Dlaczego fajerwerki świecą?
Zdarzało mi się pisać o różnych rzeczach. Czasem o tym, co mnie intryguje, boli, ciekawi, czasem o tym, czego sobie klient zażyczył. Są zlecenia, które biorę z radością i są takie, których nie biorę za żadne pieniądze. I są zlecenia specjalne. Takie jak to.
– Mamusiu…. – wymiauczała Duśka w najmniej odpowiedniej chwili, jak zwykle zresztą.
– Zaraz sobie pójdę i dam ci pracować, tylko mam ostatnie pytanie.
– No słucham.
– Wyjaśnisz mi, dlaczego fajerwerki świecą? Bardzo chciałabym to wiedzieć.
Zaszalała, nie ma co.
– Nie wiem, nie mam pojęcia.
– Nie pisałaś nigdy o tym?
– No jakoś nie, nikt mi nie zlecił.
– To powiedz im, żeby ci zlecili, to będziesz wiedziała i mi powiesz.
W świecie dzieci wszystko jest proste, prawda?
– Kotek, nie chcę cię martwić, ale raczej mało prawdopodobne jest pisanie o fajerwerkach w czerwcu. Do Sylwestra daleko, nikt nie potrzebuje takich tekstów.
– To na bloga napisz.
…
…
…
…
…
…
…
…
…
Trafiony, zatopiony…
Tak więc dziś, specjalnie dla wszystkich rodziców ciekawskich dzieci, na zlecenie Duśki – Dlaczego fajerwerki świecą?
Otóż moi drodzy, fajerwerki świecą, bo się palą, to proste. Jednak wiem, że dziecka taka odpowiedź nie zadowoli, prześledźmy więc cały proces po kolei.
Fajerwerk zewnętrznie składa się z tuby z tajemniczą zawartością oraz lontu. Lont jak wiadomo powszechnie, służy do podpalenia. Kiedy dochodzi do tuby, zostaje podpalona substancja, która powoduje wyrzut fajerwerku na dużą wysokość. Dzięki temu możemy nie tylko obserwować efekty świetlne, ale i czuć się bezpiecznie, wybuchające fajerwerki są bowiem bardzo gorące. Niestety pobieżne przepytanie wujka Google nie dało mi odpowiedzi na pytanie, czym jest owa tajemnicza substancja powodująca tak gwałtowny i szybki wyrzut fajerwerku w górę. Majaczy mi się, że może to być uwolnione sprężone powietrze, ale głowy nie dam.
Dalej zaczyna być ciekawiej. To, co zobaczymy, jest ściśle uzależnione od budowy fajerwerków i użytych składników. Kolory wbrew pozorom nie biorą się z pomalowania prochu farbami, to trochę bardziej skomplikowane. I tak: za zielone rozbłyski odpowiedzialny jest bar, żółty to efekt użycia sodu, pomarańczowy wapnia, srebrny glinu, czerwony pochodzi ze strontu, a niebieski z miedzi. Odcienie fioletowego i różowego to mieszanina strontu i miedzi. Żeby nie było tak łatwo, nie używa się pierwiastków w czystych postaciach tylko związków chemicznych powstałych na ich bazie. Raczej nie wyprodukujecie fajerwerków w domu. Niewinnie wyglądające na niebie fajerwerki wybuchają z temperaturą przekraczającą 2000°C! Żałuję, że się o tym dowiedziałam, muszę jak najszybciej zapomnieć, w tym moim lesie odpalanie fajerwerków powinno być normalnie zakazane!
No dobrze, ale skąd te świetliste kule na niebie? Otóż materiał przygotowany do podpalenia uformowany jest w kształt kuli, kiedy dotrze do niego ogień, rozpryskuje się na wszystkie strony, ot, cała tajemnica. Aha, to nie jest jednolita kula, tylko zamknięte w kształcie kuli tabletki przypominające witaminy. Są identyczne i właśnie dlatego zachowują się tak samo, tworząc regularne wzory na niebie.
I na koniec: a jak to jest, że fajerwerki zmieniają kolory? Wybuchowe tabletki zbudowane są z różnokolorowych (a dokładniej z różnych materiałów łatwopalnych) warstw, najpierw spalają się pierwsze, potem drugie, trzecie…
W bardziej rozbudowanych fajerwerkach jeden lont przechodzi w kilka, a nawet kilkanaście, każdy podpala swoją kulę i stąd właśnie na niebie widzimy prawdziwe fontanny wielokolorowych iskier. Żeby fajerwerki paliły się naprawdę jasno i długo, dodaje się do nich utleniaczy, które mają za zadanie wzmocnić ogień.
Niestety, są też minusy zabawy fajerwerkami. Poza oczywistym niebezpieczeństwem związanym z nieumiejętnym odpalaniem, amatorzy pokazów sztucznych ogni muszą się liczyć z dziesięciokrotnym zwiększeniem pyłów w powietrzu.
I tak właśnie wygląda tajemnica fajerwerków. Prawda, że to proste?
P.S. To jest wersja uproszczona, żeby nie było, przygotowana dla dzieci. Obeznani z tematem chemicy proszeni są o pohamowanie się od złośliwych komentarzy.
„Nie pisałaś nigdy o tym?” Haha, jakbym słyszała mojego Kubę! 😉
Bardzo przydatny wpis dzieciaki sa badzo ciekawe i pewnie takie pytania padną. A co do pudełka to naprawdę ciężka kolekcja
Na szczęście pudło na kółkach 😉