Kulinaria 19 stycznia 2014

Ekspresowe muffiny

Dałam się już Wam poznać, jako „Pani Szybkie Ciasto” – a że przypadło Wam do gustu, nie mogę Was zawieść! Więc gdy głodni goście dobijają się do drzwi, dzieci jęczą, że się nudzą, a dobra ciocia wytyka Ci zeszłoroczny zakalec… łap za miskę, łyżkę – a w 25 minut rozprawisz się z nimi wszystkimi!

Dziś na cukierniczej paterze serwujemy babeczki, a raczej muffinki. Czyli podpatrzone cudo z programu kulinarnego w polskim i ekspresowym wydaniu na każda okazję!

Ja uwielbiam je robić razem z córką – to ciasto, które 3-latek może przygotować prawie samodzielnie. Jedyne co trzeba zrobić to wsypać i wlać składniki do michy i zamieszać! A jak mało zmywania!

Są świetne na jesienną chandrę, wiosenny piknik i wystawne przyjęcie. A więc do dzieła – robimy ekspresowe muffiny!

Składniki:

Suche:

1 ¾ szklanki mąki (absolutnie obojętnie jakiej byle pszennej)
2 łyżki ciemnego kakao (jeżeli lubicie wytrawny smak można zaszaleć na ciut więcej)
¾ szklanki cukru pudru  (jeśli daję więcej kakao, dodaję pełną szklankę cukru pudru)
2 łyżeczki proszku do pieczenia
½ łyżeczki sody
1 cukier waniliowy (lub kilka kropel aromatu waniliowego do ciast)

Mokre:

1 szklanka mleka
⅓ szklanki oleju (bez stresu, tak na oko)
1 jajko

Dodatki ekstra:

Tabliczka czekolady
Ulubiona konfitura – najlepiej wiśniowa, malinowa

Jeżeli planujecie babeczki w formie wystawnej można pokusić się o krem do tortów „na górę” i jakieś dekoracje.

„Przyda się”:

Blacha do pieczenia muffinów (taka taca z dziurkami na babeczki) lub foremki do babeczek (metalowe – trzeba wyłożyć papilotkami, silikonowe – saute)
Papilotki do babeczek
Drewniany patyczek do szaszłyków

Przygotowanie:

1. Piekarnik nagrzewam do temperatury ok. 175-200 stopni Celsjusza – w starym przedpotopowym sprzęcie piekłam je w temp. ok. 200 stopni, w nowym piecu z termo obiegiem 175 było w sam raz.

2. Wyjmuję sprzęt: 2 miski, łyżkę i szklankę (szaleństwo ;P )

3. W jednej misce mieszam wszystkie suche składniki, w drugiej mniejszej wszystkie mokre. Następnym krokiem jest wlanie mokrych do suchych. Mieszam. Naprawdę dziecko może to wykonać, ponoć im więcej „purchli” tym smaczniejsze baby!

4. Opcjonalnie siekam nożem czekoladę (lubię łączyć trochę mlecznej i trochę ciemnej, gorzkiej czekolady) – byle jak, na niewielkie kawałki i wrzucamy do ciasta. Mieszam wszystko razem.

To zajmuje 5-10 minut. Jeśli zlecimy prace maluchowi, dodajmy drugie tyle i rozłóżmy na podłodze gazetę, łyżki bywają złośliwe i po co zamiatać mąkę z podłogi?!

5. I tu najmniej przyjemna część zadania (mówię tak bo zawsze zababrzę dookoła mimo moich usilnych starań): czyli nakładanie. Do blachy wkładam papilotki. Ciasto ma konsystencję bardzo gęstej śmietany lub serka. Nakładam łyżką do papilotek. Najlepiej zaopatrzyć się w 1 dużą łyżkę i 1 łyżeczkę. Łyżeczką zsuwamy ciasto z łyżki. Nakładam mniej więcej do ¾ (takie maksimum, może być mniej). Ciasta wystarczy na 12 dużych i pękatych babeczek o średnicy 5 cm. Jeżeli spadło nam ciasto nie tam gdzie planowałam wycieram, podczas pieczenia będzie się przypalać i psuć kuchenne zapachy.

