Rozwój 4 marca 2020

Drgawki gorączkowe u dziecka – ku przestrodze

Drgawki gorączkowe mogą pojawić się nagle, nawet u pozornie zdrowego dziecka, gdy rodzice niczego złego się nie spodziewają. Przekonałam się o tym na własnej skórze. A właściwie to na skórze mojego syna… 

O drgawkach gorączkowych czytałam co nieco, kiedy urodził się mój najstarszy syn. Szczęśliwie chował się w zdrowiu i nie było mi dane doświadczyć żadnych przykrych sytuacji. Inaczej było, gdy po kilku latach nasza rodzina powiększyła się jeszcze o dwoje dzieci. Przy trójce to już wiadomo, że trudniej zapanować nad choróbskami, bo jeden kicha na drugiego i tak się wzajemnie wszyscy zarażają. Tak więc siłą rzeczy dzieciaki co jakiś czas przechodziły różne przeziębienia, grypy, wirusówki, itd. Nierzadko gorączkowały, ale nigdy nic złego się nie działo, dlatego też o możliwych drgawkach dawno zapomniałam.

A szkoda, bo może byłabym ciut spokojniejsza, gdy mój najmłodszy syn – świeżo upieczony dwulatek, dostał ataku wywołanego najprawdopodobniej gorączką. Co prawda według naszego termometru Stasiu miał „tylko” 38 stopni, ale lekarze twierdzą, że opis tego co miało miejsce, wskazuje właśnie na drgawki gorączkowe.

Przygotowana na tę sytuację nie byłam w ogóle, bo Staś absolutnie nie wyglądał na chorego. W ciągu dnia biegał, skakał, bawił się, śmiał i dokazywał. Wieczorem zupełnie bez śladu nawet minimalnej temperatury, z uśmiechem na twarzy kładł się spać. Atak, który pojawił się kilka godzin później totalnie mnie więc zaskoczył, przez co nie miałam zielonego pojęcia co się dzieje, a uwierzcie mi, wyglądało to strasznie! Był taki moment, kiedy myślałam, że Staś umiera na moich rękach!

Ku przestrodze, byście byli o moje doświadczenie mądrzejsi, a dzięki temu nie dali się aż tak wystraszyć, opowiem  Wam jak to wyglądało…  

DRGAWKI GORĄCZKOWE – przebieg ataku

Staś ni stąd ni zowąd obudził się w środku nocy z okropnym krzykiem. W pierwszym momencie myślałam, że coś mu się przyśniło, zaczęłam więc odruchowo go wybudzać. Wtedy jednak zobaczyłam, że ma szeroko otwarte oczy i patrzy przed siebie nieobecnym wzrokiem – wyglądało to naprawdę przerażająco.

Chwilę później nagle się naprężył, a potem dostał drgawek, tak jakby miał padaczkę. Wzięłam go więc na ręce i przytuliłam. Jeszcze przez moment czułam jak całe jego ciało drga, po czym przestał i zaraz potem zwiotczał. Musiałam mu przytrzymywać główkę, żeby mu nie leciała, zupełnie jak noworodkowi. Wtedy też zauważyłam, że przestał oddychać, jego usta zrobiły się fioletowe, a oczy jakby “wywracały” się do góry. 

W międzyczasie mąż dzwonił już na pogotowie, skąd dostał instrukcje, by obłożyć syna mokrymi, zimnymi ręcznikami i czekać na przyjazd karetki. Na szczęście Staś zaczął pomału dochodzić do siebie, tzn. zaczął znowu oddychać, otworzył oczy i trochę pojękiwał/popłakiwał. Na jego ustach pojawiło się nieco piany.

Gdy dotarli do nas ratownicy (a muszę przyznać, że zjawili się bardzo szybko), Stasia ogarnęła senność. Zbadali go na tyle, ile mogli, założyli wenflon i wpakowali nas do karetki.

W szpitalu stwierdzili drgawki gorączkowe. Podobno (jeśli wierzyć naszemu termometrowi) temperatura wcale nie musiała być wysoka i sięgać czterdziestu stopni, mogła być niższa. Być może mój syn jest bardziej wrażliwy na temperaturę, stąd taki atak, chociaż jak dotąd gorączkował nie raz i nigdy wcześniej nic się nie działo.

Ordynator szpitala, w którym leżeliśmy zdradził mi z kolei, że w środowisku medycznym pojawiają się od jakiegoś czasu tezy, że drgawki gorączkowe niekoniecznie wywoływane są przez wysoką temperaturę, możliwa jest inna przyczyna, ale jeszcze nie jest znana.

