Chociaż wydaje się to niemożliwe, już w wieku niemowlęcym można zaobserwować pierwsze symptomy dysleksji. Właśnie dlatego, gdy trafimy z dzieckiem do poradni, usłyszymy garść pytań pozornie bez sensu.
Dysleksja – pierwsze sygnały, które nie muszą, ale mogą być niepokojące
Chociaż dysleksja jest ściśle powiązana z umiejętnością czytania i pisania, już w pierwszych latach, a nawet miesiącach życia dziecka można zaobserwować sygnały świadczące o podwyższonym ryzyku tą przypadłością. Na co powinni zwrócić uwagę rodzice niemowlaków?
– Brak raczkowania. Wbrew pozorom to bardzo ważny i potrzebny etap w rozwoju dziecka, gdyż ćwiczy ruchy naprzemienne. Niepokojące w tym okresie jest także wzmożone napięcie mięśniowe.
– Późny rozwój mowy. Jeśli kilkulatek ma bardzo ubogie słownictwo, przekręca wyrazy, mówi niewyraźnie, nie umie poprawnie budować prostych zdań, rodzice mają powody do niepokoju.
– Niska sprawność motoryczna. Dzieci, które mają problemy z zachowaniem równowagi, nie są chętne do zabaw ruchowych, nie potrafią łapać piłki, są potencjalnie bardziej narażone na dysleksję.
– Niechęć do zabaw wymagających koordynacji wzrokowo-ruchowej. W drugim roku życia dzieci na ogół chętnie układają wieże z klocków, próbują rysować, układać zabawki jedna za drugą. Problemy w tego typu zabawach mogą w przyszłości zaowocować dysleksją.
– Słabo rozwinięta pamięć słuchowa. Już kilkulatek powinien umieć powtórzyć proste zdanie, nauczyć się krótkiego wierszyka lub piosenki, prawidłowo wymienić dni tygodnia. Niepokojące jest, jeśli przedszkolak tego nie potrafi.
– Słabo rozwinięta pamięć wzrokowa. Jeśli dziecko nie umie prawidłowo narysować szlaczka, ma problem z narysowaniem z pamięci prostego rysunku, trzeba liczyć się z tym, że za kilka lat zostanie u niego zdiagnozowana dysleksja.
Powyższe objawy należą do najpowszechniejszych, ale nie są jedyne. Nie zawsze występują razem. Występowanie pojedynczych może, ale nie musi jednoznacznie dowodzić dysleksji.
Dysleksja – pierwsze lata nauki
Pierwsze symptomy dysleksji bardzo często są przez rodziców lekceważone. Przyczyną nie jest brak zainteresowania, zaniedbania w wychowaniu, ale po prostu brak wiedzy. Mało kto pomyśli, że brak raczkowania w okresie niemowlęctwa może za kilka lat skutkować problemami z nauką. Dlatego dysleksja ujawnia się w pierwszych klasach szkoły podstawowej, a nawet wtedy nie jest jednoznacznie diagnozowana. Dopiero po ukończeniu przez dziecko trzeciej klasy można jednoznacznie stwierdzić, czy mamy w domu dyslektyka. Niezbędne do tego celu będą badania w poradni pedagogiczno-psychologicznej.
A co powinno zaniepokoić rodziców uczniów klas jeden-trzy?
– Skłonność do odwracania literek i cyferek – tzw. pismo lustrzane.
– Zamienianie liter miejscami.
– Niewyraźne pismo.
– Zbyt mocne lub zbyt słabe przyciskanie długopisu, ołówka, kredki do kartki.
– Problemy z czytaniem. Nie chodzi tu o to, że dziecko nie przeczyta płynnie pierwszy raz widzianego tekstu, ale nie jest w stanie nauczyć się czytać nawet po wielokrotnych próbach.
– Błędy ortograficzne. O ile są czymś normalnym na początku nauki, to w trzeciej klasie szkoły podstawowej powinny zanikać.
Dyslektyk nie znaczy niezdolny
Dzieci z dysleksją wbrew pozorom nie zaliczają się do grona przysłowiowych „tumanów”. Na ogół są to bardzo inteligentne i ciekawe świata osoby, niestety problemy z przyswajaniem wiedzy na poziomie podstawowym, brak efektów mimo ciężkiej pracy, w końcu kąśliwe słowa od nauczycieli i notoryczne otrzymywanie słabych ocen, skutecznie zniechęcają je do nauki. Rodzice na ogół dobrze znają swoje dzieci, dlatego, jeśli widzimy, że nasze dziecko ma wyraźne problemy z pisaniem i czytaniem, jednocześnie ma szerokie zainteresowania i jest chłonne wiedzy (lubi, gdy mu się czyta na głos i dużo zapamiętuje, czerpie wiedzę z filmów), warto sprawdzić, czy to nie dysleksja jest ich przyczyną. Często dzieci znają teoretyczne zasady pisowni, ale nie potrafią zastosować ich w praktyce. Co więcej, gdy czytają własny tekst powoli, są zdziwione liczbą błędów. Pośpiech nie jest dobrym doradcą dla dyslektyków. Między innymi dlatego uczniowie posiadający zaświadczenie o stwierdzeniu dysleksji mają prawo do przedłużonego egzaminu pisemnego np. na maturze.
Moje dziecko jest zagrożone dysleksją, co robić?
Teraz będzie prywata. Przed takim dylematem stałam dwa lata temu, kiedy Duśka uparcie odwracała literki i cyferki. Nie miała przy tym problemu z czytaniem, niemniej jednak pani z poradni niewąsko mnie nastraszyła. Zarazem jednak pokazała kilka ciekawych zabaw, które miały pomóc.
- Dziecko przerysowuje prosty obrazek patrząc na niego, następnie robi to samo, ale z pamięci.
- Dziecko patrzy na półkę z zabawkami. Następnie zamyka oczy, a my przestawiamy dwie zabawki miejscami. Zadaniem dziecka jest powiedzenie, co się zmieniło.
- Układanie puzzli – nigdy nie bawiłam się lepiej 😉
- Wszelkie układanki i gry planszowe, które zmuszają do ćwiczenia koordynacji na linii ręka – oko.
Kupiłyśmy też książkę, a raczej ćwiczenia o wszystko mówiącym tytule: „Słówka”. Nie wiem, czy pomogły, ale były fajne. Duśki nauczycielka też często z takich korzystała, rozpoznawałyśmy kserówki.
Pod koniec trzeciej klasy w poradni orzeczono, że dysleksja to to nie jest, niemniej jednak to pismo lustrzane jest zastanawiające (teoretycznie powinno zaniknąć do siódmego roku życia). Padła propozycja przebadania wzroku u optometrysty. I jak się okazało, to był strzał w dziesiątkę. Minimalny zez i minimalny astygmatyzm. Niby nic, ale jednak coś. Okulary korekcyjne rozwiązały problem pisma lustrzanego. Pozostało pisanie jak przysłowiowa kura pazurem. Ale to geny po linii żeńskiej, tego nie przeskoczymy 😉