Zabawa 24 maja 2012

Savoir-vivre w piaskownicy

Bycie grzecznym dzieckiem nie jest proste. Ktoś oczekuje zachowania zupełnie dla niego nie zrozumiałego, tylko dlatego, że nazywa się to „dobrym wychowaniem”. Prawdopodobnie w całym tym zamieszaniu najgorzej mają się jedynacy. Nie dzielą się (w naturalny sposób) z rodzeństwem z oczywistych przyczyn, więc muszą to robić z obcymi dziećmi, napotkanymi na palcu zabaw. Ta umiejętność oczywiście jest pozytywną cechą życia w społeczeństwie. Należy się dzielić, ale również należy nauczyć dziecko jak to robić.

Płaczący w piaskownicy Smyk, który nie chce oddać swojego wiaderka nowemu koledze nie jest niczym nowym. Właściwie jest to normalna sytuacja. Zdrowy rozsądek nakazuje wytłumaczyć dziecku, że należy podzielić się zabawką z kolegą („bo trzeba się dzielić”). Jakże się z tym nie zgodzić? To jest jedna z nauk, jakie przekazujemy naszym dzieciom. „Dzielić się trzeba, nie wolno być samolubnym”. Bywa i tak, że rodzic który nie reaguje, lub co gorsza głośno wyraża opinię, że jak dziecko nie chce się podzielić to nie musi, może spotkać się z dezaprobatą pozostałych dorosłych. Z ogromną chęcią poprosiłabym te osoby o to, by dały mi „pobawić się” ich telefonem, torebką lub portfelem (bo niby dlaczego nie?). Reakcja byłaby oczywista – to są ich prywatne, osobiste rzeczy. Tu przejawia się hipokryzja dorosłych, bo dziecko też ma swoje własne, osobiste rzeczy. Mają tylko nieco inną formę, są pod postacią zabawek: foremek, lalki, samochodu etc.

Czy zmuszanie dzieci do dzielenia się takimi rzeczami faktycznie sprzyja jego prawidłowemu rozwojowi? Być może to wiaderko jest właśnie dla dziecka najbardziej osobistą rzeczą jaką posiada, więc dlaczego ma się nim dzielić? Czy na prawdę chcemy nauczyć go, że musi się dzielić wszystkim co ma?

Dla mnie histeria dziecka, które nie chce oddać swojej zabawki jest zupełnie zrozumiała, w przeciwieństwie do histerii z powodu, że nie otrzymało pozwolenia na zabawę od swojego kolegi. Myślę, że słuszniej byłoby nauczyć dziecko, że nie może zawsze dostawać tego czego chce tu i teraz; że są zabawki którymi wcale nie musi się dzielić; że należy mu się w domu taki kąt, gdzie nawet mama nie ma wstępu, bez jego zaproszenia. Nie uczmy dzieci czegoś tylko dlatego, że tak wypada, że inni tego oczekują. Być może nasze dziecko zostanie uznane za źle wychowanego, ale czy „dobre wychowanie” oznacza podporządkowywanie się oczekiwaniom często obcych ludzi? Na te wszystkie pytania każdy rodzic musi odpowiedzieć sobie sam.

Kochane mamy czy pozwalacie dzieciom odmawiać dzielenia się z innymi? Czym dla Was jest „dobre wychowanie”? Odpowiedź dzieci czasem nie jest taka oczywista 🙂

Zresztą same posłuchajcie!

 

Subscribe
Powiadom o
guest

177 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Bombel
Bombel
11 lat temu

Zgadzam się z tobą Magda – powinniśmy pozwalać dzieciom na swoją małą prywatność i na pewno nie powinniśmy nakazywać robić bądź nie tego czego my sami nie chcemy/ nie lubimy/ nie robimy. Kiedyś na tvp2 był taki serial „Licencja na wychowanie” i pamiętam odcinek w którym mały chłopczyk nie chciał dać innemu dziecku w piaskownicy zabawek, mówiąc przy tym -„MOJE”. Jego mama powiedziała – „Ok,jak nie chcesz dać to nie”. Na co mama „poszkodowanego” chłopca strasznie się oburzyła. Później, będąc już w domu mama tego „niewychowanego” 😛 chłopca zauważyła, że on bardzo często używa słów -„to jest MOJE”, strasznie jej… Czytaj więcej »

