Kazooloo, gra inna, niż wszystkie
Wspominałam wam już kilka razy, że moje dzieci nie wychodzą z choroby. Grypa, przeziębienie, zapalenie oskrzeli i płuc oraz rotawirusy uparły się na nas od stycznia. Wyobrażacie sobie od początku roku tkwić kołkiem w domu? Ja, dopóki nie przeżyłam takiego zamknięcia, to nie umiałam sobie wyobrazić tego. Po prostu więzienie.
A teraz wyobraźcie sobie jeszcze jedną rzecz. Zapewnienie rozrywki trójce dzieci w różnym wieku podczas długotrwałej choroby nie jest łatwe. Siedmiolatek, czterolatek i roczniak mają skądinąd odmienne zainteresowania. A ile można czytać książek, grać w gry i budować bazy w oparciu o ręczniki, koce i piętrowe łóżko? To wszystko się “przejadło” i coraz częściej słychać było “mamo, nudzę się”. W dodatku jakieś licho trafiło domowy komputer i do dyspozycji został tylko Xbox One. Dobrze, że przy czujniku ruchu można się trochę poruszać, bo inaczej towarzystwo przyrosłoby do podłogi pod telewizorem.
Gdy nerwowo przebierałam palcami po głowie w poszukiwaniu weny twórczej, w moje ręce trafiła gra inna niż wszystkie.
Kazooloo wymaga łączności z Internetem. Gra składa się z okrągłej, dużej planszy (odrębna dla opcji ze smokami i dla walki z robotami) oraz jednej z dwóch dostępnych aplikacji (z podziałem na smoki i roboty) dedykowanych zarówno na Apple, jak i na urządzenia z systemem Android. Aplikacja dedykowana smokom nie będzie współdziałała z planszą dedykowaną robotom.
Żeby zagrać w Kazooloo, trzeba postępować zgodnie z instrukcją załączoną do planszy. Planszę kładziemy na podłodze, obrazkiem do góry. Po ściągnięciu z AppStore lub Google Play odpowiedniej aplikacji, należy ją uruchomić. Następnie zgodnie z wytycznymi rejestrujemy konto dla gracza. Gdy konto jest już utworzone, należy wybrać pierwszy etap gry i skierować kamerkę smarfona lub tabletu na planszę.
Gdy plansza znajdzie się w kółku skanowania, rozpoczyna się zabawa. Po przejściu pierwszego etapu, wprowadzamy znajdujący się z tyłu planszy kod aktywacji, do okienka, które otwiera się na ekranie tabletu lub smartfona. Et voila! Zabawa zaczyna się na całego.
Zasada jest prosta – należy unikać strzałów ze strony przeciwnika – robota, i unicestwić go ruszając się wokół planszy. Dziecko strzela do robotów i przy tym nie siedzi w miejscu, bo biega po pokoju unikając pocisków. Gra jest fajna, kojarzy mi się z zabawą 4D, bo roboty “wychodzą” z planszy, przemieszczają się po podłodze. Cały pokój zamienia się w pole bitwy. Wygląda to naprawdę niesamowicie i muszę przyznać, że to ciekawe doświadczenie, przenieść wirtualnych przeciwników na własną podłogę. Oczywiście moje dziecko ma wytyczony limit czasowy gry, dla własnego zdrowia i mojego spokoju.
Zanim oddałam smartfon dziecku, sama rozegrałam kilka rund i podejrzałam samouczek w języku polskim – dobrze wiedzieć, czym się bawią dzieci. Dostępnych jest kilka opcji i poziomów, różne misje, które można rozgrywać samodzielnie lub z wirtualnym wsparciem, tworząc z inną osobą, która ma dostęp do aplikacji, drużynę. Nagrodą za wysiłek jest przetrwanie oraz zebrane klejnoty, które gwarantują dalsze działania i lepszą broń.
Realizm jest jej niezaprzeczalnie mocną stroną Kazooloo. Dynamiczny ruch i stosowanie uników to konieczność. Moje dzieci (czterolatek też sobie radzi, o co zadbał starszy brat, choć gra jest dedykowana dzieciom w wieku 6+) uwielbiają Kazooloo, bo gra się bardzo intuicyjnie.
I teraz muszę poruszyć rzecz najważniejszą. Nie jestem miłośniczką gier przemocowych, więc miałam ogromne obawy, “odpalając” Kazoooloo i przekazując grę dziecku. Jednak kontrolowana zabawa, świadomość użytkownika, że to TYLKO gra, a nie rzeczywistość, omówienie zasad korzystania, pozwala uniknąć nieporozumień. Myślę, że żadnemu dziecku nie powinna się stać psychiczna czy emocjonalna krzywda, bo mimo pewnego rodzaju przemocy (strzelanie do przeciwnika) nie ma krwi, trupów i innej masakry, roboty rozpadają się na części, a na ich miejsce tworzą się nowe. Trochę taki Transformers w warunkach domowych. Jest świetna grafika, ruch, emocje, jest ćwiczenie koordynacji ruchowo-wzrokowej i spostrzegawczości. Taka gra ma swoje zalety.
Kazooloo pozwala mi raz na jakiś czas odepchnąć nudę u niewybieganych, bo stale zamkniętych w domu chorowitków, i usiąść choć na chwilę. Wiecie, ja też potrzebuję odrobiny odpoczynku i normalności, nawet za cenę wirtualnego zajęcia dzieci.
Jeśli zaciekawiła Was gra, zajrzyjcie na stronę sklepu, gdzie można kupić produkt w naprawdę fajnej cenie https://gonzotoys-sklep.pl/ .