DRGAWKI GORĄCZKOWE – co warto o nich wiedzieć

Po rozmowie z lekarzem, mogę Wam zdradzić na temat drgawek gorączkowych kilka ważnych faktów:

Po pierwsze drgawek gorączkowych nie da się zatrzymać. Jak już się zaczną, trzeba je przeczekać. W tym celu należy przede wszystkim zabezpieczyć dziecko, tak by się nie uderzyło i nie zadławiło swoim językiem. Zaleca się więc przytrzymać główkę i obrócić ją na bok lub pochylić, tak aby język mimowolnie wypadał z buzi.

W przypadku stwierdzenia gorączki (przy ataku drgawek) nie podajemy żadnych środków przeciwgorączkowych w postaci syropów, czy tabletek. Absolutnie niczego nie wolno wkładać wtedy do buzi! Temperaturę obniżamy za pomocą zimnych okładów.

Przebieg ataku wygląda zazwyczaj tak, jak to było u nas, czyli: dziecko się napręża/sztywnieje, zaczyna drgać, jak przy padaczce, przestaje na chwilę oddychać, później może pojawić się piana na ustach, a gdy dziecko zaczyna jakby dochodzić do siebie, ogarnia je senność. Warto o tym wiedzieć, by nie panikować, gdy dziecko zacznie „odpływać”, tzn. zasypiać.

Po ataku należy zapewnić dziecku warunki do wypoczynku i snu.

Jakich dzieci to dotyczy – w jakim wieku?

Najczęściej drgawki dotykają małe dzieci pomiędzy szóstym miesiącem a piątym rokiem życia. Mogą się pojawiać w przebiegu ostrej infekcji – u Stasia w szpitalu stwierdzili infekcję wirusową, której towarzyszył niewielki katar i sporadyczne pokasływanie. 

Czy zawsze trzeba dzwonić po karetkę?

Według naszego lekarza nie jest to konieczne, bo atak, choć wygląda strasznie i przyprawia rodziców o zawał serca, nie jest groźny i sam ustępuje po kilku minutach (podobno jest to reakcja obronna mózgu). Jednak mimo to o zaistniałej sytuacji trzeba powiadomić swojego pediatrę, który zbada dziecko i zadecyduje, co dalej – np. czy konieczne są jakieś badania.

Warto mieć świadomość, że u około 30 % dzieci drgawki gorączkowe znowu się powtórzą, choć niekoniecznie w zbliżonym czasie. Dla przykładu, razem z nami na oddziale leżał sześcioletni chłopczyk, który trafił do szpitala również z powodu drgawek. Był to jego drugi atak, pierwszego doświadczył, gdy miał rok. A więc przerwa pomiędzy jednym, a drugim była spora.  

Jak zapobiegać ponownemu atakowi, czy zawczasu podawać leki przeciwgorączkowe i kiedy – przy jakiej temperaturze?

Na te pytania nie uzyskałam od lekarza jednoznacznej odpowiedzi, bo tak jak pisałam wyżej, twierdzi że drgawki gorączkowe niekoniecznie związane są z samą gorączką. Trzeba po prostu być ostrożnym i czujnym, gdy temperatura przekroczy 38 stopni.

A gdy już mamy do czynienia z atakiem, należy zachować spokój, choć z doświadczenia wiem, że to trudne, gdy widzi się nieoddychające dziecko. Jednak wydaje mi się, że im rodzic jest bardziej świadomy, tym łatwiej potrafi odnaleźć się w danej sytuacji. Stąd też wyszła chęć podzielenia się z Wami moim doświadczeniem…

Ja na taki incydent nie byłam gotowa – wszak moje dziecko kładło się  spać zdrowe! – dlatego też mocno to przeżyłam. Myślę, że następnym razem (choć mam nadzieję, że już się to nie powtórzy!), mając na swoich barkach takie przeżycie, będzie mi o tyle łatwiej ogarnąć emocje.

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Pierwsza gra dla malucha – Akademia Mądrego Dziecka: Zwierzątka i Mniam!

Tytuł: Pierwsza gra: Zwierzątka / Mniam!

Seria: Akademia Mądrego Dziecka

Wydawnictwo: Egmont

Autor: Stefan Kołecki / Reiner Knizia 

Ilustracje: Marzena Dobrowolska

 

Przekopałam ostatnio mnóstwo stron w sieci w poszukiwaniu prezentów w postaci gier planszowych dla moich maluchów, które niedawno świętowały swoje urodziny: Pola czwarte, Stasiu drugie.

O ile dla Poli nie było większego problemu ze znalezieniem czegoś fajnego – wszak oferty dla przedszkolaków są już dosyć bogate (gorzej za to jest z dostępnością produktów, wszystko to, co  wpadło mi w oko, nigdzie nie były dostępne!), o tyle dla Stasia, miałam już zdecydowanie trudniej coś wyszukać.

