek pochodzenia. Odnoszę nieodparte wrażenie, że chcąc dogonić Zachód pod wieloma względami, zatracamy się w tym dążeniu, i jeszcze chwila, a dzieciaki zalewane falą angielszczyzny, nie będą umiały wysłowić się poprawną polszczyzną.

Nie wiem, w jaki sposób inni rodzice planują budować, lub już budują świadomość narodową swoich dzieci, i czy dla nich samych jest to sprawa bliska sercu, ale jedno wiem na pewno – kilka godzin historii w szkole tej sprawy za nich nie załatwi. Nie namawiam nikogo do zamęczania „na dobranoc” pociechy opowieściami o bitwie grunwaldzkiej, ale wybranie się z dzieckiem na inscenizację takiego wydarzenia, jak najbardziej.

Świetną lekcją historii i jednocześnie doskonałym wzmocnieniem więzi między pokoleniowych są rozmowy młodych ze starymi. Kto lepiej opowie o wojnie czy czasach komuny, niż ten kto sam tego doświadczył? Nie trzeba ślęczeć nad książkami, aby orientować się w przeszłości, są muzea, są tematyczne wystawy. Wystarczy tylko odrobinę zaangażowania, aby barwy biało – czerwone nabrały szczególnego znaczenia nawet dla najmłodszych, a dla starszych orzeł na piersi pojawiał się nie tylko z okazji meczów polskiej reprezentacji.

To są moje przekonania, moje wartości, a jak Drogie Matki Polki wygląda Wasz ogląd na sprawę? Podzielcie się Waszymi przekonaniami, tym czy Wasze dzieci są dumne z bycia Polakami, i czy dla was samych ta kwestia ma tak wielkie znaczenie jak dla mnie?

Źródło zdjęcia: SXC

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
11 lat temu

Zgadzam się. Dziś zapominamy a często wstydzimy się ojczyzny – nierzadko dzięki naszej cyrkowej arenie politycznej. Ja sama łapię się na tym, że już niewiele zostało w mojej głowie z wiedzy o naszej przeszłości- jednak na szczęście mi to przeszkadza, więc staram się nadrabiać własną niewiedzę. A gdy przyjdzie na to pora, wrócę na karty podręcznika historii w towarzystwie mojej córki 🙂

Barbara Heppa-Chudy
11 lat temu

Mój synek gdy skończył 2 latka nauczył się wierszyka „Kto ty jesteś?” – na tamten moment niewiele z tego rozumiał, ale recytował dzielnie kilka razy na dzień.
Teraz jako trzylatek wie, że mieszka w Polsce. Pewnie z następnymi latami przyjdzie czas na rozszerzanie wiedzy z zakresu patriotyzmu.

Grymułka
Grymułka
11 lat temu

Ja tam im dalej „w las”, tym bardziej jestem dumna z tego, że jestem Polką! I to jest fantastyczne! Już nawet pomijając historię a skupiając się na dniu dzisiejszym… Jest masa rzeczy, z których możemy być dumni! Obok tego jest jeszcze sporo „buractwa” i głupoty, ale nie ma kraju, nie ma miasta, nie ma podwórka, na którym by tego nie było! Nigdy nie byłam orłem z historii, ale co nieco do głowy weszło.. i przeraża mnie fakt, że dzisiejsze dzieci pozbawiane są lekcji historii na rzecz „cięć budżetowych” itp. Jednak z drugiej strony… jakże ważna jest rola nauczyciela! Pamiętam, że… Czytaj więcej »

Żaklina Kańczucka
11 lat temu
Reply to  Grymułka

Chyba miałyśmy tego samego nauczyciela 😉 a co do reszty- pięknie napisane, nie sposób się z tym nie zgodzić…

Milena Kamińska
9 lat temu

tłumaczę, przeprowadzamy różne rozmowy, poznaje symbole Narodowe

Zabawa 9 maja 2012

Wakacyjne dylematy mamy i taty

Nadeszła wyczekana ciepła wiosna a z nią planowanie wakacji. Te będą szczególne, spędzone razem z naszym synkiem. Pierwsze wakacje we trójkę. No i zaczęły się małe schody i multum pytań w głowie. W końcu jestem żółtodziobem w dziedzinie planowania wakacji z dzieckiem.