Jeżeli chcemy wzbogacić babeczki konfiturą, na górę wrzucam malutką łyżeczkę. W czasie pieczenia nadzienie schowa się w środku.

Dla smakoszy:

Można nie dodawać kakao do suchych składników, a na sam koniec. Część ciasta odłożyć do miseczki, następnie dodać do niego nieco wanilii lub aromatu/olejku waniliowego. Do pozostałego ciasta dopiero dodać kakao – w ten sposób zrobimy babeczki  dwukolorowe: czekoladowe-waniliowo. Waniliowe ciacho dodajemy tak jak konfiturę dopiero do foremek napełnionych masą czekoladową .

Pieczenie:

Trwa około 15-20 minut w zależności od naszego piekarnika i tego czy dodamy mokrą konfiturę (wtedy zakładamy, że dłużej). Czekamy, aż urosną i ściemnieją. Najlepiej wykonać próbę patyczkiem – czyli wbijamy patyk do szaszłyków w babeczkę i sprawdzamy czy po wyjęciu zostało na nim lepkie ciasto.
Suchy patyk = gotowe babeczki

I gotowe! Prawda że szybkie, proste i smaczne?

mufina

mufiny2

Zdjęcia: Hanna

Subscribe
Powiadom o
guest

3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Budująca Mama
Budująca Mama
10 lat temu

Kochana! Dziękuję! Nie mam miksera, a słodkiego się chce, oj chce i zaraz zaczynam robić 🙂 tylko mi jajca dojadą 😀 i napiszę jak smakowały

Edyta Wilk
10 lat temu

Te też wypróbuję 😉

mysia-sia
mysia-sia
10 lat temu

właśnie w piekarniku mufiny z twarożkiem. ciekawe jak to połączenie się sprawdzi 😉

Emocje 14 stycznia 2014

Macierzyństwo bez lukru

Ostatnio na naszym funpage’u zarzuciłyście brak na blogu dzieciowych tematów. Mam nadzieję, że uda mi się zaspokoić Wasz niedosyt w najbliższym czasie, niech to będzie moja obietnica, której postaram się dotrzymać. Pomysłów w głowie mam od groma, teksty w myślach gotowe, tylko kompletny brak czasu na wklepanie ich do komputera.

Jak wiecie mam dwójkę szkarbów: Maja – 2,9 oraz Mati – 9 miesięcy. Roboty przy  nich co nie miara. Na dodatek ostatnio aura sprzyja różnorodnym choróbskom, no i nas te paskudy niestety nie omijają. W związku z czym doba stała się dla mnie zbyt krótka by pogodzić wszystkie sprawy, a o chwili dla siebie nie wspomnę. Takie chwile po prostu nie istnieją.

Zapytacie, a gdzie mąż? W dwójkę przecież raźniej? Otóż mąż jest, ale w pracy.

Aktualnie siedzieć tam będzie 10 dni, bo skoki narciarskie w Wiśle jednak się odbędą, więc dostał takiego bonusa w postaci dodatkowych dyżurów. Nie myślcie sobie, że jest jednym ze skoczków, niestety odgrywa nieco mniej znaczącą rolę 😉

No więc matka została sama na placu boju. Aby uatrakcyjnić jej czas, Maja postanowiła złapać jakąś żołądkową paskudę i ciągle by się na rękach nosiła oraz w tej pozycji spała! Tylko że na dole  – w parterze – jest Mati, który usilnie próbuje wszędzie wstawać, a jak wiadomo przy nogach mamy jest najfajniej (a nóż się zlituje i podniesie jego zacne cztery literki). No więc kobieto, nie pozostaje ci nic innego jak tylko się sklonować! Albo chociaż  wyposażyć w dwie dodatkowe pary rąk. Tak dwie, bo jedna – aktualnie zajęta – dla Maji, druga – zarezerwowana – dla Mateusza, a dla trzeciej zawsze jakaś robótka się znajdzie.

