Komputer nie gryzie, czyli Matka Polka w sieci
Pierwszy komputer dostałam od alkoholika walczącego z chorobą. Przyszedł do mnie i zaproponował, że złoży mi komputer z części, które ma w warsztacie. Nie chciałam. Nie potrzebowałam komputera. Jednak wiedziałam, że jeśli ten człowiek nie będzie miał zajęcia pójdzie w cug. Zgodziłam się. Dziś powinnam mu wystawić pomnik.
Nie potrafię powiedzieć jakie parametry miał ten komputer. Jakieś beznadziejne. Podejrzewam, że dziś mój telefon ma lepszy procesor. Dysk miał obłędną pojemność – całe 700MB, tyle co płyta CD. Na tym dysku miałam Windows 98 bo nic innego się nie mieściło (dziś wiem, że zmieściłby się Linux, ale wtedy w ogóle nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje). Ale ja powoli łapałam bakcyla. Nie przechowywałam tam żadnych danych bo się nie mieściły, za to robiłam mnóstwo dziwnych eksperymentów. W końcu w każdej chwili mogłam sformatować dysk i zainstalować system na nowo. I robiłam to!
Z czasem zmieniłam komputer na nowszy, trochę lepszy. W tym lepszym dało się zainstalować kartę sieciową i korzystać z dobrodziejstw internetu. I przepadłam. Przepadałam na wiele godzin. Bez wyrzutów sumienia, nie miałam dziecka, mogłam przesiadywać przy komputerze ile chciałam. Można na to popatrzeć dwojako: marnowałam czas, albo uczyłam się życia w sieci. Ja uważam, że to drugie, chociaż faktycznie, obyczajów internetowych uczyłam się na słynnym Kurniku. Jednak z perspektywy czasu uważam, że warto było.
Równolegle nadal bawiłam się komputerem. Instalowałam i usuwałam przeróżne programy tylko po to, żeby zobaczyć co można zrobić za ich pomocą. Ta mania została mi do tej pory. Mam kolejny, chyba czwarty, komputer i ciągle coś dodaję i usuwam. Wiedza przydaje się w najmniej oczekiwanych momentach. Przekonwertować mp4 na avi i z powrotem? Edytować plik w formacie pdf? Zrobić drobny retusz na zdjęciu? Fotomontaż? Pokaz slajdów? Coś bardziej skomplikowanego? Nie ma problemu. I jak bardzo imponuje to dziecku! Korzystam póki mogę, niedługo Duśka będzie lepsza ode mnie. A wiecie, że większość rzeczy można zrobić on line, za pomocą narzędzi dostępnych w internecie? Nie trzeba instalować programu do jednokrotnego użycia.
Żeby nie było wątpliwości – nikt mnie tego nie uczył. Nie chodziłam na żadne kursy. Uczyłam się sama na podstawie dostępnych w sieci tutoriali. Na YouTube jest ich pełno. Można się nauczyć praktycznie wszystkiego, nie tylko jak narysować obrazek 3D, ale i znacznie poważniejszych rzeczy. Wujek Google potrafi odpowiedzieć na każde pytanie. Fakt, że czasem trzeba się przekopać przez dobrze wypozycjonowane a nie przynoszące odpowiedzi strony, ale summa summarum zawsze znajduję to, czego szukam.
Pamiętam jak robiłam pierwszy przelew. W końcu to już nie zabawa, to żywe pieniądze, choć w wirtualnym wydaniu. Ależ mi się ręce trzęsły! Dziś śmieję się sama z siebie. Przelew? Mogę zrobić praktycznie przez sen. Dlatego zdumiewają mnie koleżanki, od których słyszę: „Przelewy? Mąż się tym zajmuje, on opłaca rachunki, on wie co i jak, ja się nie dotykam.” Kurcze, jakie nie dotykam? Dotykam i pcham paluchy gdzie się da, w końcu to też moje pieniądze. I przecież klawiatura mnie nie pogryzie. Umiem czytać, rozumiem polecenia, potrafię wstukać ciąg cyfr, zaakceptować, wprowadzić kod… Czy to taka wielka filozofia?
Podobnie przeżywałam pierwsze zakupy na Allegro. Rozważałam, którego sprzedawcę wybrać, czytałam opinie, porównywałam ceny, gryzłam palce i zastanawiałam się czy nic nie pokręcę. Jak blondynka normalnie. Aktualnie przymierzam się do założenia konta na Aliexpress. Skoro cały świat robi zakupy w Chinach to chyba i ja mogę?
O pracy w sieci już Wam pisałam. Pracuję i zarabiam z całkiem niezłym skutkiem. Gdyby nie znajomość komputera, internetu oraz umiejętność szybkiego pisania, nie miałabym takiej możliwości. Warto było się uczyć, nawet jeśli wyglądało to mało poważnie. Patrząc wstecz widzę, że nawet pisanie długich postów na forum miało sens, dziś piszę około 250 znaków na minutę. Gdzieś tej wprawy musiałam nabrać.
