Moje 24 godziny
Mniej więcej o godz. 7.00 mój błogi sen przerywa budzik. Ale nie taki zwykły, co robi klasyczne – drryn drryn! Budząc przy tym wszystkich zmarłych. Mój jest wyjątkowy! Oryginalny! Jedyny w swoim rodzaju! Mój budzik został wbudowany w postać małego człowieczka, którego nazwałam Jaś .
Kiedy Jaś uzna, że już najwyższa pora wstać, wstajemy. Ale spokojnie, pomalutku! Robimy to z gracją i wdziękiem… no dobra, Jaś robi to z gracją i wdziękiem, ja raczej zwlekam się mozolnie z łóżka poprawiając rozczochrane włosy i próbując otworzyć zaspane oczy.
Dzień zaczynam standardowo– od mocnej kawy, ciasteczka i ploteczek z „sieciowymi fumfelami”. W między czasie oczywiście karmię, przewijam i zabawiam mojego małego człowieczka.
Kawka wypita, porcja zbędnych kalorii pochłonięta…. mogę więc zabrać się do pracy.
Praca ma to do siebie, że każdego dnia wygląda mniej więcej tak samo, no chyba że jest się dziennikarzem, politykiem czy jakąś gwiazdą estrady. Oni każdego dnia bywają w innym zakątku świata, także na nudę i rutynę raczej nie narzekają.
Ja żadną gwiazdą nie jestem, więc każdego dnia mogę ewentualnie znaleźć się w innym zakątku mojej wioski. Nie mniej jednak wrażeń też mam dosyć sporo i całe mnóstwo pracy. A wygląda to mniej więcej tak: pranie; zmywanie; sprzątanie, głównie polegające na usuwaniu kurzu i śmieci z podłóg, które mają niezwykłą zdolność błyskawicznego namnażania się! Przygotowywanie obiadu, zupełnie jak w kulinarnym programie telewizyjnym– myjemy, obieramy, kroimy, układamy produkty w kolorowych miseczkach… i przerywamy bo zazwyczaj w tym momencie moje dziecko domaga się karmienia.
Czasu co raz mniej, „za chwilę” wpadnie do domu przymierająca głodem głowa rodziny! Zatem odpalam cztery palniki. Ale żeby było trudniej a przede wszystkim śmieszniej, Bobo zaczyna się nudzić i domagać uwagi. Tak więc stoję nad garami, oblana potem, w jednej ręce trzymam 8-kilowe dziecko, w drugiej naprzemiennie łyżkę i nóż. W rytm gaworzenia mojego „klocuszka” mieszam i kroję, mieszam i kroję ….
No dobra to zasiadamy do stołu …. w gwoli ścisłości, moi mężczyźni zasiadają do stołu (Bobo przecież zdążył już dawno zgłodnieć ), a więc najpierw jedzą Oni – szlachta, a później ja – plebs.
Jeśli Bobo ma dobry humor utnie sobie popołudniową drzemkę, jeśli nie – bawimy się.
Sprzątamy kuchnię po obiedzie, rozwieszamy pranie, nastawiamy następne. Pogoda dopisuje, słoneczko pięknie świeci, tak więc wyskoczymy na spacerek. Wracając wstąpimy do sklepu na małe zakupy. Taa małe! Obładowana jestem niczym wielbłąd! Ręce jak u małpy, wiszą mi do ziemi! A tu jeszcze wózek trzeba pchać! A tu jeszcze Bobo krzyczy, że leżenie mu się znudziło i chce na ręce!
Ledwo doczłapuję pod blok, zziajana niczym koń po westernie! Na koniec wycieczki, mała dobitka– „spacer farmera”! Muszę się wspiąć ze wszystkimi tobołkami i moim 8-kilowym dzidziusiem na IV piętro (windy oczywiście nie ma!). Eeechhh…
Na zegarku 19.00, to Nasz czas na kąpiel, ostatnie karmienie i sen.
Minęła 20.00, moja szychta pomału dobiega końca. Jeszcze tylko okiełznać stertę prania czekającą na żelazko i byłoby wszystko.