I tak mijają dni, każdy podobny do poprzedniego. Rąk do odrobienia się ciągle mało. W każdym tym dniu daje 200% siebie komuś – dzieciom. I co? Nawet jak jestem styrana, resztkami sił ogarniam dom, żaby następnego dnia znów doprowadzić go do ruiny, to i tak odnajduję w sobie siłę na codzienną walkę, tą siłą są moje dzieci.

Jak już dom wypełnia błoga cisza, wokoło panuje względny porządek, a moje pokłady energii zostały już zupełnie wykorzystane, to spoglądam na te moje małe potworki, które w końcu słodko śpią i zapominam o całej tej codziennej tyradzie. W końcu idę spać i w tych skrawkach snu, które są mi dane, odzyskuje siły by kolejnego dnia dać dzieciom już nie 200 a 300% . Aby w zamian za to dostać 1000% bezgranicznej miłości.

Macierzyństwo nie jest łatwe, nie opływa lukrem i już na pewno nie wygląda tak jak widzimy je w TV, ale z całą pewnością jest wyjątkowe, jest cudowne.

I wiem, że jeszcze nie raz uraczę Was jakimś cięższym tekstem, będę się  skarżyć, że jest mi niedobrze, że mam dość. Jednak wierzę, że będzie on zawsze zakończony happy endem, że warto!

Źródło zdjęcia: Flickr

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Agnieszka Prajsnar
Agnieszka Prajsnar
10 lat temu

Tekst jakby pisany moją ręką. Oddający atmosferę dnia każdej wielodzietnej mamy, choć nie wątpię, że niejedną pojedyncza mama by się pod nim podpisała. Dokładnie taką walkę emocjonalną toczę każdego dnia, ba każdej godziny gdy całą moja trójca jest w domu. Na szczęście wszyscy zdrowi i full house jest tylko w weekendy. W tygodniu walczę z najmniejszym wzrostem a największym temperamentem, ząbkuj ącym i przy wszystkim wstającym diabełkiem 🙂

Magdalena Marczuk Romanowska
Magdalena Marczuk Romanowska
10 lat temu

Oj, można by pisać i pisać. To i tak bardzo lajtowe ujęcie tematu. Agnieszko łączę się codziennej walce z temperamentem i ząbkowaniu, u mnie to samo.

tomek q (jakchcemy.pl)

Lukier to zwykle tylko na wierzchu i bez powodu odpada. Coś w tym jest.

Jestem pełen podziwu dla mam (w tym najwyższego dla mojej Justyny of course) zajmujących się dziećmi na pełny etat, tfu na 2-3-4 etaty. Pójście do pracy to jednak łatwizna chyba.

Magdalena Marczuk Romanowska
Magdalena Marczuk Romanowska
10 lat temu

Brawo! Rzadko (niestety) można przeczytać słowa uznania i podziwu dla mam. Z reguły odnoszę wrażenie, że płeć odmienna;) uważa iż my – mamy – nic w domu nie mamy do roboty, to oni – maczo – ciężko pracują i zarabiają pieniądze.
Tak więc Panie Tomku jeszcze raz brawo i dziękuję:)

gosia
gosia
10 lat temu

taka prawda , dobrze mieć rodzicow którzy pomoga , ale coz oni tez musza pracować i tak zostaje się samemu

Maria Ciahotna
Maria Ciahotna
10 lat temu

Oj, tak już to jest – czasami dzieciaki dają nam nieźle popalić, zwykle nie ze swojej winy, bo ząbki czy choroba to dla nich też ogromne wyzwanie, i gdzie tu szukać pomocy jak nie u mamy? Bo od tego jeseśmy, dla nich, każdego dnia, by przytulić, podnieść, wysłuchac ich zwierzeń, zamienić się w budowniczego mostów czy księżniczkę na balu. Do tego jednak dochodzi „zwykłość” dnia, czyli gotowanie, sprzątanie, pranie… Ja też czasami mam lekką schizofrenię, robiąc jedno myślę o czymś innym a na dodatek odpowiadam na mądre pytania naszych świata ciekawych pociech. A wieczorem? Siadam przed komputer i pracuję 🙂… Czytaj więcej »

Na zakupach 12 stycznia 2014

Reklama dźwignią handlu?

