Oczekiwanie na trzecie dziecko – nie ma już ekscytacji, fajerwerków i szampana…
Oczekiwanie na trzecie dziecko znacznie różni się od tego, które przeżywałam za pierwszym i drugim razem. Nie ma już takiej ekscytacji, fajerwerków i szampana (bezalkoholowego 😉 ) po każdym skończonym tygodniu, miesiącu, czy oberwanym kopniaku. Czas płynie okrutnie szybko i w zapewne zanim się obejrzę, już będzie po ptakach. Albo raczej – już będę tulić kolejnego członka rodziny.
Pamiętam jak w pierwszej ciąży odliczałam każdy skończony tydzień ciąży, jak dużo czytałam na temat poszczególnych etapów rozwoju maleństwa, jak niecierpliwie wyczekiwałam terminów wizyt u gina, bo ciekawość – co słychać u mojej fasolki? – zżerała mnie od środka.
Pamiętam, że dużą część wolnego czasu spędzałam na buszowaniu w sieci i przeglądaniu dziecięcych ubranek, pościeli, wózków, mebelków i wszystkich innych wyprawkowych gadżetów. Okropnie trudno było mi wtedy powstrzymać się przed zakupowym szałem. Ani myślałam też czekać z tym do samego końca, w myśl przesądu – żeby nie zapeszać!
Kupione malutkie ubranka od razu prałam i prasowałam (czego na co dzień nie lubię robić, a tu robiłam ochoczo), a później miliony razy oglądałam nie mogąc się doczekać, kiedy w końcu będę mogła je wykorzystać.
Tak mijały mi kolejne tygodnie, miesiące… Aż w końcu dotrwałam do półmetka i z podobną ekscytacją czekałam na finisz.
Za drugim razem też towarzyszyło mi mnóstwo emocji i sporo niecierpliwości, ale było trochę inaczej. Głównie dlatego, że nie miałam już tyle czasu wolnego i możliwości, by tak bezkarnie sobie siedzieć z nosem wciśniętym w ekran komputera. Poza tym, część wyprawki już miałam, więc nie musiałam wszystkiego kompletować od nowa.
Zdobyta wcześniej wiedza i doświadczenie pozwoliły mi również ograniczyć do minimum poszukiwanie informacji na parentingowych portalach. A wizyty u gina, choć nadal stanowiły super okazję do podglądnięcia mojej córeczki w brzuszku, to jednak nie były już tak bardzo wyczekiwane. Po pierwsze dlatego, że mniej więcej wiedziałam już, co mnie na nich czeka i co mogę zobaczyć w obrazie USG, a po drugie mając w domu przedszkolaka, czas biegł mi zdecydowanie szybciej niż w poprzedniej ciąży, więc nawet nie miałam głowy do tego, by codziennie odhaczać kolejny (ty)dzień w kalendarzu.
Do finiszu też nie odliczałam dni, ale to raczej dlatego, że przyszedł niespodziewanie, prawie miesiąc wcześniej, więc jakby nie miałam okazji do tego nerwowego wyczekiwania 😉
Z kolei trzecia ciąża to jest już całkiem inna bajka. Niby też się bardzo cieszę i ciekawość rychłego poznania kolejnego członka rodziny jest równie silna, ale tym razem nie mam już kompletnie czasu na to, by beztrosko sobie siedzieć pod kocykiem, w ciszy i spokoju, oddając się rozmyślaniom, planowaniu, czy odliczaniu.
Czas pędzi jak szalony, w ciągu dnia niejednokrotnie łapię się na tym, że od rana jeszcze na chwilę nie usiadłam, że zmęczenie dobija się do mnie niczym komornik do dłużnika, ale o chwili odpoczynku i drzemce mogę jedynie pomarzyć. Efekt tego jest taki, że tygodnie mijają, kartki z kalendarza spadają, brzuch rośnie, a wizyty u gina stały się tylko formalnością.
