Na zakupach 16 marca 2017

Ferguson Smart Whistle – całodobowa ochrona

Niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy, chcemy czuć się pewnie i bezpiecznie. My, kobiety, szczególnie narażone jesteśmy na zagrożenia, w których szukamy pomocy u nieznajomych, przechodniów. Trudno mieć zawsze obok siebie bodyguarda w postaci koleżanki czy męża, a przecież wielu z nas zdarzało się wracać późną porą po pracy czy spotkania ze znajomymi, zupełnie samym do domu. Trudno wtedy o poczucie bezpieczeństwa.

Zdrowie i życie mamy jedno…

W podobnej sytuacji są osoby starsze i małe dzieci, które często nieporadne, gubią się w centrach handlowych, na ulicach czy odchodzą za daleko od rodziców odpoczywających na plaży. Ostatnio głośna była sprawa 12-tki z miejscowości Golczewo w zachodniopomorskiem, 30 km od mojego miasta, gdzie dziewczynka wracając wieczorem do domu, została wciągnięta przez porywacza do samochodu i wywieziona do lasu. Odnaleziono ją, zmarzniętą i przerażoną, w aucie porzuconym w środku lasu.
Takie sytuacje niestety się zdarzają.

Ja przykładam dużą wagę do tego, by poza domem czuć się swobodnie i bezpiecznie, szczególnie gdy wychodzę na długi spacer po lesie czy biegam kilka(naście) kilometrów po odludziu. Teoretycznie, prawdopodobieństwo napaści jest niewielkie, za to wypadek typu bolesne stłuczenie i kłopot z samodzielnym powrotem do domu, już mi się przydarzył. W dodatku mam problem z orientacją w terenie i bywa, że gdy zachodzi taka potrzeba, nie umiem określić, gdzie dokładnie się znajduję. Hasło “jestem w lesie, potrzebuję transportu do domu”, nikomu nie ułatwi zadania, bo las jest naprawdę rozległy.

Telefon to jeden sprzęt, który niejednokrotnie ratował mi skórę w potrzebie kontaktu. Drugim, który przejmuje część jego funkcji, jest Ferguson Smart Whistle

Całodobowa ochrona

Z wielką ciekawością zapoznałam się z tym gadżetem. Od razu przyklasnęłam w ręce, bo to propozycja jak znalazł dla mnie. W sumie, każdy kto chce się czuć bezpieczniej, szczególnie staruszkowie, dzieci czy osoby chore np. cukrzycy, śmiało mogą sięgnąć po inteligentny gwizdek.

Aby skorzystać z jego możliwości, należy pobrać aplikację WISO na Smartfon (iPhone lub Android), włączyć funkcję Bluetooth i lokalizację w ustawieniach smartfonu. Należy pamiętać o pozwoleniu aplikacji WISO na używanie danych lokalizacji, inaczej nie wskaże miejsca naszego pobytu. Oczywiście należy mieć dostęp do internetu w smartfonie, bo bez niego nie skorzystamy z urządzenia. Koniecznie sprawdźcie czy wasz smartfon jest kompatybilny z urządzeniem! Listę wymagań znajdziecie tutaj.

Jak to działa?

Gdy już połączycie gwizdek ze smartfonem, możecie z niego korzystać. Zasada jego działania jest prosta. Gdy znajdujemy się w sytuacji zagrożenia, wystarczy zagwizdać w niego lub nacisnąć dedykowany przycisk, by w ciągu 2 sekund nawiązać połączenie /wysłać smsa /e-maila z prośbą o pomoc. To jest genialnie proste i skuteczne. Próbowałam tego zarówno w mieście jak i w lesie, działało bezbłędnie wskazując miejsce, w którym się znajdowałam. Informacja o lokalizacji jest odświeżana co 2-3 minuty, można ją prześledzić pod linkiem wysłanym w wiadomości do osoby (maksymalnie 3 osób), od której oczekujemy pomocy. Wywołany alarm można odwołać, wtedy odbiorca naszej prośby zostanie poinformowany, że niebezpieczeństwo minęło i pomoc nie jest konieczna. Co ważne, wykorzystać można 6 bezpłatnych smsów w miesiącu, a gdy potrzeba jest większa, można je dodatkowo wykupić. 

Mnie gwizdek bardzo się spodobał, ponieważ działa szybko. Chętnie podzielę się nim z synem, gdy ten będzie wybierał się np. na wycieczkę klasową. Mimo opieki, różne wypadki chodzą po ludziach, a ja będę czuła się spokojniej dając dziecku alternatywę do wezwania pomocy. 

Wracając do meritum

Smart Whistle to przydatny gadżet, który generuje alarm nie tylko przez przycisk, ale i dmuchnięcie w niego. Nie miałam okazji go wypróbować na wałęsających się psach, ale tak intensywny dźwięk może posłużyć jako straszak przed zwierzętami, czy zniechęcenie do bliższego kontaktu np. natrętnego pana Miecia spod monopolowego.