Do czego ma służyć reklama, to chyba jest jasne. Ma ona na celu zachęcić do zakupu towarów lub usług. Aby zadziałała odpowiednio motywująco na potencjalnego konsumenta powinna być pomysłowa, zapadająca w pamięć i wpływająca na pozytywne kojarzenie danej rzeczy. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że powinna wręcz “wyprać mózg” odbiorcy tak, żeby ten uwierzył że koniecznie potrzebuje super extra nowoczesnej (i w dodatku kosztującej krocie) ściereczki do ścierania kurzu wykonanej z materiałów stosowanych przez NASA. I to już kwestia wyboru Pani lub Pana Kowalskiego czy zechce posiadać taką ściereczkę czy też nie. I ok, temu ma to służyć.

A co jeśli reklama działa demotywująco na zakup? Czy w ogóle jest taka możliwość, skoro na jej powstanie wyrzucono zapewne niemałe pieniądze? Moim zdaniem tak. Niestety istnieją reklamy które sprawiają że dzień brzydnie mi od chwili niefortunnego włączenia telewizora, gdzie przemiła starsza pani odpowiada młodzianowi na “proszę Dafi” “ Dafi bardzo”!!! Boże Drogi!!!

Przeraziła mnie również reklama środka przeciwbólowego, gdzie pan w srebrnym wdzianku śpiewa “przed użyciem zapoznaj się, z treścią ulotki dołączonej, do opakowania bądź skonsultuj się, z lekarzem, lub farmaceutą, …” Ktoś musiał się dobrze nałykać tego leku, skoro takie pomysły wpadły do głowy, a co gorsza zostały zrealizowane “z rozmachem”. No chyba że jest to kryptoleklama, jak ktoś słusznie zauważył,  dopalacza, to ok, “jestem na tak” dla podobnej koncepcji.

Oczywiście, nie są to jedyne irytujące mnie niemiłosiernie reklamy. Okropnie wyszczerzone uśmiechy, infantylne teksty oraz “pani Ania z Wrocławia” która ewidentnie po polsku nie mówi, ale co tam, podpis jest, podkład w ojczystym języku też się znalazł.

Chwilami wydaje mi się że pewne reklamy urągają mojej inteligencji, że po ich obejrzeniu raz za razem leci w dół jej poziom… Choć prawdę mówiąc nikt nie zmusza mnie do oglądania takiego chłamu, a jednak coś mnie “przyciąga”, więc oglądam i się wstydzę…Wioska śpiewa, wioska tańczy!

A oto moje TOP 3 najgłupszych reklam:

Na podium

Miejsce drugie

http://www.youtube.com/watch?v=sDm73ND2-Wc

Miejsce trzecie

Macie swoje typy 🙂 ?

 

Subscribe
Powiadom o
guest

5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Asia
Asia
10 lat temu

Mnie wnerwia zdecydowanie większość (idiotycznych i beznadziejnych) reklam!
Ostatnio numerem jeden jest reklama Media Markt z Dodą w roli głównej!

Syl Ada
Syl Ada
10 lat temu

dla mnie bez sensu są: reklamy sieci sklepów z Dodą (nie neguję jej umiejętności wokalnych), Dafi, ostatnia Play, vanisha (dziwne zamaczanie brudnych koszulek i pozostały po wysuszeniu kształt koła), old sipce ….

Żaklina Kańczucka
Żaklina Kańczucka
10 lat temu
Reply to  Syl Ada

Akurat „siedzę na koniu mi się podoba” 😀 ale za to wkurzają mnie śnieżnobiałe skarpetki od Chajzera 😉

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close