Ty też dajesz się rolować blogerom? Sprawdź, jak to robią
Ponoć konstytucja gwarantuje nam wolność słowa, a już internet to w ogóle gwarantuje nam wszelakie wolności. Ponoć. Bo jak tak sobie ostatnio chodziłam po Facebooku, to zauważyłam dość dziwne, jak dla mnie, zjawisko.
Blogerzy banują za darmo
Tak. Nie boję się tego napisać, chociaż liczę się z tym, że środowisko blogerów zechce mnie zjeść. Smacznego. Znam co najmniej kilku takich blogerów, którzy o ironio losu mają naprawdę duże grono fanów, co banują każdego gościa ośmielającego się mieć inne zdanie. Bo tak i już. Bo na mojej tablicy ja rządzę i nie będzie mi tu nikt mówił, że białe jest białe, skoro ja mówię, że białe jest czarne. A nawet jak ja mówię, że białe jest białe, to też mi nikt nie powie, że czarne. Innymi słowy – chcesz się wypowiadać na mojej tablicy, to masz myśleć tak samo, jak ja. A jak nie, to won. Polemika stanowczo zakazana.
Nie będę tu pokazywała palcem, o kogo mi chodzi, bo nie w tym rzecz. Mnie chodzi o to, że takie zjawisko w ogóle ma rację bytu i co ciekawe – jest przez sporą część internautów popierane. A myślałam naiwnie, że kółka wzajemnej adoracji wyszły z mody. W ten sposób blogerzy tworzą sobie grono wiernych fanów, którymi potem mogą się chwalić przed reklamodawcami. No fakt, mają naprawdę dobrze stargetowaną grupę odbiorców 😛
Cynizm to moje drugie imię
Jak nie wiadomo, o co chodzi, to zazwyczaj chodzi o pieniądze. Śmiem twierdzić, że tak jest i tym razem. Grono wiernych piesków przytakuje, że szczepionki są be/cacy (niepotrzebne skreślić), że pieluchy tylko jednorazowe/wielorazowe, że karmienie to tylko mlekiem naturalnym/modyfikowanym, że w ciąży można/nie można pić alkohol. I to naprawdę nie chodzi o to, kto ma rację. Chodzi o to, żeby przytakiwać. Bo jak już się nauczycie przytakiwać (tylko czasem nie przytakujcie mi bezmyślnie, nie znoszę wazeliniarstwa), to wszystkie reklamy łykniecie jak Reksio szynkę i nawet tego nie zauważycie. Blogerzy, którzy tworzą grono potakujących piesków, robią to po to, żeby móc się pochwalić przed reklamodawcą liczną społecznością. Kasa, Misiu, kasa. Nie twierdzę, że wszyscy tak robią, ale sporo tak. Zanim mnie zniesmaczyli do tego stopnia, że przestałam obserwować ich tablice, zdążyłam zobaczyć co i jak reklamują. A że sama pracuję w branży pokrewnej reklamie, na pewne rzeczy jestem naprawdę mocno wyczulona. I teraz cynicznie Wam mówię – jeśli trafiliście do stada potakujących piesków, to po prostu dajecie się rolować.
Ale przecież blogowanie to praca
Tak. I to wcale nie taka lekka jak się niektórym wydaje. Ale z drugiej strony i nie taka ciężka, jak nam niektórzy blogerzy wmawiają, nie dajmy się zwariować. Są blogi naprawdę na poziomie, z których można wyciągnąć sporo wartościowych treści. A że przy okazji dostaną to czy tamto od sponsora albo żywą gotówkę za reklamę, to jakby normalna sprawa. Bloger też człowiek i jeść musi. Musi też mieć sprzęt do pracy. Nie neguję tego. I nie, nie zazdroszczę tym, co idą na skróty. Zastanawiam się tylko, gdzie kończy się etyka, a zaczyna bezlitosny biznes.
Po co to wszystko napisałam?
Bo mi leży na wątrobie, a bloga ma się między innymi po to, żeby czasem napisać o tym, co gryzie i uwiera. Mnie uwiera bezmyślność rzeszy internautów, którzy ślepo klaszczą ludziom każącym im myśleć tak, a nie inaczej. Uwiera i zdumiewa. To tak można, serio? Nie mieć własnych poglądów, jak papuga cytować innych i mówić, że skoro ON tak powiedział, to na pewno tak jest? Można nie sprawdzać, nie szukać alternatywnych źródeł wiedzy, choćby nie próbować mieć swojego zdania? Zastanawiam się czasem, czy w drodze ewolucji nie zaczynają nam się zmniejszać mózgi. Stworzyliśmy sztuczną inteligencję i nasza własna przestaje być potrzebna. Za to kciuki są coraz dłuższe i coraz sprawniejsze.
Blog W Roli Mamy ma prawie siedem lat. Kto jest z nami od początku, ten wie, że kiedyś nas tu było więcej. Nie powiem Wam, czemu dziewczyny zrezygnowały. To ich sprawa i niech się same tłumaczą. Powiem Wam, dlaczego ja tu jestem. Bo mogę sobie napisać nawet taki tekst jak ten, który poniekąd strzela w blogowe kolano. I nikt mi go nie ocenzuruje. I Waszych komentarzy tu ani pod żadnym innym tekstem, też nikt nie ocenzuruje.
PS. Przez prawie siedem lat działalności zablokowałyśmy jedną osobę na Facebooku. Przekroczyła nasze liberalne granice dobrego smaku, mówiąc wprost: chamstwo i wulgarność wypleniłyśmy w zarodku 😛 Jedną! Prawie sześć lat temu!