Moje top 8 rzeczy, które robiłabym, gdybym nie zajmowała się dziećmi
Dzisiejszy wpis podyktowała wielka tęsknota za tak zwanym wolnym czasem. Mam trójkę dzieci, pracuję zawodowo, ogarniam dom, znajduję czas dla męża, niestety tego czasu nie znajduję już dla siebie. To ostatnio coraz bardziej mnie uwiera. Moją ulubioną porą jest wieczór – nikt nic ode mnie nie chce, do czasu, gdy budzi się któreś z moich dzieci i czar pryska.
Teraz przyznam się szczerze, że jestem sama – mąż gra z drużyną na meczu wyjazdowym, dzieci zgarnęła teściowa na spacer. Piję kawę i szkoda mi się ruszyć, bo przecież na co dzień nie mam wielu takich chwil, bym mogła po prostu usiąść i nic nie robić, a jestem już na tyle zmęczona tą ciągłą ganianiną, że nie mam ochoty rzucać się do sprzątania.
Ostatnio odczuwam bunt i jakąś wewnętrzną potrzebę zmian. Jak już uda mi się tak jak teraz usiąść, zaczynam marzyć o tym, co robiłabym, gdybym nie miała małych dzieci lub co chciałbym robić, gdy moje dzieci będą miały o dziesięć lat więcej niż obecnie.
- Czytałabym książki
Ale nie tak jak teraz, z doskoku. Oj czytałabym godzinami! Kocham czytać książki, mam swój ulubiony kącik w domu i ukochane książki. Nie żadne horrory, jakieś kryminały, tylko coś delikatnego, łagodzącego zszargane nerwy. Do tego pokal z zimnym, jasnym piwem lub kubek z gorącą melisą.
- Szyłabym na maszynie
Ile ja się naoglądam prac, które wychodzą spod palców i maszyn do szycia moich koleżanek, to głowa boli. Też bym tak chciała, bo mam maszynę do szycia, ale nie mam czasu. Ostatnie, co na niej przeszyłam, to rozerwaną ulubioną kołdrę średniego syna. Powstrzymuję się przed tym, by ją schować, bo stała się jednym z moich wyrzutów sumienia i z synonimem niezrealizowanych marzeń.
- Poszłabym na kurs prawa jazdy
I wreszcie zrobiłabym to cholerne prawko, bo na kursie już byłam jakieś 6 lat temu, niestety egzaminu praktycznego nie zaliczyłam (żeby to tylko raz …). Wydaje mi się, że nie mam talentu do prowadzenia auta i ja sama nie czuję się jakoś super zrelaksowana za kierownicą. Zdecydowanie bardziej wolę być pasażerem, niż kierowcą, niestety życie jest dość dynamiczne i brak prawa jazdy bardzo je komplikuje.
- Poszłabym na kolejne studia
Albo na jakiś kurs. Zdecydowanie tak! Uwielbiam się uczyć, mam słabość do akademickiego klimatu, nowych znajomych, zupełnie innych doświadczeń. Studia i kursy, poza wiedzą, dadzą mi również namiastkę młodości. Przynajmniej bardzo chcę w to wierzyć.
- Nauczyłabym się języka
Angielskiego, francuskiego, niemieckiego. Każdego z tych języków uczyłam się “mniej więcej” w ciągu ostatnich kilku lat. Najbardziej mi po drodze z językiem niemieckim, więc fajnie byłoby podszkolić, przypomnieć to, co już umiem i wchłonąć nową wiedzę. Poza tym znajomość języków poszerza możliwości zawodowe.
- Wróciłabym do jazdy konnej
Co tu dużo mówić, prowadzenie pod sobą zwierzęcia o tak ogromnej masie, własnym charakterze, temperamencie, jest niesamowitym doświadczeniem. Teraz tego nie robię i ze względu na mój kręgosłup i ze względu na to, że dzieciom bardziej przyda się matka sprawna, niż na wózku inwalidzkim. A wspomnę jedynie, że raz zdarzyło mi się konkretnie huknąć z siodła podczas galopu i wolałabym tego nie powtarzać.
- Poszłabym na imprezę
Wiecie ile ja już lat nie byłam na prawdziwej imprezie? Niekoniecznie na takiej, która by mnie sponiewierała, ale na takiej, żeby nie myśleć o tym, co dzieci robią w domu. Marzy mi się impreza, która byłaby czymś innym niż jedynie spotkaniem rodzinnym przy świątecznym stole.
8.Trenowałabym sztuki walki
Jakiekolwiek, byle spod ręki i nogi ogień szedł. Dla własnego bezpieczeństwa i pewności siebie.
To oczywiście nie wszystko, czego chciałabym spróbować. Mam wiele mniej i bardziej ambitnych marzeń i cichą nadzieję, że jak moje dzieciaki podrosną, będzie dane mi zrealizować choć część z nich. Życie jest zbyt krótkie, by tylko przyglądać się marzeniom i żałować, że zabrakło czasu i odwagi do ich realizacji.
A Wy o czym marzycie?
Ja wyjechałabym hmm może ciepłe kraje i zupełne lenistwo na wyjeździe : wstaję o której chcę, jem o której chcę, ubieram się kiedy mi się zechce i idę zwiedzać gdy mi się zechce 😉
Najpierw zaczęłam czytać o mężu który nie pomaga w obowiązkach domowych i teraz tutaj. Tak pracuję, jestem perfekcyjną panią domu, jeszcze jak by tego było mało to piekę ciasta. W tym kieracie jednak mam mikro ilość czasu dla siebie w sezonie jeżdżę konno a w zimie szyję ubrania dla córki, męża i siebie w tej kolejności. Na codzień jeszcze obornik wywalam od tych trzech koni…. Moją jedyną okazją kiedy mogę przysiąść na 5 minut i wypić ciepła kawę jest moja praca. A w domu mąż jeszcze ma pretensje, że się z nim kawy nie napiję spokojnie tylko ciągle coś robię!… Czytaj więcej »