Jedno co wiedziałam to to, że teraz na pierwszym miejscu staną wygody i potrzeby naszego dziecka. Po pierwsze gdzie jechać nad morze czy w góry? Wybór padł nad morze. Czemu? Stwierdziliśmy, że maluch najlepiej tam spędzi czas. Woda, piasek i obszerny teren do biegania. Drogocenny jod, czyste powietrze i słoneczko. Kolejny etap wakacyjnych planów: Miejscowość. Rzut okiem na mapę i  wybrana. Ulokowana w takim miejscu Polski byśmy za 1 pobytem mogli odwiedzić kilka miejsc spędzając aktywnie wypoczynek, nie wylegując się wyłącznie na plaży. Nadszedł czas na przeglądanie ofert pensjonatów i ich porównywanie. Zajęłam się tym sama – mąż stwierdził, że zrobię to najlepiej. Na kartce wypisałam swoje priorytety jakimi będę kierować się przy wyborze noclegu i zaczęłam wertować strony internetowe.

Przede wszystkim szukałam ośrodka w którym możemy aktywnie spędzić czas nawet w razie niepogody w atrakcyjnej cenie i dobrych warunkach. Jak wiadomo pogody nie możemy zaplanować, a matka natura niekiedy bywa przekorna. Oczywiście cena też odgrywała dużą rolę, chciałam byśmy spędzili wakacje w fajnym miejscu, w dobrych warunkach, a zarazem nie rujnując naszego budżetu przeznaczonego na ten cel. Cena nie powinna być za bardzo wygórowana, raczej w granicach rozsądku. Tu każdy ma swoje „pułapy” wiec pomijam te kwestię. Znalazłam takie miejsce, w którym mamy basen zewnętrzny i wewnętrzny, salę zabaw dla dzieci i plac zabaw oraz inne atrakcje dla dużych i małych na pogodne i niepogodne dni. Pensjonat znajduje się blisko lasu, więc cisza i spokój  od miejskiego zgiełku zagwarantowane.  Ośrodek przyjazny rodzicom – dziecko do 3 roku życia przebywa za darmo i wyżywienie również ma za free.  Zapewnia najpotrzebniejsze rzeczy dla małych dzieci, typu łóżeczko do spania, wanienkę czy krzesełko do karmienia oraz dostęp do pralki. Co prawda z wanienki nie skorzystamy, ale łóżeczko jak najbardziej się przyda i odpadnie problem zakupu turystycznej miejscówki dla małego podróżnika. To była kolejna rzecz z listy. Posiłki kolejny element wyliczanki. I tu mały problem- oferta noclegowa z dostępem do kuchni czy stół szwedzki. Z synkiem nie mamy problemu, bo jada to co my. Pomyślałam więc, że nie będzie problemu z posiłkami serwowanymi w Pensjonacie. Stół szwedzki ma to do siebie, że pewno spokojnie znajdę na nim odpowiednie posiłki na śniadanie czy obiad dla mojego smakosza. Ważnym punktem było też wyposażenie pokoju. I wcale nie chodzi o LCD czy wi-fi bądź inne nowinki technologiczne. Podstawa to czajnik i lodówka. W końcu gdzieś muszę przechować serek, jogurt czy inny smakołyk dla synka, a mleko czy kaszkę tez zrobić na miejscu. Porażką byłoby bieganie w popłochu o 6.00 rano po całym ośrodku w poszukiwaniu czajnika i dziecko czekające na mleko.

Mam nadzieję, że dokonałam trafnego wyboru. Wszystko zostanie zweryfikowane za jakiś czas. Przede mną kolejny etap wakacyjnych dylematów: Pakownie torby malucha. Ale o tym może napisze za jakiś czas. Oczywiście podstawą będzie przyszykowanie listy.

A Wy drogie mamy macie już zaplanowane wakacje? Czym kierowałyście się przy wyborze oferty?