Do niczego już nie odliczam, bo nie mam do tego głowy, ani czasu. Rzadko czegoś szukam w sieci i czytam, bo wiele już wiem. Nie głaszczę obsesyjnie brzuszka, bo zazwyczaj ręce mam pochłonięte ogromem obowiązków. A ruchów maluszka zdarza mi się przez to wszystko nawet nie zauważać – no chyba, że on właśnie postanowi spróbować przebić się swoją stópką przez skórę, złamać mi żebro, albo zagrzebać nieprzyzwoicie nisko… 😉
I generalnie rzecz biorąc, w przeciwieństwie do poprzednich dwóch razów, nie jestem zbytnio przygotowana do powitania na świecie kolejnego dzidziusia, mimo że spokojnie może to nastąpić nawet za (około) pięć tygodni!! Jak tak teraz o tym myślę, to aż się sama sobie dziwię, bo zwykle nie lubię niczego zostawiać na ostatnią chwilę.
A tu pokoik nieprzygotowany, wózek właśnie sprzedaliśmy, niby na rzecz nowego, no ale jeszcze go nie zamówiliśmy. Fotelika nie mamy (bo poszedł razem z wózkiem) więc na chwilę obecną, co uświadomił mi kilka dni temu mąż, nawet nie miałabym jak wrócić z bobasem ze szpitala do domu 😛
Łóżeczko aktualnie zajmuje córeczka, a wypadałoby dla niej kupić nowe miejsce do spania, żeby mogła zwolnić dotychczasowe wyro dla przyszłego brata, tylko jakoś tak nam nie po drodze do sklepu meblowego. Zresztą, a propos mebli – dla maluszka mam tylko przewijak, nic więcej, więc jego rzeczy na ten moment też nie mam gdzie trzymać.
Tak prawdę powiedziawszy to mam tylko kilka ubranek, które zostały w spadku po rodzeństwie. Całą resztę muszę zorganizować. Włącznie z wyprawką dla siebie – koszuli do porodu nie mam, podkładów i podpasek też nie… No jednym zdaniem – jestem w czarnej d*pie.
Ale obiecuję sobie, że po świętach, trochę zwolnię tempo i ogarnę temat… 😉
A na pocieszenie mogłybyście powiedzieć mi matulki, że wy też tak miałyście w kolejnych ciążach i nie jestem jedyna – nieprzygotowana 😉
Nie zgadzam się z ta teoria. Znaczenie ma ile czasu minęło od ostatnich ciąż. U mnie 17 i 11. I znowu czułam to podekscytowana. Oczekiwanie nie miało końca. Zakupy mikro ubranek sprawiało radość.
Kaźda ciąża dla mnie to ekscytujący czas.
To nie jest teoria. To moje osobiste refleksje.
Każda moja ciąża jest chciana i planowana. Każde dziecko bardzo wyczekiwane, ale jednocześnie mam coraz więcej obowiązków i coraz mniej czasu wolnego – a to siłą rzeczy, nie pozwala mi przeżywać kolejnej ciąży tak samo jak poprzednich.
Ja miałam to samo. Czasem zapomniałam o tym ze jestem w ciąży – tyle obowiazkow – po narodzinach natomiast przeżyliśmy totalne zauroczenie – mam wrażenie, że poziom endorfin był podobny jak przy zakochaniu się. Cudowny, piękny czas. Świadome macierzyństwo też ma dodatkowe zalety – bardziej cieszy wszystko i mniej frustracji wywołują obowiązki i nieprzespane noce.
U mnie za kazdym razem te same emocje te same wariacje..kazdy ruch kazdy kopniak tak samo przezyty
Inaczej jest za każdym razem – nie tylko ciąże są różne, tak samo ja byłam już trochę inna. Może było mniej ochów i achów przy kolejnych ciążach, ale znowu pojawiały się inne wspaniałe rzeczy – kiedy dzieci dowiadywały się o rodzeństwie, snuły plany, czego będą bobasa uczyć… Po trzeciej ciąży (w przeciągu 4 lat urodziła nam się trójka dzieci) aż żal mi było, że to już koniec… Dlatego czwartą ciążą cieszyłam się tak, jak gdyby była pierwszą (oczywiście na ile tylko się dało). 😀
Racja – my kobiety też się zmieniamy. Z każdą kolejną ciążą dojrzewamy, a przez to inaczej przeżywamy – i nie chodzi o to, że gorzej, po prostu inaczej.
