Zabawa 27 października 2013

Czego Jaś się nie nauczy…

„Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”, każdy to zna, ale chyba już nie wszyscy  rozumieją. Obserwując ludzi w różnych sytuacjach mogę pokusić się o kilka wniosków. Znaczna część dorosłych uważa, że „to tylko dzieci”, więc można im więcej, sporo się wybacza. Nie umiem tego zrozumieć, mówiąc więcej, uważam to za krzywdzące dla tego przysłowiowego Jana.

Kiedy moja córka miała około roku, poszłam z nią do kawiarni. Czułam się tam źle, bo miałam wrażenie, że „ciążymy” innym gościom. Starałam się więc zająć nią tak, by nie absorbowała całego otoczenia. Fakt, trudne było to zadanie, więc do dziś nie odwiedziłyśmy wspólnie podobnego miejsca. Dlaczego? Po pierwsze było to męczące dla mnie, jaka to przyjemność picia kawy, kiedy między kolejnymi łykami musiałam (uważałam, że tak należy) zabawiać roczniaka? Po drugie, dziś sądzę, że to miejsce „dla dorosłych”, toć dzieci kawy nie pijają.

Restauracje są dla każdego, więc i dla rodzin. Nie bywamy tam często, ale zdarza się, że tam jadamy. Nie wyobrażam sobie, żeby nasza córka miała od nas przyzwolenie na bieganie między stolikami. Jest to niebezpieczne i dla samego dziecka, gości, jak i kelnerki, która z gorącymi posiłkami musi lawirować między rozbrykanymi Maluchami, których nie widać spod stołu. Przyznaję, że irytują mnie nieświadome tego dzieci, które łagodnie mówiąc próbują przemeblować lokal. A rodzice? No właśnie…. Szczęśliwi, że mają chwilę „dla siebie”, nie zwracają uwagi na to, że posiłki powinno się jeść w spokoju. Być może im nie jest to potrzebne, ale znów nawiążę do innych ludzi, korzystających z usług restauracji. A co z tym Janem? Jan prawdopodobnie będzie jednym z takich rodziców, bo sam nie pozna zasad kulturalnego zachowania się. Jaś wcale nie jest za młody, Jasiowi wejdzie to w krew o ile rodzic go tego nauczy.

Słyszałam też, że przecież są wakacje. Więc chyba kultura pojechała na wczasy (lub została w domu, w zależności od sytuacji). Czy dzieci w wakacje mogą beztrosko zakopywać na plaży papierki po lodach? Biegać po cudzych ręcznikach (przecież nie są ich)? Może się czepiam w oczach niektórych, ale kiedy jestem w miejscu publicznym/ogólnie dostępnym to staram się go współdzielić, mam świadomość, że nie jesteśmy tam sami. Kiedy naprzeciw nas idzie inna osoba, córka usuwa się na bok, by nie zajmować całego chodnika. Gdy zaczynała mówić, sama, bez upominania witała się wchodząc do sklepu, dziękowała za wszystko. A kiedy pani ekspedientka pochwaliła ją, że nie spotkała tak małego dziecka, które jest tak dobrze wychowane i pogratulowała mi, że ją tego nauczyłam – zakupy wydały mi się lekkie jak nigdy.

Apogeum mojego zażenowania było zachowanie się dzieci podczas letnich plenerowych teatrzyków. Zadziwiające było to, że Maluszki potrafiły grzecznie przyglądać się aktorom, a przedszkolaki robiły co chciały – zabierały rekwizyty, wchodziły na „scenę” (wydzielony kawałek trawnika), szarpały za stroje. Aktorzy kilkakrotnie upominali zarówno ich, jak i rodziców by przestały przeszkadzać. Tylko jeden rodzic zareagował. Szkoda, że tylko raz i bez skutku.

Zmierzam do tego, by nie odkładać nauki zasad kulturalnego zachowania się na „potem”. Potem jest waśnie dziś, tu i teraz. Żadne dziecko nie jest za małe, by móc rozpocząć taką naukę. Być może nie wszystko zrozumie, nie dostosuje się do tego pierwszego dnia, ale praktyka czyni mistrza. Bo kiedy jak nie teraz nauczymy dzieci jak zachować się w banku, urzędzie, kościele, u lekarza, w lodziarni czy na cmentarzu?