Zdradzę Wam, że teraz zastanawiam się nad kontem walutowym. Na rynku walut dzieje się tak dużo, że przy odrobinie rozeznania pewnie dałoby się nieźle zarobić. A skoro i tak spędzam godziny pracując w sieci, na pewno znajdę sposób na bieżące śledzenie kursów walut. Pewnie jest do tego jakaś wtyczka. Nauczyłam się już dawno, że jeśli czegoś potrzebuję to na ogół już ktoś to wymyślił.
Są zresztą jeszcze inne możliwości inwestowania i zarabiania w sieci. Na giełdę raczej się nie porwę, to chyba nie dla mnie. Przyglądam się bezpieczniejszym opcjom, coś jak CMC Markets, stara jak świat zasada: „kupić taniej, sprzedać drożej” przeniesiona na rynki internetowe. Trzeba mieć tylko trochę czasu by nauczyć się przewidywać trendy cen, czytać indeksy i takie tam. Prościzna. W końcu czytać każdy umie.
Nie, nie boję się. Jedyne co mnie ogranicza to czas. Wiem, że na początku trzeba go poświęcić więcej na naukę. Później już samo idzie. No dobra, trzeba mieć też wolną gotówkę do zainwestowania. Zaczynam ją powoli chomikować 😉
Internet daje wprost nieograniczone możliwości. Używanie go tylko do sprawdzania poczty i newsów na Facebooku, to jak używanie wielofunkcyjnego robota kuchennego tylko i wyłącznie do ubijania piany z białek.
Komputer można zastąpić tabletem czy telefonem , ale nie wyobrażano sobie być bez internetu , pamiętam mój pierwszy komputer tato nam go kupił gdzieś w 99 roku full wypas ze skanerem i drukarką a internet miałam z gniazdka TPSA i pamiętam godzina w sieci kosztowała 5,60 to była presją czasu 😀 😀
ha, jesteś lepsza ode mnie, wtedy na bank komputera nie miałam, dostałam później
No pamiętam swoją ekscytację!!!
ja się ekscytowałam na serio dopiero jak pierwszego linuxa postawiłam
Ojj Linux i ja to czarna magia 😀 😀
ee, Linux jest prosty
Taaa jak Czeski film 😛
Taaaa, a widziałaś chociaż jeden? Linux nie film 😛
Hahahahahahaha , i tak wolę szyć . NIŻ MORDOWAĆ LINUXA ?
każdemu co lubi 😀
Dali bysmy rade….wiecej ksiazek bysmy czytaly…
i dłużej stały w kolejkach na poczcie 😉
Ja nadal stoje,nigdy nie robie przelewow przez net☺
serio? nie szkoda Ci czasu?
Mam go mnostwo? wychowuje czworo dzieci i takie wyrwanie sie z domu to nawet sprawia mi przyjemnosc?
faktycznie, jesteś usprawiedliwiona
Ja bez komputera się nie ruszam!
Telefon, tablet, laptop spersonalizowane, dostęp do skrzynek pocztowych. Nie wyobrażam sobie dziś życia i swojej pracy bez internetu i komputera!
Ja mam informatyczne wykształcenie i prawie kompa nie dotykam 😀 jak coś zepsują to dopiero działam 😉 Z internetu korzystam praktycznie tylko przez telefon 😉
zazdroszczę Ci tego wykształcenia, mnie często brakuje wiedzy niestety
Przydaje się jak coś się zepsuje, nie trzeba wydawać kasy na naprawy 😉 Tym bardziej że wiem co czasem robią w serwisach jak ktoś się nie zna… Kliknie trzy razy a skasuje jakby pół kompa wymienił.
taaa, i jak to moi koledzy informatycy mówią: jeszcze konsolę otworzy, żeby poważniej wyglądało 😛
I koniecznie trzeba rzucić kilkoma niezrozumiałymi „fachowymi” określeniami 😛
no ba 😀
Życie bez komputera jeszcze strawię. Ale bez dostępu do neta… nie przewiduję 😉
Bez neta to jak bez tlenu
Nie tylko aliexpress jest tani ja kupuję na gearbest oraz banggood czasami mają niezłe wyprzedaże np. ten stablizator http://www.shareasale.com/r.cfm?u=1216797&b=573201&m=52031&afftrack=stabilizator%20scoorpio&urllink=www%2Egearbest%2Ecom%2Faction%2Dcameras%2Dsport%2Ddv%2Daccessories%2Fpp%5F286338%2Ehtml dzięki punktom za recenzje kupiłem za 65$ z darmową wysyłką.