Bombel
Bombel
11 lat temu

Ale chciałam jeszcze dodać, że jakiś czas temu sama byłam w podobnej sytuacji – poszłam z synem (14 mies.) na plac zabaw. Pogoda była przepiękna więc i dzieci było sporo. Usiadłam sobie na brzegu piaskownicy (wszystkie ławki były już okupowane przez zakumplowanych rodziców) i pozwoliłam synowi swobodnie biegać. Moje dzieciątko było najmłodsze (z tych mobilnych) a więc niestety ale nikt ze starszaków nie chciał się z nim bawić. Było mi go strasznie żal bo syn należy do bardzo pogodnych, wesołych i niezwykle towarzyskich małych człowieczków. Do każdego (obojętnie czy to dorosły czy dzieciak) podchodzi odważnie z szerokim uśmiechem na twarzy,… Czytaj więcej »

Magda Kupis
11 lat temu

Co do charakteru to Tola jest identyczna i czasem podobnie starsze dzieci reagują lub ją lekceważą ją. Ale na szczęście na naszym placu zabaw jest „gwiazdą” i wszystkie dzieci bardzo chcą się z nią bawić, czasem aż do przesady 🙂

Generalnie trzeba wyważyć to (nie)dzielenie się, pokazać że czymś można się dzielić a czymś innym nie trzeba.

Martela89
Martela89
11 lat temu

Dokładnie,moja Vanesska wie,że nie można bawić się wszystkim na raz i tym czy się nie bawi to się dzieli,nawet sama czasami daje swoje zabawki drugiemu dziecku.
Ale bywa też tak,że zabiera coś innemu dziecku,wtedy wkraczam 😀

M&Msy
M&Msy
11 lat temu

Nasz plac zabaw to jakby jedna wielka rodzina 😉 wszyscy się znamy i dzieci też. Mateusz ma swoją osobistą zabawkę (traktor) nie dzieli się nią i Ja to akceptuje, nie karze się ją dzielić mówię innym dzieciom, że to ukochana zabawka Mateuszka i nie lubi gdy jest w innych niż jego dłoniach (nawet moich ;)) 🙂 Ja zawsze multum zabawek przynoszę, w końcu plac zabaw mam za oknem 😉 I każdy może się nimi pobawić, Mateo nie wyraża sprzeciwu, a inne Smyki też chętnie się dzielą 🙂

Paulina Garbień
11 lat temu

u mnie za to jest problem z dziećmi które przychodzą z rodzicami na plac zabaw i nie mają ani jednej zabawki… oczywiście problem polega na tym, ze te dzieci przychodzą i po prostu sobie chcą brac zabawki ale ja wtedy mówię, ze jeśli chcą to tylko pożyczyc na chwilę, należy zapytać i bawić sie obok mnie jeśli im nie pasuje to rudno, inaczej bym tego nie opanowała i wrócilibyśmy do domu bez zabawek… oczywiście problem niestety dotyczy tylko irlandczyków – polacy, rosjanie, chińczycy, węgrzy i inne nacje jakoś potrafią kupić i przynieść zabawki do piaskownicy, irlandczycy nie umieją w 95%… Czytaj więcej »

Magda Kupis
11 lat temu

Przyznam szczerze, że jeszcze nie nabrałam nawyku zabierania zabawek, bo po 1 nigdy nie wiem gdzie nas nogi poniosą, po 2 Tola woli ślizgawkę i huśtawki, więc i tak się tym nie bawi. Na szczęście mamy mini zestaw do piaskownicy, więc chyba najwyższa pora mieć go z wózku 🙂

Bombel
Bombel
11 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Ja mam ten sam „problem” – nigdy nie wiem gdzie nas nogi poniosą 🙂 I tak wystarczająco dużo tobołków już bierzemy: np. bluzę w razie gdyby się ochłodziło, herbatkę bo przecież ciągle chce się pić 🙂 jakąś przekąskę na małego głoda 🙂 kocyk żeby można było przycupnąć gdzieś na trawce, pieluchę na zmianę (tak na wszelki wypadek), chusteczki nawilżane, no i dla mnie również: sweterek, woda, telefon, portfel, zapas chusteczek higienicznych (jestem alergikiem), książkę żeby mi się nie nudziło jak mój Bąbel zaśnie…….no generalnie trochę tego jest 🙂 Zabawki do piaskownicy wzięliśmy raz i w sumie żałowałam bo Jasiek i… Czytaj więcej »