Sterta prania okazała się hałdą! Jest grubo po 22.00, moi mężczyźni już słodko śpią a ja się jeszcze krzątam. No nic, na dzisiaj starczy. Odbijam swoją kartę pracowniczą i udaję się w stronę łóżka. Po drodze przypominam sobie, że nie zjadłam dzisiaj śniadania; nie odebrałam awizo z poczty; nie zadzwoniłam do babci (a powinnam była); nie kupiłam pieczywa (i jutro też nie zjem śniadania), nie upiekłam szarlotki, choć miałam wielką ochotę; nie wydepilowałam nóg przypominających już mały busz i nie… jeszcze kilku innych rzeczy, bo zapomniałam, bo czasu było mało…
Ale spokojnie jutro też jest dzień! Jutro czekają mnie kolejne 24 godziny!
Jedno z dwóch: albo doba jest zdecydowanie za krótka, albo lista obowiązków za długa- czyli typowy dzień z życia mamy 🙂
Myślę że gdyby doba trwała 2x dłużej i tak czasu na „wszystko” byłoby mało 🙂 Mama zawsze znajdzie COŚ co akurat trzeba dzisiaj zrobić 😉
Świetny tekst, jakże prawdziwy 😀 Tak więc, póki dziecko śpi…idę umyć włosy, posprzątać kuchnię, wstawić naczynia do mycia i zagnieść ciasto….zdąże do 16?? Bo idę na ślub koleżanki 😀
Chciałam napisać -Dasz radę!! Ale patrzę że już prawie 17 … 🙂 Więc zapytam -Zdążyłaś Magda?? 🙂
Nawet jakby Magda nie zdążyła to po ślubue koleżanki mimo zmęczenia po weselu znajdzie siły by coś dokończyć. Takie już jesteśmy 😛
Zdążyłam 🙂 Ciasto dokończyłam po powrocie i zajadaliśmy jeszcze cieplutkie z malinkami 🙂
a mówią że kobieta z dzieckiem to zły pracownik. kto potrafi sobie lepiej zorganizować czas jak nie matka?
Podpisuję się i popieram! Jednak mój szef nie potrafi tego docenić…może zmieni zdanie jak wrócę!
No właśnie!Zgadzam się z Tobą Paulina! 🙂 Moim zdaniem każda z Nas powinna mieć możliwość wpisania sobie w CV info że jest mamą! 🙂
Ja myślę, że z tej „wady” (powszechnie uznawanej przej potencjalnych pracodawców) należy zrobić zaletę! (taka mała rada od doradcy personalnego ;))
Tekst świetny 🙂 Jakbym czytała o swojej codzienności , tylko mój „budzik” włącza się o 5 rano i nie ma zmiłuj 😛
A to wszystko dowodzi temu , ze my Mamusie jesteśmy The Best i mamy ponad ludzkie zapasy sił i cierpliwości 🙂 Żadem mężczyzna by tego nie wytrzymał .
Zgadzam się z Wami pracodawcy powinni doceniać pracownice z dziećmi , ponieważ jesteśmy bardzo zorganizowane i mega pracowite .
Jednak na razie mój zawód główny to : Mama :):):)
jak bym o sobie czytała 😀 a już myślałam, że takie zamieszanie to tylko u nas w domu odkąd pojawiła się nasza Kruszynka 😀
Wszystko się zgadza, znam to z autopsji. Jedno jeszcze tylko mogę dodać, że dla nas to pikuś, bo MY Mamy jesteśmy naprawdę pancerne 🙂
Mam 3miesięczną córkę. Kiedy w końcu idzie spać ja.. Idę sprzątać nawet jak jest posprzątane
No właśnie moi dzisiaj poszli z mężem na basen , a ja jak nawiedzona zaczęłam sprzatać 😉
To ja chyba jestem jakimś leniuchem – oni wychodzą a ja sięgam po
Książkę i herbatę albo maluje paznokcie, oni wracają to rozdzielam obowiązki i sprzątamy wszyscy 😉 w końcu wspólnie tu mieszkamy!