117 – piętrowy domek na drzewie – Andy Griffiths
Tytuł: 117 – piętrowy domek na drzewie
Autor: Andy Griffiths
Ilustracje: Terry Denton
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Oprawa: miękka
Liczba stron: 377
„117 – piętrowy domek na drzewie” to dziewiąta już część z serii opowieści o domku na drzewie. Pierwsza pojawiła się w 2015 roku i nosi tytuł „13 – piętrowy domek na drzewie”. Następne tytuły rozbudowywane są o kolejnych trzynaście pięter, tak więc każdy tom analogicznie zmienia się o tę ilość kondygnacji. Z zapowiedzi w książce wiem, że wkrótce pojawi się dziesiąta pozycja, pt. „130 – piętrowy domek na drzewie”.
W każdym razie skupiając się na dziewiątej części, którą mam przed sobą, pokrótce przedstawię Wam o co w niej chodzi…
Otóż bohaterami książki są Andy Griffiths oraz Terry Denton, co ciekawe, nazywają się dokładnie tak, jak autorzy owej lektury i w zasadzie pełnią te same funkcje, tzn. Andy jest narratorem, a więc pisze treści opowiadań, a Terry jest ilustratorem. Chłopcy bowiem tworzą książki dla Nochalskiej Księgarni, a to, co uda im się wspólnie wykreować, my mamy okazję przeczytać na łamach opowieści o domku na drzewie.
W tej części jednak Terry domaga się zmiany i żąda, by też mógł spróbować swych sił w narracji. Po małej kłótni, za namową ich koleżanki Jill, Andy się zgadza (tylko na próbę), dzięki czemu Terry wymyśla historię o… kropce.
Zaczyna się klasycznie – „Dawno, dawno temu była sobie kropka…”, a potem fantazja Terry`ego zaczyna go ponosić i tworzy totalnie bezsensowną, a przy tym mega zakręconą historię, z której wynikną niemałe kłopoty i jeszcze większe przygody.
Trzej bohaterowie (bo Jill siłą rzeczy wpakuje się w tarapaty razem z chłopcami) będą uciekać przed narralicją, czyli taką policją narratorską, która oskarży ich o stworzenie głupiej historii o kropkach i nielegalnym jej zakończeniu w stylu: „To był tylko sen”.
Tak więc Andy, Terry i Jill uciekają, ile mają sił w nogach, korzystając z pomocy „końglomerata”, tzn. stadka mini koników – wiem, że brzmi to co najmniej dziwnie, ale cała ta książka jest takim właśnie wytworem bujnej wyobraźni jej autorów. Dzięki temu podczas lektury, co rusz można parsknąć śmiechem na widok latającego kota, szczekającej krowy i wielu innych niespotykanych na co dzień istot, które robią mnóstwo abstrakcyjnych rzeczy.
Czmychając przed ową narralicją, zbiegają piętro po piętrze ze swojego domku na drzewie, trafiają do Wrót Skazańców, a przez nie prosto do celi, z której teoretycznie nie mają możliwości ucieczki. Jednak, jak nie trudno się domyślić bohaterowie tejże opowieści znajdą na to sposób, konkretnie Terry – przez którego wpakowali się w te tarapaty – wpadnie na pomysł, by wykorzystać swój „łyżkołówek” i kropkę, od której wszystko się zaczęło.
Tak więc tajemniczym łyżkołówkiem, wyciągniętym z nosa (!), chłopiec narysował na ziemi wielką kropkę, będącą w istocie włazem do korytarza ewakuacyjnego. Tajnym tunelem udaje im się uciec wprost do bajki o Piotrusiu Śmierdzimajtku, czyli króliku, który wszędzie zostawia swoje bobki. Następnie uciekają na latającej kropce, zupełnie jak Aladyn na latającym dywanie i trafiają na Glutka w Kapelutku.
Biegają, jeżdżą, fruwają i pływają, narralicja wciąż depcze im po piętach, a oni ciągle wpadają w nowe kłopoty i doświadczają coraz to dziwniejszych przygód. Więcej jednak nie zdradzę, sami przebrnijcie przez tę opowieść i sprawdźcie, co jeszcze kuriozalnego czeka na Andy`ego, Terry`ego i Jill.
Powiem Wam za to, że „117 – piętrowy domek na drzewie” wydawnictwa Nasza Księgarnia, to niezwykle zwariowana i zabawna historia, pełna dziwnych stworzeń i sytuacji, słów dotąd nieznanych i czasem ciężkich do wymówienia, jak np. „faflyriard lat”! 😉
Szczerze przyznaję, że skusiłam się na tę książkę po przeczytaniu na jej odwrocie, że jest to najśmieszniejsza seria od czasów „Dziennika cwaniaczka”, którego uwielbia Jasiek. I nie zawiedliśmy się – ani On, ani ja. Lektura nas ubawiła i wciągnęła. Podobnie do opowieści Jeffa Kineya o Gregu – cwaniaczku, zawiera mnóstwo zabawnych rysunków zawierających liczne chmurki z dialogami.
Wyobraźnia i twór Andy`ego Griffithsa oraz Terry`ego Dentona na tyle przypadła nam do gustu (a właściwie to Jaśkowi ;-)), że chętnie sięgniemy po poprzednie tomy.
…
Dzięuję wydawnictwu Nasza Księgarnia za przekazanie recenzenckiego egzemplarza książki.