Sylka
Sylka
11 lat temu
Reply to  Bombel

U nas wyprawka spacerowa wygląda podobnie. Zamiłowaniem cieszą się ślizgawki, drabinki i boisko do nogi. Dlatego prawie zawsze w koszu mam dodatkowo małą piłkę do nogi, ale i łopatkę jak zechce się mojemu Bąblowi pobawić w piasku. Gdy wychodzimy przed obiadem na plac zabaw tuż przed blokiem wówczas biorę ze soba caly zestaw do piaskownicy. Co do dzielenie się zabawkami. Denerwują mnie rodzice którzy nie pytają czy mogą pożyć od nas zabawki a biorą je jak swoje :/ i dają dziecku. Ja gdy synek chce pobawić się w piaskownicy a akurat nie mam zabawek zawsze pytam czy pożyczą na chwilę.… Czytaj więcej »

Katarzyna Jaroszewicz
11 lat temu

Dobry sposób na upilnowanie zabawek

M&Msy
M&Msy
11 lat temu

Ja nie mam takiego problemu, więc biorę zabawki i wszyscy się bawią, a jak chcę iść dalej. Wrzucam reklamówkę z zabawkami przez płot i po kłopocie 😉 Ale są dzieci i ich rodzice bardzo niekulturalni 🙁

Beata Prusińska
Beata Prusińska
11 lat temu

Zgadzam się całkowicie z tym, co Pani napisała. Niestety spotykam dzieci, które na siłę wyrywają zabawki mojemu malcowi. I to dzieci w takim wieku, że powinny już umieć się zachować. Ja mam pytanie. Moje dziecko ma rok i 5 miesięcy, Nie do końca jeszcze wszystko rozumie, choć z dzieleniem się nie ma większego problemu. Problem mam następujący, co zrobić w sytuacji kiedy to on chce od kogoś zabawkę lub jeśli tej czyjejś zabawki nie chce oddać. Zazwyczaj jest tak, że czyjeś zabawki są fajniejsze (bez względu na to ile wzięłam ich ze sobą). Jak się zachować, żeby mały zrozumiał?

Magda Kupis
11 lat temu

Zazwyczaj tłumaczę, że to jest zabawka dziewczynki/chłopca i nie wolno brać u nas wystarcza. gorzej gdy zobaczy taką samą zabawkę u innego dziecka i myśli, że jest jej i zabiera- wtedy staram się ją zagadać i odchodzę

sylwiagkap
sylwiagkap
11 lat temu

My nie mamy z tym problemu, za każdym razem tłumaczę dla synka co można a czego nie w piaskownicy. Mieliśmy kiedyś taką sytuację, przyszła babcia z wnuczkiem bez zabawek do piaskownicy,synek miał swoje zabawki także małe koparki i ciągniki, wnuczek tej pani bez pytania wziął sobie i bawi się, wszystko da się zrozumieć, tylko dlaczego jak połamał nawet ona nie umiała powiedzieć”przepraszam” starsza osoba wiadomo, ale zaraz zabrała wnuczka i wyszła tak jak by się nic nie stało. Przykre, to jest że w taki sposób jest uczenie młodego pokolenia bez żadnego szacunku do innych. Od samego początku uczę synka, że… Czytaj więcej »

Renia Kot
Renia Kot
8 lat temu
Reply to  sylwiagkap

To jak ta pani mogla jeszcze z wnuczkiem wychodzic, skoro byla taka stara, ze nawet mowic juz nie mogla biedulka? Podejrzewam, ze ma solidne doswiadczenie w takich akcjach.

Katarzyna Ewa
11 lat temu

Mam inny problem. Córka (raczej starszaczka;)) bawi się w piaskownicy sporadycznie. Ale bateria zabawek musi być;) No i przychodzi takie „lepsze państwo”, ani „dzień dobry”, ani pytania – czy może dziecko się pobawić, zawłaszczą wszystko i zabawa na całego. A córka jest taka, że jak ktoś ruszy jej rzeczy, to ona jak pokorny cielaczek odchodzi. Krąży wokół, ale nie podejdzie, słowa nie powie. Denerwuje mnie to, próbuję jej wytłumaczyć, że jak chce się bawić SWOIMI rzeczami, to niech nie ucieka, tylko je bierze. Niestety, bez rezultatu. A „kulturalni inaczej” odziani od stóp do głów w GAP-a, Ecco i inne cuda… Czytaj więcej »