Źródło zdjęcia: Flickr

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Bućko
Anna Bućko
11 lat temu

U nas wakacje to odwiedziny u rodziny. Mieszkamy daleko więc trzeba. Wprawdzie dla mnie to żaden wypoczynek ale czego nie robi się dla dziadków…
Dla siebie wybiorę się z córka na plażę- od plus mieszkania nad Zatoką.

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
11 lat temu

Ja polecam wszystkim podróżnikom worki próżniowe – ostatnia wyprawa za sprawa turbo odkurzacza odniosła sukces- z 3 toreb zrobiliśmy 1 walizkę 🙂 Tylko upewnijcie się że na miejscu też będzie odkurzacz, żeby się móc spakować 🙂

Andrzej Heppa
11 lat temu

„Zajęłam się tym sama – mąż stwierdził, że zrobię to najlepiej.”

Na tym polega dobre,psychologiczne podejście do żony.Czytajcie mężowie i stosujcie.
Podbudować ego ,żona wybiera i gdyby cos nie tak ,spokojne dwa tygodnie-sama wybrałaś ,to mi głowy nie susz 😉

Sylwia Chojnowska
11 lat temu
Reply to  Andrzej Heppa

Sama zbierałam informacje i poszukiwałam miejsc a decyzja ostateczna wspólna. Wiec jakby, co to nie tylko moja będzie w tym wina. Wspólnie zadecydował 😛

Magda Kupis
11 lat temu

jeszcze nie planowaliśmy urlopu, ale w zeszłym roku odwiedziliśmy morze. poszliśmy na łatwiznę i organizacją zajęli się znajomi, którzy mieli już doświadczenie 🙂 z racji tego, że nie lubimy jeść na komendę, a konkretniej trudno czasem nam przewidzieć kiedy głodomorek będzie chciał jeść wybraliśmy opcję własnego wyżywienia, znamy miejsce gdzie jechaliśmy, więc znaliśmy też miejsca, w których bez obaw można jeść 🙂 (głównie chodziło o obiady oczywiście). wynajęliśmy mieszkanie, cena przystępna, lokalizacja bardzo dogodna- z dala od zgiełku, a jednak blisko na plażę i do miasta. mieszkanie o wysokim standardzie z całkowitym wyposażeniem- od żelazka po kostki do zmywarki. 2sypialnie… Czytaj więcej »

Sylwia Chojnowska
11 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Zgadzam się z Tobą Magda. Takowe rozeznanie także zrobione, numery tel. (apteka, przychodnia) również zapisane. Sklep ponoć dobrze zaopatrzony (jak mnie poinformowano) pod nosem. Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. Lepiej sobie zaplanować dokładnie coś i nie skorzystać z pomocy niż później w popłochu jej szukać.

Joanna Adamkiewicz
11 lat temu

Przed nami nasze pierwsze wakacje z dzidziusiem 🙂 Jeszcze nie wiem, czy gdzieś się wybierzemy, ale napewno sporo czasu spędzimy u moich rodziców. Zawsze jak jadę tam nawet na kilka dni to rozpisuję sobie co dokładnie mam zabrać, a potem w trakcie pakowania wykreślam poszczególne rzeczy z listy 🙂 Jeśli znajdziemy czas na wyjazdnad morze to napewno pierwsze co to będziemy szukać przyjaznego miejsca dla naszej córeczki 🙂 Najważniejsze, żeby nie żyć w stresie, że ktoś może usłyszeć jej wieczorny płacz czy awanturę podczas kąpieli 🙂 Przecież jefdziemy się relaksować a nie stresować 🙂 Pozdrawiam 🙂

Zabawa 7 maja 2012

Łobuz czy odkrywca?

Kiedy rodzic po raz kolejny zbiera z podłogi rozłożoną na części zabawkę, pewnie obiecuje sobie w myślach: „już nigdy więcej nie kupię nowej rzeczy”, „temu łobuzowi nie opłaca się nic dawać”, „koniec z tym”. Nasza natura „nakazuje” nam być narzekającym, pesymistycznym, mistrzowsko uprawiającym czarnowidztwo człowiekiem.

