8 listopada 2020

Jak umieramy. Co powinniśmy wiedzieć o śmierci – Roland Schulz

Tytuł: Jak umieramy. Co powinniśmy wiedzieć o śmierci
Autor: Roland Schulz
Wydawnictwo: Muza
Format: 14.0 x 20.3 cm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 304

Jak umieramy. Co powinniśmy wiedzieć o śmierci to jedna z tych książek, którą trudno mi polecić z uśmiechem na ustach. Tematyka w niej poruszona jest bardzo trudna, dla wielu osób wręcz nie do przebrnięcia. No bo śmierć to rzecz ostateczna, nieuchronna, której najczęściej nie chcemy dopuszczać do świadomości. Dlatego tę książkę polecę Wam bardzo poważnie, jako lekturę obowiązkową dla każdego.

Muszę przyznać, że temat śmierci jest dla mnie bardzo niekomfortowy. Na pogrzebach jestem ostatnią chętną, by podejść do trumny, a na samych uroczystościach bywam tylko wtedy, kiedy moja obecność jest konieczna. Boję się śmierci, boję się tego, co jest z nią związane. I chyba dlatego, wbrew logice, sięgnęłam właśnie po tę książkę.

Jak umieramy. Co powinniśmy wiedzieć o śmierci to swoiste kompendium wiedzy dotyczące procesu umierania i tego, co wiąże się z ciałem człowieka po śmierci. Być może brzmi to w pierwszym odczuciu przerażająco i nieco odrzuca, bo kto normalny, o ile nie jest lekarzem czy śledczym, interesuje się tym, w jaki sposób rozkładają się komórki ciała? A jednak ta wiedza, mimo iż dotyczy tematu bardzo delikatnego i drażliwego, pozwala na samo umieranie spojrzeć bardziej obiektywnie. 

Autor, Roland Schulz, zrobił niesamowitą uprzejmość wszystkim tym, dla których temat śmierci jest tematem tabu, czymś niezrozumiałym i strasznym. Przedstawił umieranie w sposób bardzo przystępny i jakby łagodzący powszechne wyobrażenia o okropności tego procesu. Cytując wydawcę, uczynił to „bez tajemnic, patosu i mitologizowania procesu odchodzenia”. Poprowadził  czytelnika przez ostatnie chwile, przez to przejście pomiędzy życiem a śmiercią. 

Śmierć nie następuje w jednej chwili, wtedy gdy zatrzymuje się serce, a chwilę później obumiera mózg. Procesy związane z odchodzeniem trwają jakiś czas przed i jakiś czas po wydaniu ostatniego tchnienia. Śmierć widać i  czuć — dosłownie. Umierający wie, że zbliża się ta chwila, nawet już kilka tygodni przed. Zmiany zachodzące w organizmie są dla niego, ale i dla otoczenia boleśnie zauważalne. Najpierw odchodzi apetyt, później maleją siły witalne, następnie nie chce się pić i człowiek się odwadnia. Panowanie nad ciałem staje się coraz bardziej ograniczone, oddech się spłyca, krew przestaje krążyć po kończynach, oczy zapadają się do oczodołów, ale i to nie wszystko. Nadchodzi jasność terminalna, czyli stan nagłego ożywienia, gdy umierający zdaje się wracać do życia. Niestety, to tylko złudzenie, ostatni zryw świadomości przed daleką podróżą w nieznane. A po ostatnim wydechu dzieje się nadal wiele. Od opadu krwinek, przez stężenie pośmiertne, zmianę wyglądu już martwego człowieka. 

Ale świadomość procesów zachodzących w ciele człowieka umierającego i martwego, a umiejętność pogodzenia się z odejściem człowieka bliskiego, ukochanego, to są dwie różne sprawy i autor to doskonale rozumie. Z troską o to przybliża czytelnikom także proces przechodzenia żałoby, podkreślając, że wbrew wszelkim naukowym regułom jest to rzecz bardzo indywidualna i każdy ma prawo przeżyć to tak, jak czuje.  

Muszę przyznać, że książkę czytało mi się bardzo dobrze, z pewną fascynacją. Autor rzeczowo, choć delikatnie, odsłania przed czytelnikiem kolejne karty. Ale nie wszystko jest tak łatwe do przyswojenia. Niesamowicie poruszyła mną historia 5-letniego dziecka, które zmarło na białaczkę limfoblastyczną. Pewnie dlatego, że sama jestem mamą, takie historie   mocno mną wstrząsają. Czytając o procesie pożegnania rodziców z tym dzieckiem, o malowaniu trumny w kwiaty i kolorowe balony, o tym co się działo z ciałem, które było przygotowywane do ostatniego pożegnania, serce mi pękało. Jestem nieodporna na takie rzeczy i chyba sama nigdy w życiu nie szukałabym o tym informacji. Ale myślę, że wielu osobom taka świadomość, bez zafałszowanych wyobrażeń, może przynieść ukojenie.

Autor dużo miejsca poświęcił osobom, które zajmują się ciałem już po śmierci. W pewien sposób uspokaja świadomość tego, jak dbają o ciało, z jakim szacunkiem myją, ubierają, zamykają oczy, „sznurują” usta, by się nie otwierały nieboszczykowi. Jaka to precyzyjna robota i jakiej wiedzy wymaga, by zmarły wyglądał w dniu pogrzebu jak najlepiej. Są również wskazówki dla bliskich zmarłego, którzy chcieliby sami umyć ciało, zamknąć oczy, ale boją się dotykać nieboszczyka. Autor uczula na reakcje martwego ciała, które mogą przerażać — ucieczka płuc z powietrza przy obracaniu ciała może zostać odebrana jak westchnięcie, skurcz mięśni może wyglądać na ruch. Są także mniej przyjemne rzeczy, o których należy pamiętać, jak choćby możliwość wycieku sporej ilości płynów ustrojowych z żołądka, pęcherza, czy masy kałowej z jelit. Brzmi to może i strasznie, ale taka jest natura człowieka. Prawa biologii rządzą nami nawet po śmierci. 

W moim odczuciu książka Jak umieramy. Co powinniśmy wiedzieć o śmierci to lektura obowiązkowa dla każdego. Szczególnie dla osób śmiertelnie chorych, lub dla tych, którzy czują, że ich czas na ziemi już przemija. Może być także bardzo pomocna dla bliskich takich osób, którzy chcieliby nieco lepiej zrozumieć i oswoić to, co jest nieuniknione. Książka wywarła na mnie ogromne wrażenie i pozostawiła po sobie swego rodzaju zrozumienie. Sięgnijcie po nią bez obaw.

Dziękuję Wydawnictwu Muza za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close