Ania Stanczak
11 lat temu

Ale mi dałaś do myślenia… nigdy w ten sposób na to nie spojrzałam….zazwyczaj troszkę się denerwowałam jak nie chciała podzielić się zabawką, to z obawy że wyrośnie właśnie na takiego samoluba bo jest jedynaczką… ale faktycznie to jej osobiste rzeczy … ale i tak nie rozumiem mam które widzą jak dziecko się bawi i inne podchodzi i tamta krzyczy schowaj zabawki bo Ci zabierze .. no jasne bo nie ma swoich i tylko patrzy co tu zabrać…

Joanna Pawlińska
Joanna Pawlińska
11 lat temu

Wreszcie ktoś patrzy na dziecko jak na człowieka. Dzieci też mają prawo do decydowania o swoich rzeczach. Oczywiście warto uczyć, że można się podzielić, bawić razem, wymieniać na czas zabawy. Tylko to musi być poparte zgodą dziecka. Jeśli dziecko mówi: „nie” to ma do tego prawo. Pomagajmy w negocjacjach, sugerujmy sposoby rozwiązywania problemów i zostawiajmy dzieciom decyzję. Zawsze można powiedzieć, że taka decyzja nie jest zgodna z tym, co byśmy chcieli ale ją szanujemy. Dużo więcej osiągniemy jeśli dziecko będzie chciało się podzielić z własnej woli niż kiedy zrobi to bo mama patrzy i każe. A jak mama przestanie patrzeć… Czytaj więcej »

katyja
katyja
11 lat temu

Dzielimy się, ale w rozsądnych granicach. Mam zawsze jakąś „rezerwę”, ale nie zabieram mojemu dziecku, by dać cudzemu. W końcu „mój Ci on”!. Nie znosimy z synami tłoku w piaskownicy, wolimy naszą przed blokiem i tam już moi synowie dzielą się tylko brat z bratem 🙂 Nie znoszę sytuacji, gdy mama plotkuje z koleżanką, a jej dziecko robi co chce, łącznie z sypaniem piaskiem i zabieraniem zabawek.

Aneta Błąd
7 lat temu

Ja daję decydować dziecku samemu. O dziwo jako jedynak często pożycza swoje rzeczy. Czasami jak przychodzi do niego kolega to przed wizytą przypominam żeby schował najpierw zabawki którymi nie chce się dzielić. Denerwuje mnie strasznie takie gadanie: „no daj…no pożycz chłopczykowi zaraz ci odda”. A później te same mamusie dziwią się dlaczego ich dzieci nie potrafią być asertywne albo dają się namówić na głupie psikusy kolegom -właśnie dlatego że zawsze ktoś za nich decydował.

Katarzyna Płuciennik

Moje dzieci się dzieliły, do czasu kiedy nasza kolekcja zabawek do piasku zmniejszyła się prawie o połowę. I najgorsze jest to że jak już dzieci pożyczają to matki nie reagują, że mają później tą zabawkę oddać.

Monika Binkowska
7 lat temu

Ja podpisuje teraz zabawki bo jak ktos wezmie a wroci na plac innym razem to jest szansa ze zabawka do nas wroci bo zauwaze nasz podpis.

Izabela Wojtyczka
7 lat temu

Ale Aleks mały

Monika Binkowska
7 lat temu

Moja corka ma dwa latka. Wczoraj w piaskownicy bawila sie tylko swoja lopatka i wiatraczkiem do ktorego wsypuje sie piasek inne zabawki lezaly i kto chcial mogl pozyczac ale cisnienie mi podniosla jedna mama ktora stala obok, i jej syn wyrwal malej wiatraczek i wyniosl w drugi kat piaskownicy a ona zero reakcji a stoi i widzi. Mloda w ryk a ona nic. Wiec zwrocilam uwage ze chce nasza zabawke bo sie nia bawimy. To laskawie powiedziala Michalku oddaj dziewczynce.

Alicja Alutka Drzazga

moje córki pozwalały sobie pozabierać, a nawet upomniec się o swoje nie umiały jak szły do domu…Syn nie dał nic swojego ale tez nie chciał nic od innych dzieci.Z dwojga wolałam metodę syna.