Jakież było moje zaskoczenie i jak wielki ogarnął mnie entuzjazm, gdy okazało się, że wydawnictwo Egmont wypuściło niedawno na rynek nową edukacyjną serię pt. ”Pierwsza gra” skierowaną dla najmłodszych dzieciaków, od drugiego roku życia. Idealnie! – pomyślałam. W sam raz dla nas.

Jak się szybko okazało mój optymizm nie był przesadzony. Gry okazały się trafione, zarówno pod względem wizualnym – od razu nam się spodobały, jak i pod kątem samej zabawy.

Czym są owe „Pierwsze gry”, o co w nich chodzi, jak się nimi bawić… już Wam przybliżam.

Otóż na wzór edukacyjnych książeczek Akademii Mądrego Dziecka, powstały dwie gry: Zwierzątka oraz Mniam!, dzięki którym dzieciaki poza samą zabawą uczą się.

W pozycji o Zwierzątkach maluchy poznają kształty i kolory, a do tego ćwiczą motorykę swoich małych paluszków i rączek. Gra polega na tym, że każdy wybiera sobie jedno z pięciu dostępnych zwierzątek i kładzie je przed sobą. Te, które nie zostały wybrane, układamy na środku, one będą neutralne, wspólne. Następnie po kolei losujemy z woreczka jedną figurę. Sprawdzamy jaki ma kształt oraz kolor i odpowiednio  ją dopasowujemy – tak, jak to ma miejsce w zabawkach typu sortery.

Teoretycznie w rozgrywce staramy się odnaleźć figury pasujące do naszego zwierzątka, aczkolwiek każdą, jaką wyciągniemy z woreczka, wkładamy do danego otworu, niezależnie od tego, czy to nasze stworzenie, czy nie.

Rozgrywka kończy się, gdy któryś gracz uzupełni wszystkie cztery brakujące otwory w swoim zwierzątku. Jeśli natomiast pierwszy zostanie uzupełniony zwierzak neutralny, ze środka, gra toczy się dalej.

W pudełku znajduje się: pięć dużych, tekturowych zwierzaków ( pomarańczowy motyl, czerwona biedronka, niebieska ryba, żółta kaczuszka i zielony żółw), dwadzieścia figur (po cztery kształty z każdego koloru) oraz bawełniany woreczek.

W drugiej grze z serii, pt. Mniam! dzieciaki ćwiczą liczenie, poznają kolory, a także warzywa i owoce.

W tym egzemplarzu mamy do dyspozycji: pięć tekturowych koszyków (w pięciu kolorach), szesnaście żetonów również tekturowych przedstawiających warzywa i owoce oraz kartonik soku, a do tego dużą drewnianą kostkę (z pięcioma kolorami i wizerunkiem robaczka).

Zasady gry są proste, należy wszystkie koszyki umieścić na środku (stołu). Na każdym z nim położyć po jednym dowolnym żetonie w odpowiadającym mu kolorze, np. na czerwonym koszyku układamy truskawkę, na zielonym brokuł, itd. Nadmiar żetonów odkładamy na bok.

Rozgrywka polega na tym, że każdy rzuca kostką, określa kolor jaki na niej wypadł, a następnie odnajduje żeton w tej samej barwie i kładzie go przed sobą. Jeśli wylosujemy robaczka możemy wybrać dowolny owoc lub warzywo. Gra kończy się, kiedy zostanie zdobyty ostatni żeton. Wygrywa oczywiście ten, kto uzbierał najwięcej.

Obie gry mają banalne zasady – idealne dla maluchów, rozgrywki są szybkie, nie zajmują dużo czasu, dzięki czemu się nie nudzą. Poza tym, ze względu na ich prostotę, dzieciaki bez problemu mogą grać same – zarówno w pojedynkę, jak i w duecie – dwulatek z czterolatką. Pola i Stasiu świetnie sobie radzą bez mojej pomocy 😉

Ogromną zaletą tychże gier jest to, że poprzez fajną zabawę dzieciaki szybko i łatwo uczą się: liczenia, rozpoznawania kolorów, kształtów, nazw warzyw i owoców. Mam nadzieję, że dzięki nim Pola w końcu przestanie mylić kolory, bo ciągle ma z tym problemy 😉

Gry są ładnie wykonane, zawarte w nich elementy zostały stworzone z grubej tektury oraz drewna (kostka), powinny być więc wytrzymałe i dużo znieść – moje dzieciaki od dwóch tygodni, każdego dnia, niemalże w kółko się nimi bawią i póki co, żadna część nie ucierpiała 😉

Dodatkowo w obydwu pudełkach znaleźliśmy małe książeczki (po jednej sztuce w jednej grze) z serii Literkowe przedszkole, w której zawarte są krótkie historie z życia przedszkolaków, kolorowanki, zagadki i rebusy. Wszystko to przedstawia wybraną literę alfabetu i ma na celu przygotować dzieci do nauki czytania oraz pisania.

