Współczesne niewolnictwo
Niewolnictwo zostało oficjalnie zniesione w XX wieku, choć niestety do dziś możemy się spotkać z tym procederem. Niewolnikiem nazwiemy osobę, która jest własnością innej grupy ludzi, instytucji. Jak jest dzisiaj? Czy w XXI wieku mogę o sobie powiedzieć, że jestem niewolnikiem? Żyję w wolnym kraju, udało mi się ukończyć edukację wyższą, założyłam rodzinę. A mimo to powiem o sobie, że jestem niewolnikiem:
- czasu
Zawsze go brakuje, czas ogranicza nas do godzin, dni, tygodni. Mimo wielu moich starań nie udało mi się wydłużyć doby do co najmniej 25 godzin. Bo gdyby tego czasu było więcej, udałoby się zrobić to, tamto i owamto. A tak lipa i dupa blada.
- banku
Dokładniej kredytu, bo gdyby nie pożyczka nie miałabym teraz swojego wymarzonego kątka, gdzie mogę prać swoje brudy. Jasne, że mogłabym wynajmować, ale wtedy wkładałabym kasę komuś do kieszeni, a ja i tak nie mogłabym przybić obrazka do ściany. Jak nie wiadomo o co chodzi, to zawsze o kasę. Dlatego uważam, że wielu z nas jest niewolnikiem:
- pieniądza
Można zapytać po co nam pieniądze? Kiedyś był handel wymienny i żyło się spokojnej. Teraz przeciętny Kowalski żyje od pierwszego do pierwszego, a i tak nieźle musi się nagimastykować by starczyło na wszystko. Spokojnie, spokojnie, pieniądz nie jest dla mnie jakimś bożkiem, ale powiedzmy sobie szczerze, że jak go nie ma w portfelu, czy na koncie to życie zupełnie inaczej wygląda. Dlatego człowiek rozgląda się za pracą, poszukuje sposobu by zapewnić sobie i rodzinie godziwy byt.
- pracy
Zwany inaczej pracoholizmem – wiem coś o tym po sobie, po prostu lubię pracować, a leniuszek odzywa się tylko czasami. Człowiek się po prostu cieszy, że ma pracę. Teraz kiedy nie pracuję zawodowo – ponownie cieszę się macierzyństwem, choć i to można nazwać pracą, w dodatku 24 godziny na dobę.
- żelazka
Kto wymyślił ten zniewalacz kobiet – no pytam się po co komu on potrzebny do szczęścia? Nie dość, że kręgosłup siada przy długim staniu przy desce, na dodatek to cholerstwo jest niebiezpieczne nie tylko dla dzieci – no kto się nie sparzył? Jednak jak tu nie wyprasować pieluszki lub ubranka dla tej małej księżniczki. Przy okazji znajdzie się jakaś koszula męża. Mam nadzieje, że ten typ niewolnictwa się niedługo skończy, bo całe życie ubrań dzieciom nie będę prasować, koniec i basta.
- dzieci
To najwspanialsza zależność z jaką mam do czynienia. Choć są chwile kiedy marzę o tym, aby “już” spały, to łapię się na tym, że i tak myślę o nich, zaglądam do łóżeczka, przykrywam, całuję czule małe czółko. Kto ma dzieci, ten mnie zrozumie, że świat jest już zgoła inny.
- Fb
Ledwie oczy przetrzeć zdołam, już do mego Fb lecieć zdołam. Bo przecież przez noc coś zapewne się wydarzyło, ktoś coś napisał, puścił filmik, lub gdzieś wybuchła zażarta dyskusja. Nie ma cię na Fb to przecież nie istniejesz. Fakt sprawdzam często, ale nie pochłonął mnie jeszcze tak bardzo, bym nie mogła się oderwać znad ekranu komórki.
Od przeszło dwóch miesięcy jestem także niewolnikiem:
- cycocholiczki
Cyc tu, cyc tam. Nie jedz tego bo zaszkodzi, bo będzie miała kolkę. Nie możesz się oddalić na metr, bo już się zapala lampka, że mama zeszła z posterunku. No po prostu nie jestem w stanie odmówić małej córce piersi, jeśli chce jeść-pić, niech ma, choć może się wiązać to z tym, że przez pół dnia nie zejdę z kanapy. Patrząc z pozytywnej strony to dla mnie też chwila relaksu, kiedy mogę wreszcie usiąść i złapać swe myśli, siedząc na swym tronie.
Ponadto jestem niewolnikiem czekolady…
Podsumowując mój mały wywód, współczesne “niewolnictwo” nie jest nam obce w takim wymiarze. Jednak w pełni nie można przyrównać tego do prawdziwego niewolnictwa, które do dziś nielegalnie jest praktykowane. Moje zniewolenie to akt mojej własnej, nieprzymuszonej woli, moje decyzje, które tak, a nie inaczej mnie ukierunkowały i zniewoliły.
Tak jest, proszę pani 🙂 a tak na poważnie to zgadzam się, że nasze wybory wikłają nas w pewną sieć obowiązków-zobowiązań, zwykle wolelibyśmy może trochę inaczej pewne rzeczy mieć ułożone, ale na ogół myślę, że powinniśmy się cieszyć z tego, co mamy.
Bo są wśród nas też tacy, co są niewolnikami złego samopoczucia i ogólnego marudzenia na wszystko/wszystkich, i im trzeba współczuć…
Narzekać jest najłatwiej – ale coś zrobić by to zmienić, to już początek góry lodowej. A z drugiej strony czy my chcemy byc jeszcze „wolni”?
Ja też bywam niewolnicą, szczególnie żelazka, którego nie znoszę! 😛
A wg mnie wiele moich zniewoleń jest jednocześnie przyjemna i wspaniała – czasem czuję się niewolnicą domu (sprzątanie, pranie, prasowanie, gotowanie) i często dziecka (mamo, mamo, chodź, teraz, zaraz, już). A równocześnie uwielbiam mój dom i kocham moją córkę.
Najbardziej chyba czasu, cierpię na jego cheoniczny brak :/