Zobacz jaką ma plamę! Dlaczego nie przebieram dziecka trzydzieści razy dziennie
Dziecko powinno być zadbane. Dla jednych zadbane to takie, które ma stylowy przyodziewek, jeżeli pasuje do przyodziewku rodziców, to jest już klasa. Dla innych zadbane to najedzone, umyte i ubrane, ale przede wszystkim dziecko musi być czyste.
Czyste czyli jakie?
Dla mnie czyste to takie, które wyszło czyste z domu…. Ale co gdy wychodząc upadło na kępę trawy, a 10 metrów dalej po chodniku spacerował sznur mrówek i dzieć koniecznie musiał się położyć na ziemi, żeby zobaczyć za czym kolejka ta stoi. Potem były krzaki i zbieranie mleczy, a taki mleczyk brudzi ręce na czarno, a jeszcze później był piach i ten klejący mleczyk razem piachem pięknie się uzupełniły na bluzce i spodniach. Teraz mam brudne dziecko – czy to znaczy, że jest zaniedbane?
(Nie)zawsze czysto
Dzieci to żywioł. Jestem szczęśliwym posiadaczem dwulatka i roczniaka. Młodsza latorośl zaczęła chodzić, starsza wspinać się, biegać, wślizgiwać w różne otwory, przeciskać przez szczeliny, obydwie panie brudzą się na potęgę. Podczas moich podbojów wakacyjnych, często słyszałam, że przydałoby się przebrać którąś z latorośli bo spodnie już brudne, bo na kolanie plama, bo upadła, bo lody jadła, w końcu padły słowa: „ja czasami przebierałam swoje dzieci po trzydzieści razy dziennie” i pomyślałam sobie, dżizas, toż te dzieci życia nie miały. Szczerze? Ja bym zwariowała gdybym miała hrabiny przebierać choćby po dziesięć razy na dobę. To jest dwadzieścia sztuk getrów młodzieżowych tudzież dziecięcych dziennie, czyli czterdzieści nogawek dziennie, dwadzieścia bluzek dziennie, czterdzieści skarpet dziennie, ludzie ja tyle nie mam w szufladzie.
Brudem zarośniesz i zły przykład dzieciom dajesz
Tak matko, może być, że słyszysz od życzliwych, iż twoja progenitura ma plamę, i koniecznie trzeba ją przebrać, bo co ludzie powiedzą?! A jeszcze pomyślą, że leniwa jesteś i pozwalasz dziecku w brudnych ciuchach biegać. Ja się nie zgadzam, ja protestuję. Powiem więcej, ja nie przebieram swoich dzieci po kilka razy dziennie.
Czystość jest przereklamowana
Uwaga będzie gorąco. Portal Eco news opublikował niedawno bardzo ciekawy artykuł, na temat ekspozycji dzieci na zarazki. Z przeprowadzonych na Universytecie Chicago badań wynika, że wbrew powszechnie panującej opinii, kontakt z zarazkami ma zbawienny wpływ na nasz układ odpornościowy. Teraz skandaliczna informacja, albowiem dotycząca smoczków, a to drażliwy temat. Gotowi? Co robicie ze smoczkiem gdy spadnie na ziemię? Większość przelewa wrzątkiem, wyparza, myje, dezynfekuje. Chciałoby się krzyknąć w Internety „tylko nie oblizuj!”. Bazinga kochani! Jak pisze dr Jack Gilbert – jeden ze sprawców rzeczonych badań, zarazki z ust osoby dorosłej pozostawione na smoczku dziecka, będą stymulowały jego układ immunologiczny, przez co dziecko nabierze odporności. Szok i skandal! A jednak, coś w tym jest. Oczywiście jeżeli mamy grypę, czy choćby próchnicę, nie oblizujemy smoczka, jednak badania uwzględniają bakterie i zarazki z ust całkowicie zdrowej osoby dorosłej.
Jeżeli macie ochotę zgłębić ten temat znajdziecie wszystkie informacje w książce Dirt is Good: The Advantage of Germs for your Child’s Developing Immune System, sprawcami zamieszania z brudem są dr Jack Gilbert i dr Rob Knight z Uniwersytetu Chicago.
Nie jedz z ziemi
W zanadrzu mam jeszcze jedną kontrowersyjną ciekawostkę. Magazyn Discovery opisał badania, które udowadniają, że wprowadzenie do organizmu bakterii z gleby wspomaga produkcję serotoniny, a co za tym idzie poprawia nastrój i pomaga zwalczać depresję. Jak dostarczyć bakterie? Wystarczy przebywać na świeżym powietrzu, pracować w ogródku lub zjeść warzywo wykopane z ziemi. A co z chorobami brudnych rąk? Nie mam pojęcia, nie wspominali 😉 Zapewne uwzględniają tylko czystą ziemię.
Mamo daj się pobrudzić
Każdy rodzic wie, że nawet klocki za 300 srebrników nie zastąpią zabłoconych patyków, czy żwiru z podwórka. Bawiąc się w ten sposób dziecko stymuluje wszystkie zmysły jednocześnie, nic więc dziwnego, że szybciej zapamięta np. mnożenie przez pięć używając znalezionych muszelek. Ponadto wyrywanie dziecka z zabawy w celu przebrania, zniechęca do jej powrotu. Jak kopać dziurę w ziemi, czy budować bazę z gałęzi gdy nie można się pobrudzić.
A jak to jest u was z tym przebieraniem?
Wcale mnie nie zaskoczyła Twoja wypowiedź w kwestii smoczka. Ja swoim dzieciom co prawda nie wyparzałam, ale płukałam wodą. Moja córka wychowała dzieci bez smoczka. Ona inaczej wychowuje swoje dzieci. Ja inaczej. Moje dzieci chorowały, a jej nie CHORUJĄ.
W żadnym wypadku nie przebieram kilka razy dziennie. U nas jest zasada iż szafa podzielona jest na dwie części te wyjściowe (przedszjmikole, gości itp) i te na codzień (dom podwórko). Gdy wracamy ze szkoły pracy przedszkola wskakujemy w ubrania tzw „robocze” i w tym przez cały dzień.