P.s. Troje dzieci w 4 lata – wow! 🙂 Jesteś cudowna 🙂 :*
tak jakoś wyszło 😉 trzecie było w planie kiedyś później, jednak pojawienie się dwóch kresek było cudowną niespodzianką 😀 a czwarta dziecinka super uzupełniła naszą rodzinkę 😀
To ile córeczek, ilu synów? 🙂
córcie trzy, synek jeden – razem drużyna nie do pokonania 🙂
Super! ?
W czerwcu urodziłam trzeciego syna. Najstarszy ma 15 lat, średni 9 lat. To było coś po tylu latach. Ciąża całkiem spoko, nawet chyba najlepiej ze wszystkich. Mój mały Wojtek eh… Co tu dużo pisać.
Różnica wieku dosyć duża – to w jakimś stopniu ma wpływ na przeżywanie. U mnie różnica wieku będzie zdecydowanie mniejsza 🙂
dla mnie było mega wyczekiwanie gdyż po 10 latach od ostatniej ciąży 🙂 czułam się super zajarana tym faktem 🙂
Noo po 10 latach to co innego 🙂 U mnie przerwa jest znasznie krótsza 😉
Nieprawda
Skąd wniosek, że moje OSOBISTE przemyślenia są kłamstwem??
To nie jest teza postawiona wobec wszystkich kobiet, to są moje refleksje…
Nieprawda czeka się za każdym razem w stanie euforii i radosci
Po pierwsze – to są moje OSOBISTE refleksje, dlatego nie rozumiem skąd wniosek, że napisałam nieprawdę?
Po drugie – nie napisałam, że trzecia ciąża mnie nie cieszy, wręcz przeciwnie! Chodzi jedynie o to, że mając już 2 małych dzieci mam tyle obowiązków i pracy przy nich, że najzwyczajniej w świecie brakuje mi czasu na to by każdego dnia rozmyślać o ciąży i przeżywać ją w taki sam sposób jak poprzednimi razy.
Kazda kolejna ciaza jest na innym etapie naszego zycia i to tez wplywa na to jak odczuwamy ciaze
Zgadza się.
A ja sie ciesze, jak przy kazdej ciazy, czekam na kazda wizyte u lekarza z motylkami w brzuchu, ale… brak czasu na odpoczynek odbija sie na mnie tak, ze czasem zapominam, ze jestem w ciazy
Najstarsza ma 3 lata, mlodsza poltora roku, a jestem w 13tc.
No właśnie – ja też czasem zapominam, że w ciąży jestem, choć bliżej mi do finału niż początku 😛
Hihi. No to ja jeszcze mam prawo?
To chyba pisał ten artykuł ktoś kto dzieci niema
Ekscytacja ta sama, tylko obaw ciut mniej 😉
Ekscytacja, odliczanie, rozmowy z synkiem, głaskanie… Z czwartym, piątym i szóstym dzieckiem podobnie
Trzecie dziecko było trochę zaskoczeniem (miało być, ale trochę pozniej;)) ciąża trochę inna od pozostałych bo nie było szans na odpoczynek itp kiedy wokół biega roczny maluch. Ale dzidziuś bardzo wyczekiwany a uparciuch urodził się po terminie
Tak samo oczekiwane i tak samo udane
Przy pierwszej ciąży miałam tak samo . Oczekiwanie odliczanie itd. Za drugim razem już nieco mniej czasu wiadomo. Za trzecim razem to już wgl czasu brak. Wszystko na ostatnią chwilę było przygotowane. Trzeba było ubranka kompletować,bo maleństwo okazało się chłopakiem a w domu już 2 dziewczyny 😉 były.kazda ciąża inna,poród inny. Za każdym razem gorszy.