Czy jest jakieś zachowanie, które szczególnie Was denerwuje? Zdarzyło Wam się zwrócić uwagę dzieciom lub ich rodzicom?

 

Źródło zdjęcia: Flickr

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Kulinaria 23 października 2013

Jabłkowe chipsy

Przyszła jesień, która obfituje w najróżniejsze smakołyki, do jej darów na pewno możemy zaliczyć jabłka, z których można wyczarować całe mnóstwo rzeczy. Ale co jeśli nie chcemy piec, gotować, pasteryzować, a chcemy mieć coś pysznego pod ręką?

Ja znalazłam sposób – jabłkowe chipsy. Pomysłowe, banalnie proste i przepyszne! Doskonałe jako „zaspokajacz” nagłej zachcianki na coś słodkiego – taka przekąska jest idealna dla osób dbających o linię jak i dla małych łasuchów. Świetny dodatek do świątecznego kompotu z suszu, ozdoba choinkowa, składnik innych dań.

Składniki:
-12-16 jabłek,
– suszarkę do owoców, piekarnik lub ciepły kaloryfer,
– trochę czasu,
– odrobinę chęci,
– nieco cierpliwość.

Sposób wykonania:

1. Jabłka myję, obieram ze skórki, chociaż można również suszyć ze skórką, wówczas będa miały ładną kolorową otoczkę. Kroję na plasterki ok. 2 mm grubości. Ja robię to za pomocą krajalnicy – idzie bardzo szybko, a plasterki są idealnie równe. Omijam środki, by nie mieć w chipsach twardych części i pestek.

2. Rozkładam w suszarce, tak by zakryć jej powierzchnię pojedynczą warstwą. Jeśli plasterki będą na siebie nachodzić, to nic, lecz musimy pamiętać aby po jakimś czasie suszenia, mniej więcej 2-4 godzinach, poruszać nimi, odkleić od siebie.

Włączam suszarkę na 2 godziny, po czym robię przerwę, tak kilkanaście rund i mamy jabłkowe chipsy gotowe.  Jeśli suszycie w suszarce, pamiętajcie by poziomy przekładać miedzy sobą, ponieważ te najniżej suszą się najbardziej.

Jeżeli korzystać z piekarnika, najlepiej użyć tych półek, które zapewnią odpowiednią cyrkulację powietrza, można użyć również sita. Ważne jest by temperatura nie była za wysoka, może oscylować pomiędzy 50-70 stopni i co ważne – piekarnik musi być uchylony! Nie może być zamknięty, ponieważ nasze jabłkowe plasterki się upieką.

Jest też sposób dla cierpliwych – rozłożyć plastry na ściereczce i położyć na kaloryferze. Pozostaje tylko czekać na efekty, tylko czy plasterki dotrwają?

Podczas suszenia jabłkowe plastry pięknie pachną, wypełniając aromatem cały dom. Po wysuszeniu można zamknąć w szczelny słoik, pudełko i cieszyć się zdrową przekąską.

SONY DSC

SONY DSC

Zdjęcia: Magdalena

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Maria Ciahotna
Maria Ciahotna
10 lat temu

znamy, robimy – pycha, palce lizać!!! Choć ostatniej jesieni zabrakło nam czasu na ich robienie, to w tym roku na pewno znowu się skusimy 🙂

Żaklina Kańczucka
Żaklina Kańczucka
10 lat temu

Zdrowe i pyszne. Miła odmiana dla śmieciowych przegryzek.

Emocje 17 października 2013

Bo rowy będziesz kopał…

Kiedy słyszycie określenie „planowanie kariery zawodowej” i od razu przychodzi Wam na myśl student, uczeń szkoły ponadgimnazjalnej, ewentualnie gimnazjalista to popełniacie podstawowy błąd. Oczywiście planowanie kariery ich wszystkich już dotyczy, ale cały proces zaczyna się dużo wcześniej. Właściwie dotyczy dzieci z którymi wchodzimy w interakcję, czyli od pierwszych miesięcy życia. Po tych słowach pewnie część z Was stuka się w czoło i uważa to za grubą przesadę, ale od razu dementuję Wasze przypuszczenia – nie chodzi tu o wybór zawodu dla naszych pociech na początku ich drogi życiowej.