Zabawa 14 maja 2012

Kto Ty jesteś? – Polak mały!….. Czyli słów kilka o patriotyzmie w wychowaniu

Patriotyzm, to słowo kojarzące mi się z najwyższymi wartościami. Bóg, Honor, Ojczyzna. Słowa te niosą bardzo emocjonalny przekaz – wpajano mi to w szkole, wpajano w rodzinie. Jak wielkie mają one znaczenie, rozumiem jeszcze mocniej, jako nauczyciel historii. To co dla innych jest tylko zakurzoną przeszłością, dla mnie żyje w pamięci o czynach i bohaterstwie przodków.

Jako Matka i Polka chcę wpoić mojemu synkowi szacunek dla tradycji, świadomość pochodzenia oraz dumę z bycia Polakiem. Przeraża mnie to, że często trafia mi się młodzież, dla której marszałek Piłsudski to „ pan z wąsem”, a Kościuszko kojarzony jest z tego że był. Nie wiem jak można budować przyszłość kraju, nie mając świadomości jego przeszłości, jak unikać błędów, popełnianych już wcześniej. Nie chcę, aby mój syn w dobie europeizacji, postrzegał Polskę jako „wieś” i wstydził się kiedykolwiek pochodzenia. Odnoszę nieodparte wrażenie, że chcąc dogonić Zachód pod wieloma względami, zatracamy się w tym dążeniu, i jeszcze chwila, a dzieciaki zalewane falą angielszczyzny, nie będą umiały wysłowić się poprawną polszczyzną.

Nie wiem, w jaki sposób inni rodzice planują budować, lub już budują świadomość narodową swoich dzieci, i czy dla nich samych jest to sprawa bliska sercu, ale jedno wiem na pewno – kilka godzin historii w szkole tej sprawy za nich nie załatwi. Nie namawiam nikogo do zamęczania „na dobranoc” pociechy opowieściami o bitwie grunwaldzkiej, ale wybranie się z dzieckiem na inscenizację takiego wydarzenia, jak najbardziej.

Świetną lekcją historii i jednocześnie doskonałym wzmocnieniem więzi między pokoleniowych są rozmowy młodych ze starymi. Kto lepiej opowie o wojnie czy czasach komuny, niż ten kto sam tego doświadczył? Nie trzeba ślęczeć nad książkami, aby orientować się w przeszłości, są muzea, są tematyczne wystawy. Wystarczy tylko odrobinę zaangażowania, aby barwy biało – czerwone nabrały szczególnego znaczenia nawet dla najmłodszych, a dla starszych orzeł na piersi pojawiał się nie tylko z okazji meczów polskiej reprezentacji.

To są moje przekonania, moje wartości, a jak Drogie Matki Polki wygląda Wasz ogląd na sprawę? Podzielcie się Waszymi przekonaniami, tym czy Wasze dzieci są dumne z bycia Polakami, i czy dla was samych ta kwestia ma tak wielkie znaczenie jak dla mnie?

Źródło zdjęcia: SXC

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
11 lat temu

Zgadzam się. Dziś zapominamy a często wstydzimy się ojczyzny – nierzadko dzięki naszej cyrkowej arenie politycznej. Ja sama łapię się na tym, że już niewiele zostało w mojej głowie z wiedzy o naszej przeszłości- jednak na szczęście mi to przeszkadza, więc staram się nadrabiać własną niewiedzę. A gdy przyjdzie na to pora, wrócę na karty podręcznika historii w towarzystwie mojej córki 🙂

Barbara Heppa-Chudy
11 lat temu

Mój synek gdy skończył 2 latka nauczył się wierszyka „Kto ty jesteś?” – na tamten moment niewiele z tego rozumiał, ale recytował dzielnie kilka razy na dzień.
Teraz jako trzylatek wie, że mieszka w Polsce. Pewnie z następnymi latami przyjdzie czas na rozszerzanie wiedzy z zakresu patriotyzmu.