Zaletą gwizdka jest nie tylko jego funkcjonalność ale i design. Bardzo ładny, poręczny, mieści się w dłoni, a dzięki elastycznej “smyczce” można go przywiązać do torebki lub np. do opaski na telefon podczas biegania, by się nie zgubił. Bo przecież o to chodzi, by gwizdek był pod ręką, gotowy do użycia.

Ja pokochałam ten gadżet i pozostanę mu wierna. Czuję się z nim pewniej i tego samego wam życzę.

Uwaga! Uwaga!

Możecie jeden z trzech wyjątkowych gwizdków wygrać w konkursie https://wrolimamy.pl/konkurs-czuje-sie-bezpiecznie/. Spieszcie się, konkurs potrwa do wtorku 22 III 2017. Zapraszamy!

Zdjęcia: Ż.Kańczucka

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Fidul
Anna Fidul
7 lat temu

Super gadżet. Bardzo fajny pomysł!

ILONA bozek
ILONA bozek
7 lat temu

Naprawdę wartościowy gadżet, bardzo przydatny szczególnie ze jestem osobą która dużo przebywa poza domem i nie zawsze wiadomo gdzie jestem i mąż się zaraz denerwuje.

Danuta Chaniecka
6 lat temu

Pani Wiesiu Zawsze chciałam się nauczyć robienia kwiatów z rajstop.Po czasie opanowałam tę sztukę.Ponieważ od lat prowadzę Pracownię Rękodzieła Artystycznego ta umiejętność bardzo mi się przydała. Nie mam problemu z rajstopami ale z drutem.Jeżeli jest to możliwe i nie jest tajemnicą proszę o informację gdzie taki mogę kupić. Pozdrawiam Panią i proszę o kontakt. Dana Chaniecka.

W przedszkolu 16 marca 2017

Ogólnopolskie badania nt. bezpieczeństwa dziecka w sieci. Weź udział i wypełnij ankietę

Instytut Motorola (Lenovo)  w 2015 roku w 7 krajach przeprowadził badania na temat znaczenia smartphone’ów w życiu współczesnego człowieka. W badaniach wzięło udział ponad 7 tysięcy ludzi.  Badania wykazały, że aż 54% osoby w chwili pożaru, w pierwszej kolejności szukałoby swojego telefonu, niż ratowało kota. Ponadto wielu badanych przyznało, że zasypia z telefonem z dłoni, czy korzysta z niego podczas pobytu w toalecie, pod prysznicem. Natomiast 40% powierza mu sekrety, których nie przekazało by swoim najbliższym przyjaciołom.

Do tego typu zachowań przyznali się dorośli, ale można mieć wrażenie, że podobnie zachowuje się dzisiejsza młodzież i dzieci. Korzystają oni z Internetu bez żadnych ograniczeń. Tymczasem wydaje się, że potrzebują ochrony przed niebezpiecznymi danymi.

Portal Twoje Dziecko w Sieci wraz z W Roli Mamy przygotował ankietę skierowaną do rodziców, której celem jest ustalenie, co my – rodzice wiemy na temat bezpieczeństwa naszych dzieci w Internecie. Czy wiemy, ile czasu spędzają w sieci? Co tam robią – grają, oglądają filmy na YouTube czy korzystają z serwisów społecznościowych? Czy siedząc przed komputerem są bezpieczne?

Wypełnij ankietę i wyraź swoją opinię.

Link do ankiety http://twojedzieckowsieci.i-test.pl/

Subscribe
Powiadom o
guest

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Fidul
Anna Fidul
7 lat temu

Wypełnione!

Dom 15 marca 2017

Bezradna ona, zaradny on – MEN przydziela role w rodzinie

Jakby tak policzyć na sztuki, to komputerów mamy w domu więcej niż krzeseł. I nie ukrywam, z pięciu sztuk, trzy należą do mnie. Nooo, może dwie i pół, ale tak między nami – nie pamiętam, kiedy mąż do tego niby wspólnego usiadł.

No dobrze, przyznam się, oprócz komputerów obsługuję w domu kilka innych urządzeń. Pralkę na przykład. Chociaż zaraz, pralka to też w sumie komputer, tylko taki prostszy, jedno pokrętło, dwa przyciski i gotowe. Tak czy siak, pralkę się programuje, prawda? Ha, umiem programować. I sama do tego doszłam, w szkole takich rzeczy nie uczono.

Teraz podobno uczą. I to już od pierwszej klasy. I nie jakąś tam pralkę zaprogramować, tylko od razu coś poważniejszego. Ekspres do kawy, lampkę, radio, odkurzacz… Nie, ja tego nie wymyśliłam, tak twierdzi MEN. Ja akurat twierdzę coś odwrotnego. Moje dziecko w pierwszej klasie w ogóle nie miało lekcji programowania, w drugiej… też nie ma. Właściwie w drugiej klasie na zajęciach komputerowych robią mniej niż w pierwszej. Na pytanie, co było na komputerach, słyszę:

– Muzykę robiliśmy.