Rozumiem jednak, że 15 minutowy żywot nowego prezentu  może doprowadzić do szewskiej pasji (nie wiem tego jeszcze z autopsji). Gdy ktoś pyta Cię o Twoje dziecko, a Tobie przychodzi do głowy tylko jedno określenie: łobuz – zastanów się czy masz rację?

Osobiście uważam, że kiedy nie mamy do czynienia z psuciem zabawek ze złości, a jednak jakieś „zło” powoduje, że nie są one w całości, to mamy ogromny powód do dumy i naszym obowiązkiem jest pielęgnowanie tego co się właśnie nam wykluwa. Tak, to paradoks, jednak bardzo istotny. Kiedy dziecko rozbiera na części samochodzik to mamy dowód na to, że pod naszym dachem rośnie mały ODKRYWCA, nie łobuz. Dziecko ciekawe świata, który je otacza. To wspaniały atrybut, który niestety w naszych oczach nacechowany jest negatywnie. Gorszym jest, że często zduszamy to w zalążku – tą pasję, chęć poznania tego co kryje się przed dzieckiem.

Kiedy sama byłam mała czułam niesamowitą satysfakcję, dumę, gdy udało mi się dokonać jakiegoś odkrycia. Może to odkrycie dotyczyło tylko tego, że woda z olejem nie chce się połączyć, albo tego, że kiedy zostawimy lody na stoliku w kuchni to zamienią się w mokrą plamę, ale doszłam do tego odkrycia sama! I pewnie nasze dziecko czuje dokładnie to samo… do czasu, kiedy nie podetniemy mu skrzydeł, ukarzemy po raz kolejny.

Oczywiście zaraz odzywa się głos rozsądku, że przecież te wszystkie zabawki sporo kosztują, a w dzisiejszych czasach nikomu się nie przelewa. Teraz trzeba sobie zadać pytanie, czy nasz Odkrywca musi posiadać zabawki z najwyższej póki, przez których zakup, nasz budżet znacznie się uszczupli? Na rynku mamy dostęp do całej gamy zabawek, zarówno jeśli chodzi o ich różnorodność jak i cenę. Oczywiście nie każdy ma chęć i odwagę kupić „buble”, więc jest alternatywa – zabawki kreatywne, zmuszające dziecko do myślenia, działania, wyobraźni.

   Czasem (a może i na stałe) załóżmy różowe okulary, zobaczmy coś z zupełnie innej perspektywy, bo nie zawsze czarne musi być czarne. Optymizm pomaga żyć szczęśliwie, więc zanim ocenisz swoje dziecko, zastanów się, czy to co robi nie oznacza zupełnie czegoś innego. Doszukujmy się nawet w negatywnych cechach pozytywnych ich stron. Nie odbierajmy dzieciom pasji poznawania świata, bo nauka to nie tylko książki i szkolna ławka.

   A Wy kogo macie w swoim domu- Łobuza czy jednak Odkrywcę?

Źródło zdjęcia: Flickr

Subscribe
Powiadom o
guest

11 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
KOPECANN
KOPECANN
11 lat temu

Po tym, co przeczytałam zmieniam swoje zdanie o moim dziecku. On uwielbia majstrować przy zabawkach, ale nigdy nie zastanawiałam się nad tym, iż nie robi tego złośliwie, ale ze zwykłej ciekawości.
U nas w domu mamy parę zabawek „bubli” i w momencie kiedy zostają zepsute tak na prawdę mi nie żal – wcześniej gdy mały majsterkowicz rozbrajał zabawki, które swoje kosztowały, to wychodziłam ze skóry, złościłam się.
Teraz wiem, że mam w domu ODKRYWCĘ!

Magda Kupis
11 lat temu
Reply to  KOPECANN

Cieszę się bardzo, że mogłam przeczytać choć jeden taki komentarz!
My dorośli zapominamy, że dziecko to niezapisana karta, która tylko przez własne doświadczenia zapisuje zdania, które są najbardziej trwałe. Mimo, że dziecko z czasem nabywa umiejętność abstrakcyjnego myślenia i mimo bardzo bogatej wyobraźni nic nie zastąpi własnych odkryć, W dodatku człowiek,nawet taki młody najlepiej na własnych błędach 🙂