Grymułka
Grymułka
11 lat temu

Ja tam im dalej „w las”, tym bardziej jestem dumna z tego, że jestem Polką! I to jest fantastyczne! Już nawet pomijając historię a skupiając się na dniu dzisiejszym… Jest masa rzeczy, z których możemy być dumni! Obok tego jest jeszcze sporo „buractwa” i głupoty, ale nie ma kraju, nie ma miasta, nie ma podwórka, na którym by tego nie było! Nigdy nie byłam orłem z historii, ale co nieco do głowy weszło.. i przeraża mnie fakt, że dzisiejsze dzieci pozbawiane są lekcji historii na rzecz „cięć budżetowych” itp. Jednak z drugiej strony… jakże ważna jest rola nauczyciela! Pamiętam, że… Czytaj więcej »

Żaklina Kańczucka
11 lat temu
Reply to  Grymułka

Chyba miałyśmy tego samego nauczyciela 😉 a co do reszty- pięknie napisane, nie sposób się z tym nie zgodzić…

Milena Kamińska
9 lat temu

tłumaczę, przeprowadzamy różne rozmowy, poznaje symbole Narodowe

Zabawa 9 maja 2012

Wakacyjne dylematy mamy i taty

Nadeszła wyczekana ciepła wiosna a z nią planowanie wakacji. Te będą szczególne, spędzone razem z naszym synkiem. Pierwsze wakacje we trójkę. No i zaczęły się małe schody i multum pytań w głowie. W końcu jestem żółtodziobem w dziedzinie planowania wakacji z dzieckiem.

Jedno co wiedziałam to to, że teraz na pierwszym miejscu staną wygody i potrzeby naszego dziecka. Po pierwsze gdzie jechać nad morze czy w góry? Wybór padł nad morze. Czemu? Stwierdziliśmy, że maluch najlepiej tam spędzi czas. Woda, piasek i obszerny teren do biegania. Drogocenny jod, czyste powietrze i słoneczko. Kolejny etap wakacyjnych planów: Miejscowość. Rzut okiem na mapę i  wybrana. Ulokowana w takim miejscu Polski byśmy za 1 pobytem mogli odwiedzić kilka miejsc spędzając aktywnie wypoczynek, nie wylegując się wyłącznie na plaży. Nadszedł czas na przeglądanie ofert pensjonatów i ich porównywanie. Zajęłam się tym sama – mąż stwierdził, że zrobię to najlepiej. Na kartce wypisałam swoje priorytety jakimi będę kierować się przy wyborze noclegu i zaczęłam wertować strony internetowe.

Przede wszystkim szukałam ośrodka w którym możemy aktywnie spędzić czas nawet w razie niepogody w atrakcyjnej cenie i dobrych warunkach. Jak wiadomo pogody nie możemy zaplanować, a matka natura niekiedy bywa przekorna. Oczywiście cena też odgrywała dużą rolę, chciałam byśmy spędzili wakacje w fajnym miejscu, w dobrych warunkach, a zarazem nie rujnując naszego budżetu przeznaczonego na ten cel. Cena nie powinna być za bardzo wygórowana, raczej w granicach rozsądku. Tu każdy ma swoje „pułapy” wiec pomijam te kwestię. Znalazłam takie miejsce, w którym mamy basen zewnętrzny i wewnętrzny, salę zabaw dla dzieci i plac zabaw oraz inne atrakcje dla dużych i małych na pogodne i niepogodne dni. Pensjonat znajduje się blisko lasu, więc cisza i spokój  od miejskiego zgiełku zagwarantowane.  Ośrodek przyjazny rodzicom – dziecko do 3 roku życia przebywa za darmo i wyżywienie również ma za free.  Zapewnia najpotrzebniejsze rzeczy dla małych dzieci, typu łóżeczko do spania, wanienkę czy krzesełko do karmienia oraz dostęp do pralki. Co prawda z wanienki nie skorzystamy, ale łóżeczko jak najbardziej się przyda i odpadnie problem zakupu turystycznej miejscówki dla małego podróżnika. To była kolejna rzecz z listy. Posiłki kolejny element wyliczanki. I tu mały problem- oferta noclegowa z dostępem do kuchni czy stół szwedzki. Z synkiem nie mamy problemu, bo jada to co my. Pomyślałam więc, że nie będzie problemu z posiłkami serwowanymi w Pensjonacie. Stół szwedzki ma to do siebie, że pewno spokojnie znajdę na nim odpowiednie posiłki na śniadanie czy obiad dla mojego smakosza. Ważnym punktem było też wyposażenie pokoju. I wcale nie chodzi o LCD czy wi-fi bądź inne nowinki technologiczne. Podstawa to czajnik i lodówka. W końcu gdzieś muszę przechować serek, jogurt czy inny smakołyk dla synka, a mleko czy kaszkę tez zrobić na miejscu. Porażką byłoby bieganie w popłochu o 6.00 rano po całym ośrodku w poszukiwaniu czajnika i dziecko czekające na mleko.