 

Szczerze polecam. Uważam, że Pierwsze gry” Akademii Mądrego Dziecka to fajny pomysł na prezent dla najmłodszych – już od drugiego roku życia.

 

 

Serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazanie recenzenckich egzemplarzy gier.

Fot. Archiwum prywatne J.Fizia

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Pielęgnacja 2 marca 2020

Ząbkowanie – jak przetrwać ten czas i nie zwariować?

Ząbkowanie to trudny moment zarówno dla rodziców, jak i ich pociech. Płacz, nieprzespane noce. I żeby tylko! 

Rodzice, którzy już ten trudny etap przechodzili (być może niejeden raz) wiedzą, że potrzeba ogromu cierpliwości i pewnych “magicznych” sposobów na to, by jakoś go przetrwać. Oczywiście są maluchy, u których ząbki pojawiają się jakby mimochodem. Po prostu pewnego dnia rodzice odkrywają z dumą, że niepostrzeżenie wyszedł ząbek, i tyle. Zazwyczaj jednak ząbkowanie wygląda znacznie mniej sympatycznie i w dodatku może trwać tygodniami.

Ząbkowanie – jak najczęściej przebiega?

Przeważnie pierwsze zęby zaczynają pojawiać się ok. 4-5 miesiąca życia, jednak jest to sprawą indywidualną, może więc się zdarzyć, że pierwszy ząbek pokaże się znacznie później. Jeśli nasze dziecko ma roczek i żadnych ząbków – nie jest to powód do zmartwień. 

Pierwszą zapowiedzią, że zaczyna się ząbkowanie, jest obfite ślinienie i częste wkładanie rączek do buzi. Jeśli dokładniej przyjrzymy się dziąsłom dziecka zauważymy, że są one zaczerwienione i spuchnięte.

Najbardziej uciążliwym objawem jest ból, który towarzyszy wyrzynaniu zębów. To właśnie z jego powodu dzieci są rozdrażnione, często płaczą, nie przesypiają nocy. Problemy mogą również pojawić się podczas karmienia, bowiem z powodu bólu dzieci często nie chcą jeść. Ponadto może wystąpić gorączka, jeśli jednak utrzymuje się ona w przedziale 37-38 stopni nie ma powodów do obaw. Dopiero w przypadku wyższych temperatur, występujących z wymiotami czy biegunką, należy udać się do lekarza. Mogą również wystąpić mniej typowe objawy, takie jak katar, kaszel czy wysypka. Cały proces powinien zakończyć się do 31 miesiąca życia.

Ząbkowanie – jak pomóc dziecku w tym trudnym czasie?

Odpowiedzi na to pytanie nurtujące wielu rodziców, udzieliła Dr Barbara Obłoj z Centrum Ortodoncji i Implantologii ODENT.

ząbkowanie

Fot. Dr Barbara Obłoj z Centrum Ortodoncji i Implantologii ODENT

Na szczęście są skuteczne metody, które sprawią, że ząbkowanie przebiegnie łagodniej. Dzięki nim dziecko będzie spokojnejsze, nie będzie tak często wybudzać się w nocy i zacznie normalnie przyjmować pokarm.

By zmniejszyć dolegliwości bólowe związane z rosnącymi ząbkami, polecam rodzicom stosowanie specjalistycznych żeli, zawierających lidokainę i środki przeciwbólowe, które mają działanie znieczulające. Dokuczliwe swędzenie, które również towarzyszy ząbkowaniu, pomożemy ukoić delikatnie masując dziąsła. Możemy zrobić to gumową szczoteczką lub własnym palcem. Dobrym pomysłem może być zakup gryzaka wodnego, który można schłodzić w lodówce – radzi dr Barbara Obłoj z Centrum Ortodoncji i Implantologii ODENT. Dodaje: Gorączkę można natomiast zwalczyć Nurofenem, Paracetamolem czy Ibufenem, należy jednak pamiętać, by leki miały postać zawiesiny.

Ząbkowanie – jak zadbać o pierwsze ząbki dziecka?

Higienę jamy ustnej należy rozpocząć już w momencie, kiedy maluch może pochwalić się pierwszym ząbkiem. W tym celu można stosować specjalne delikatne szczoteczki do zębów, które rodzic zakłada na swój palec. Sprawdzi się też zwykły gazik namoczony wodą, którym usuniemy zanieczyszczenia. Przede wszystkim trzeba pamiętać, by czyścić ząbki po każdym posiłku oraz przed spaniem. Wbrew przekonaniom wielu osób o mleczaki również trzeba dbać, mają one bowiem znaczący wpływ na rozwój dziecka.

*Do powstania wpisu wykorzystano materiały prasowe pochodzące ze strony dspectrum.pl 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close