Albo:

– Kończyliśmy matematykę.

Ewentualnie:

– Rysowaliśmy w Paincie, co kto chciał.

Programowanie? A tak, jest na zajęciach dodatkowych. Nie powiem, całkiem fajne rzeczy w tym scratchu robią, ale sporo wody w rzekach upłynie, zanim mi dziecko kawę zaprogramuje. Pomijam taki drobiazg, że najpierw będę musiała kupić nieludzko drogi ekspres do kawy, taki co ma wbudowane WiFi.

Tak wygląda rzeczywistość, a co twierdzi w swoim spocie MEN? Ano to, że dzieci uczą się programowania od pierwszej klasy i już na oko dziesięciolatek jest w stanie przeprogramować dom tradycyjny na inteligentny. Kogoś chyba mocno fantazja poniosła. Po pierwsze – te stare sprzęty nijak nie dadzą się zaprogramować, po drugie – ten domorosły programista pisze dwoma palcami, to co ma na ekranie laptopa, musiałby pisać chyba z godzinę. Odrabianie lekcji też chyba sobie zaprogramował, bo niby kiedy miał na to czas?

No i to, co mnie najbardziej gotuje: jak ten za przeproszeniem szczeniak się do matki odzywa? Skąd ten pełen wyższości lekceważący ton? Że niby matka to taka głupia blondynka, co sama ze ścierą lata, żeby dzieci czysto w domu miały?! Faktycznie głupia – powinna młodego z kanapy zgonić i ową szmatę mu wręczyć. Niech się uczy życia od podstaw. I dlaczego dla równowagi nie ma tam ojca walczącego z rurą od odkurzacza i córki, która mu zdalnie uruchamia tego elektronicznego pająka do zjadania co większych paprochów z dywanu? Za drogo było? Spot byłby za długi? Czy może kłóci się to z wizerunkiem modelu rodziny, jaki ostatnio jest propagowany?

W naszym domu wygląda to jakby inaczej. Faktycznie, to ja ścieram kurze, myję okna, ale odkurzanie i zmywanie to nie moja bajka. No dobra, jak męża nie ma w domu, to pozmywam i poodkurzam, jednak jestem w tym domu więcej czasu. Ale jak jest, to się do tych rzeczy nie tykam. I chyba jestem konsekwentna, bo niedawno moje dziecko ze zdziwieniem zapytało:

– Ale jak to? Naprawdę w innych domach to kobiety zmywają? We wszystkich? To to nie jest męskie zajęcie??

Czy to znaczy, że wychowałam małą feministkę? Nie, wychowałam dziewczynkę, w przyszłości kobietę, która wie, co to jest podział obowiązków domowych i męskiego wkładu w odwalenie owych obowiązków nie nazywa pomocą. Bo pomoc byłaby wtedy, gdyby to były moje obowiązki, a mąż by mnie wyręczał, bo akurat ma dobry humor i dzień dobroci dla mnie.

Tak, uważam, że ta reklama jest szkodliwa przez swoją stereotypowość – jak do szmaty to kobieta, jak do komputera to chłopiec (w przyszłości mężczyzna)? I to on ją musi pouczać, bo ona biedna nie wie, że tak można, taka zacofana i niewspółczesna? Do szkoły nie chodziła, czy jak? Telewizji nie ogląda, internet ją gryzie?

Czepiam się? Może i tak, ktoś musi. Inaczej wrócimy do czasów z ubiegłego wieku, ON – ten mądry, zapracowany, wszystkowiedzący i wiecznie zmęczony, po powrocie z pracy siada z gazetą przed telewizorem… a nie, przepraszam, siada z tabletem przed komputerem, i ONA – wepchnięta gdzieś między gary, pieluchy, szmatę i mopa, bez prawa do odpoczynku, ba – bez prawa do zmęczenia, bez pomocy i wsparcia, bo przecież sama chciała mieć rodzinę, to niech się męczy.

Tradycyjny model rodziny w ostatnich latach nieco się zmienił. Odkąd kobiety wzięły na siebie część obowiązków związanych z utrzymaniem domu, czyli po prostu poszły do pracy, typowe zajęcia domowe przestały być obowiązkiem kobiety. Pranie, sprzątanie, zmywanie, zakupy, gotowanie etc. odwala ten, kto akurat ma czas. Albo to z małżonków, które się do konkretnych czynności zobowiązało. I tego się trzymajmy, jak ognia unikając nazywania męskiego wkładu w prowadzenie domu pomocą! Bo niby czemu to on pomaga jej, a nie ona jemu? Zwłaszcza jeśli to ona więcej zarabia i dłużej przebywa poza domem?

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Agnieszka Jelinek
7 lat temu

Tego nie ma jak skomentować. Żenada @Ministerstwo Edukacji Narodowej

Dorota Michalak
7 lat temu

Jakie reformy takie reklamy -calkowite nie przygotowanie w tym temacie

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close