Mam nadzieję, że dokonałam trafnego wyboru. Wszystko zostanie zweryfikowane za jakiś czas. Przede mną kolejny etap wakacyjnych dylematów: Pakownie torby malucha. Ale o tym może napisze za jakiś czas. Oczywiście podstawą będzie przyszykowanie listy.

A Wy drogie mamy macie już zaplanowane wakacje? Czym kierowałyście się przy wyborze oferty?

Źródło zdjęcia: Flickr

Subscribe
Powiadom o
guest

9 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Bućko
Anna Bućko
11 lat temu

U nas wakacje to odwiedziny u rodziny. Mieszkamy daleko więc trzeba. Wprawdzie dla mnie to żaden wypoczynek ale czego nie robi się dla dziadków…
Dla siebie wybiorę się z córka na plażę- od plus mieszkania nad Zatoką.

Hanna Szczygieł
Hanna Szczygieł
11 lat temu

Ja polecam wszystkim podróżnikom worki próżniowe – ostatnia wyprawa za sprawa turbo odkurzacza odniosła sukces- z 3 toreb zrobiliśmy 1 walizkę 🙂 Tylko upewnijcie się że na miejscu też będzie odkurzacz, żeby się móc spakować 🙂

Andrzej Heppa
11 lat temu

„Zajęłam się tym sama – mąż stwierdził, że zrobię to najlepiej.”

Na tym polega dobre,psychologiczne podejście do żony.Czytajcie mężowie i stosujcie.
Podbudować ego ,żona wybiera i gdyby cos nie tak ,spokojne dwa tygodnie-sama wybrałaś ,to mi głowy nie susz 😉

Sylwia Chojnowska
11 lat temu
Reply to  Andrzej Heppa

Sama zbierałam informacje i poszukiwałam miejsc a decyzja ostateczna wspólna. Wiec jakby, co to nie tylko moja będzie w tym wina. Wspólnie zadecydował 😛

Magda Kupis
11 lat temu

jeszcze nie planowaliśmy urlopu, ale w zeszłym roku odwiedziliśmy morze. poszliśmy na łatwiznę i organizacją zajęli się znajomi, którzy mieli już doświadczenie 🙂 z racji tego, że nie lubimy jeść na komendę, a konkretniej trudno czasem nam przewidzieć kiedy głodomorek będzie chciał jeść wybraliśmy opcję własnego wyżywienia, znamy miejsce gdzie jechaliśmy, więc znaliśmy też miejsca, w których bez obaw można jeść 🙂 (głównie chodziło o obiady oczywiście). wynajęliśmy mieszkanie, cena przystępna, lokalizacja bardzo dogodna- z dala od zgiełku, a jednak blisko na plażę i do miasta. mieszkanie o wysokim standardzie z całkowitym wyposażeniem- od żelazka po kostki do zmywarki. 2sypialnie… Czytaj więcej »

Sylwia Chojnowska
11 lat temu
Reply to  Magda Kupis

Zgadzam się z Tobą Magda. Takowe rozeznanie także zrobione, numery tel. (apteka, przychodnia) również zapisane. Sklep ponoć dobrze zaopatrzony (jak mnie poinformowano) pod nosem. Trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. Lepiej sobie zaplanować dokładnie coś i nie skorzystać z pomocy niż później w popłochu jej szukać.

Joanna Adamkiewicz
11 lat temu

Przed nami nasze pierwsze wakacje z dzidziusiem 🙂 Jeszcze nie wiem, czy gdzieś się wybierzemy, ale napewno sporo czasu spędzimy u moich rodziców. Zawsze jak jadę tam nawet na kilka dni to rozpisuję sobie co dokładnie mam zabrać, a potem w trakcie pakowania wykreślam poszczególne rzeczy z listy 🙂 Jeśli znajdziemy czas na wyjazdnad morze to napewno pierwsze co to będziemy szukać przyjaznego miejsca dla naszej córeczki 🙂 Najważniejsze, żeby nie żyć w stresie, że ktoś może usłyszeć jej wieczorny płacz czy awanturę podczas kąpieli 🙂 Przecież jefdziemy się relaksować a nie stresować 🙂 Pozdrawiam 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close