Bombel
Bombel
11 lat temu

Ja zawsze powtarzam naszemu Tatusiowi, ze DZIECKO MUSI JAKOŚ ODKRYWAĆ ŚWIAT ! 🙂 Nie wiem skąd ta różnica się bierze, ale kiedy Nasz syn „psoci” mąż mówi, że jest niegrzeczny i że ja mu na wszystko pozwalam…a ja się z tym nie zgadzam! Uważam, że dziecko musi pewne rzeczy dotknąć/zrobić/….. by je poznać! Nie zabraniam „wszystkiego” tylko dlatego, że tak jest wygodnie, bo nie trzeba później po dziecku sprzątać kiedy np. wyciągnie garnki z szafki (mój syn uwielbia się nimi bawić! Może w przyszłości będzie kucharzem?! 🙂 ) Moim zdaniem każdy rodzic powinien choć czasami spojrzeć na świat z punktu… Czytaj więcej »

Magda Kupis
11 lat temu
Reply to  Bombel

Bomleku u nas jest dokładnie tak samo- dla taty to psocenie, dla mnie uciecha, że mam ciekawskie dziecko, nawet uciążliwe krzyki i próby stawiania na swoim (choć są czasem uciążliwe) dla mnie są budowaniem charakteru – ja zawsze należałam do osób widzących większość rzeczy nieco inaczej, często słyszałam- „nie filozofuj tak”, a dla mnie to szukanie pozytywów 🙂

Paulina Garbień
11 lat temu

czasami trochę sie złoszczę na synka kiedy próbuje grzebać w koszu na śmieci, w szafkach w kuchni lub właśnie coś psuje, ale tłumaczę sobie, że nie mogę się za bardzo na niego złościć… przecież to dobrze, ze chce poznawać otaczający go świat, owszem grzebanie wkoszu nie jest dobrym pomysłem ale ja obracam to w zadanie do wykonania i daję mu różne rzeczy do wrzucania i jest ok, jedna szafka w kuchni jest dla niego dostępna, kaszki, puszki, makarony itp może sobie wyciągać i walać po kuchni, to jest jego mini królestwo odkrywcy 😉 niektóre rzeczy są zabronione ze względu na… Czytaj więcej »

cościk
11 lat temu

Popieram.. a co do rozwalania zabawek, to nie dziecka wina, że dostanie od nas zabawkę, którą wystarczy mocniej dotknąć i ta się rozpada 😉 Wiem co mówie, bo mamy w domu niezniszczalne ciuchcie hehe, a różne rzeczy z nimi były robione. A niektóre zabawki kupione były na raz ;(

ps. był czas, że Młodemu specjalnie dawałam śrubokręt i zabawki, aby rozbierał zabawki na części

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
11 lat temu

łobuz-odkrywca u mnie szaleje cały czas z tym że łobuz jest pozytywnym określeniem 🙂 choć czasem pojawia się czarny charakter -złośnika-psuji 🙂 ale to już inna historia 🙂

Joanna Pawlińska
Joanna Pawlińska
10 lat temu

Bardzo fajny artykuł. Ja od zawsze mówiłam, że moja córka powinna mieć na imię demolka. Niektóre odkrycia tak jej się podobały, że powtarzała je wielokrotnie. Tym sposobem mieliśmy kilka pilotów, a każdego umiałam złożyć z zamkniętymi oczami póki się całkiem nie rozpadł, kompletnie zdekompletowane zestawy szkieł, bo widocznie fajnie brzęczało tłukąc się. Na początku się wściekałam, krzyczałam, denerwowałam, nic to nie dawało. W pewnym momencie zaczęłam tłumaczyć, że się zniszczyło i już nie da się naprawić. A wiele lat później dotarło do mnie coś ciekawego. Ilu rodziców budowało wieżę z klocków i pokazywało dziecku jak zburzyć? I zawsze dawało się… Czytaj więcej »

Kinga Jurkiewicz
9 lat temu

Pół na pól

Elzbieta Mazurczyk
9 lat temu

W moim 50/50 :-):-) lobuzoodkrywca 😉

Natalia Zalewska
9 lat temu

Ł O B U Z zdecydowanie…i to płci żeńskiej… 😉

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close