Emocje 10 marca 2017

Nie chcę krzyczeć na dziecko, ale czasem dopada mnie kryzys

Są takie dni, gdy dochodzę do ściany. Nie do ściany pokoju czy kuchni, ale do ściany mojej wytrzymałości. Tu następuje koniec. Więcej nie wytrzymam. Za chwilę wybuchnę, będę rzucać w tę ścianę, czym popadnie, krzyczeć, płakać, histeryzować. Albo ucieknę z domu. Akurat… W domu to ja mam dziecko.

– Panuj nad sobą, trzymaj nerwy na wodzy, zachowuj się poprawnie, tak nie wolno, tak nie wypada….. sraty taty pierdaty. Ile się tego nasłuchaliście w dzieciństwie i daliście wbić do głowy? Dorosły ma być opanowany, najlepiej niech zachowa pokerową twarz, emocje trzeba zdusić, zdeptać i wbić w kratki ściekowe. Na zewnątrz ma być spokój i opanowanie. A zaraz potem wrzody na żołądku, bo gdzieś te nerwy muszą znaleźć ujście. Nie chcę tak. I nie robię. Robię inaczej.

– Dusia, wiesz, że bardzo cię kocham, prawda? I wiesz, że nie chcę na ciebie krzyczeć*, ale jestem tak strasznie, strasznie zmęczona, że denerwuje mnie dosłownie wszystko. Wszystko znaczy wszystko. Muszę się na chwilkę położyć, nic do mnie nie mów i nic ode mnie nie chciej, dobrze? To za chwilę minie, ale teraz muszę pobyć sama.

Tak, mówię dziecku takie rzeczy. Mówię, bo chcę, żeby wiedziała co się ze mną dzieje. Nie jestem cyborgiem, nie jestem z kamienia. Jestem człowiekiem. Mam prawo do chwili słabości. I jeszcze jedno, chcę ją nauczyć, że to nie wstyd mówić, co się czuje.

Minęło pięć minut, poczułam, że usiadła przy mnie na łóżku.

– Mamusiu, proszę, to dla ciebie – powiedziała cichutko, naprawdę cichutko.

Otworzyłam jedno oko. Przyniosła mi swoją ostatnią czekoladkę Merci. Ostatnią! Zachomikowaną na bliżej nieokreślone potem. I tyle było z mojego kryzysu. A czekoladki nie zjadłam, nie miałam sumienia jej zabierać. Podziękowałam, wycałowałam i kazałam zjeść. I już było dobrze.

 

Bywa też inaczej. Słabość psychiczna to i tak pikuś przy słabości fizycznej. Wiecie, co to jest migrena? Ale taka uczciwa? Nie ból głowy, na który bierze się tę tabletkę od Goździkowej, która wcale nie działa. Ja wiem. Moje dziecko też wie. Na szczęście tylko ode mnie.

– Kotek boli mnie głowa, znowu mam migrenę.

– Dobrze, już gaszę światło.

Nie muszę mówić nic więcej. Leżę, po prostu leżę i nawet nie otwieram oczu. Praca musi poczekać. Mogę pracować z gorączką, nawet wysoką, z katarem, kaszlem, mogę niedospana. Z migreną nie mogę. Leżę. I nagle czuję coś zimnego na czole.

– Lepiej mamusiu?

– Co to jest?

– Noooo, nie mogłam dosięgnąć do ściereczek i darciuchów…

Hmm, jedyne, do czego sięgnęła to papier toaletowy! Dobrze, że zmoczyła pod kranem 😉

Leżę dalej. Telefon dzwoni. Nie, nie ruszę się, mowy nie ma.

– Nie mogę ci dać mamusi. Nie i koniec. Mamusię boli głowa i leży.

Czy można mieć lepszego ochroniarza??

 

Moja córka wie, kiedy jestem zdrowa, silna i szczęśliwa. Mówię o tym otwarcie. I kiedy jest mi źle, jestem słaba, chora i ogólnie do niczego też o tym mówię. I wiecie co? Ona robi to samo!

 

*Czasem niestety mi się zdarza, w końcu jestem tylko, albo aż, człowiekiem, ale uwierzcie, odkąd uprzedzam, że nadciąga kryzys dzieje się to o wiele rzadziej. To naprawdę działa.

 

Subscribe
Powiadom o
guest

2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Majka Wojciuch
7 lat temu

Też tak robię jesli krzykne na dziecko w ciągu dnia przed spaniem zawsze wyjaśniam sprawę i zapewniam o miłości

Monika Wilkuszewska
7 lat temu

Ja mowie że ich kocham ale nie lubie w danej chwili jak np biją się

Emocje 9 marca 2017

O życiu nocnym matki

Ranek po nieprzespanej nocy, zazwyczaj bywa ciężki. Powieki same się zamykają, oczy pieką nieznośnie, a nogi za nic nie chcą powędrować przez dom. Łóżko, takie ciepłe, zachęcające, przyciąga, szczególnie gdy sprawca zarwanej nocy dopiero zapadł w sen. Już głowa mości się na poduszce, myśli wędrują do krainy snu, a tu nagle słychać starsze dzieci.