To, że dzieci jak gąbka chłoną od nas emocje i poglądy jest chyba na tyle oczywiste, że przekonywać do tego nie trzeba. I waśnie to jest kluczem i ścisłym powiązaniem z planowaniem kariery. Rodzice czy dziadkowie (często nieświadomie, a jeszcze częściej z powodu wychowywania w podobnym stylu) straszą dzieci dając za przykład pewne zawody jako rodzaj niepowodzenia i porażki życiowej, a inne znów stawiają na piedestał, tym samym dając początek owemu planowaniu kariery. Kto z Was nie usłyszał słów skierowanych do dziecka (lub do nas samych) „jak nie będziesz się uczył to będziesz kopał rowy”, „skończysz na kasie w supermarkecie”, – odbieramy takim podejściem należny szacunek tym zawodom i konkretnym osobom trudniącym się tym zajęciem. Uczymy dzieci, że „ten” jest gorszy, a już na pewno głupszy, a „tamten” to już jest ktoś, bo jest prawnikiem, lekarzem, dziennikarzem… Rozumiem, że mamy jakieś plany czy marzenia wobec naszych dzieci, ale nie możemy kierować ich życiem na tyle, by wybierać za nich ich drogę zawodową.

Chyba żaden rodzic nie chciałby, by jego dziecko (nawet to dorosłe) czuło się niedowartościowane. Dlaczego więc wychowujemy je (jako społeczeństwo) w przeświadczeniu, że jakiś zawód jest gorszy od innego, co gorsza uznajemy jego wykonywanie za karę. Tak więc już w szkole dziecko, które ma kłopoty z nauką traci poczucie własnej wartości i żyje z myślą, że będzie nieudacznikiem – w końcu rodzice go tego nauczyli. A co jeśli dziecko nie spełni oczekiwań swoich opiekunów lub jeśli jego największym marzeniem będzie praca w „spożywczaku” i właśnie to da mu poczucie spełnienia zawodowego? Pewnie towarzyszyć będzie mu poczucie winy, bo z domu wyniósł zupełnie inne wartości. Pamiętajmy też, że dzieci najefektywniej uczą się poprzez obserwację. Kiedyś byłam świadkiem jak rodzice idąc z dzieckiem komentowali niekompetencje pewnej ekspedientki słowami: „tylko takie tępaki pracują podając normalnym ludziom buty” – takie komentarze chyba powinni zachować na zupełnie inną okazję.

Uważam, że powinniśmy pozwolić naszym dzieciom na zbudowanie własnych poglądów i podejmowanie decyzji. Nie ma ludzi gorszych czy lepszych tylko dlatego, że pracują w takim czy innym charakterze. Jednemu poczucie spełnienia daje jego praca, inny pracuje tak, bo zmusiła go do tego sytuacja życiowa, jeszcze inny dopiero szuka swojego miejsca w świecie zawodów. Zamiast je stygmatyzować pokażmy naszym dzieciom ten świat, by same, bez żadnych uprzedzeń mogły zaplanować swoją karierę zawodową.

A Wy kim chcieliście zostać będąc dzieckiem?

Źródło zdjęcia: Flickr

 

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Milena Kamińska
10 lat temu

myślę o ich przyszłości ale im nie planuje jedyne co mogę zrobić to wspierać ich w marzeniach i celach życiowych, dawać wsparcie finansowe itd

Edyta Skrzydło
10 lat temu

Ja nie planuję, to ich życie i niech idą swoją drogą. Ja jedynie mogę ich wspierać i dopingować, nie mogę im wskazać konkretnej drogi. Ale ukierunkować bez nacisku 😉

Katarzyna Moskała-Czernek

O to ja chce Duśkę na synową 😉

W roli mamy - wrolimamy.pl

Jesteś pewna, że chcesz żebym była teściową Twojego syna? 😉

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close