Upragniony odpoczynek kończy się w chwili, gdy drzwi do sypialni otwierają się z łomotem przy hałaśliwej zachęcie średniego syna:

  • Pora wstawać,
  • Jest już dzień,
  • Słonko się obudziło, więc mama też powinna…

A poza tym, wraz ze starszymi synami budzą się do życia obowiązki, którym ja muszę dać radę. Im, plus opiece nad najmłodszym, bo te krzyki na dzień dobry, obudziłyby martwego…

No właśnie, z którą mamą nie rozmawiam, doskonale wie, o czym mówię. Dzieci nie znają słowa “zmiłuj” i funkcjonują zgodnie z własnym rytmem. Nie bez przyczyny mówi się, że dzieci nie śpią, tylko ładują baterie! Łatwo uwierzyć, że przeciętna mama chętnie przełożyłaby się z boku na bok, ale dziecko już skacze po niej, otwierając siłą jej ciężkie powieki.

Desperacja pozwala matce włączyć bajki od 6.00, żeby tylko trzódka chwilę przysiadła, a już na pewno na dłuższą chwilę zamilkła. Uczepiona pazurami snu, chciałaby tak choćby do godziny 7.00 poleżeć. Ale nie, bo dzieci — petardy, po kwadransie oglądania bajek zgłodnieją, poczują pragnienie lub konieczność zrobienia siusiu. Schodzi z łóżka matka zombie (rzadziej ojciec), szurając kapciami przez dom. A dzieci piszczą, skaczą, gadają, jak nakręcone. Rano, w południe, pod wieczór, cały boży dzień.

A wieczorem? Wieczorem zmęczona matka chce rozpędzić ich po łóżkach, a oni dalej swoje. Niekończąca się opowieść trwa, dopóki w locie nie padną. I rano znów to samo.

Znacie to?

O ŻYCIU NOCNYM MATKI:

Na początku matka nie śpi, bo niemowlak chce w nocy jeść.
Potem matka nie śpi, bo przedszkolak chce w nocy pić lub sikać.
Jeszcze później matka nie śpi, bo czeka aż nastolatek wróci z imprezy.
Na koniec matka nie śpi, bo przyzwyczaiła się na starość, że już nie śpi.

Czekam na starość …

 

Subscribe
Powiadom o
guest

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Gościnne wtorki 7 marca 2017

Tych produktów lepiej nie podawaj dziecku

Kolorowe opakowania, postacie z bajek, zapewnienia o bogactwie witamin i minerałów, a ostatnio tak popularne hasło „bez konserwantów”– to wszystko ma zachęcić nas do zakupu produktów dedykowanych dzieciom. Problem w tym, że gdy zagłębić się w skład takich produktów, to okazuje się, że jest tam cała masa składników, których dzieciom polecić nie można albo są one w nieodpowiednich dla dzieci proporcjach.. I nagle okazuje się, że serek owocowy ma tyle owoców, co kot napłakał, za to cukru pod samo wieczko.

Jak nie wpaść w sidła sprytnie obmyślonych strategii marketingowych i jak wybrać dla dziecka rzeczywiście to, co najlepsze?

Pracujesz, zajmujesz się domem, dziećmi i chciałabyś szybko i sprawnie zrobić zakupy. Nie masz czasu na czytanie etykiet. Wchodzisz do sklepu a tam kolorowe kubeczki, które aż krzyczą – wapń dla kości, magnez dla mózgu, wieloowocowy, pełno mleka, idealny na śniadanie, 10 witamin itd. Więc kupujesz, bo chcesz, aby dziecko miało mocne kości, dobrze się uczyło, było zdrowe i szczęśliwe. To oczywiste. Tylko czy wszystkim producentom tych produktów zależy na tym tak samo jak tobie…? Nie wszystkim niestety.

Kilka zasad na dobry początek:

  1. Im krótsza lista składników tym lepiej. Oznacza to, że produkt jest mniej przetworzony.
    Przykład:
    Jogurt owocowy dla dzieci może mieć taki skład: mleko pasteryzowane, wsad truskawkowy 20% (przecier z truskawek 12%, cukier, błonnik cytrusowy, koncentrat soku z cytryny), żywe kultury bakterii jogurtowych.
    A może też wyglądać tak: mleko pasteryzowane, cukier, draże kakaowe 7,4% [cukier, tłuszcz kakaowy, serwatka w proszku (z mleka), kakao o obniżonej zawartości tłuszczu 0,4%, mleko pełne w proszku, emulgator [lecytyny (z soi)], substancje glazurujące (guma arabska, wosk carnauba, wosk pszczeli, szelak), barwniki (ryboflawiny, koszenila, kompleksy miedziowe chlorofili i chlorofilin, karoteny, betanina, antocyjany, dwutlenek tytanu, tlenki i wodorotlenki żelaza)], truskawka rozdrobniona 4,8%, skrobia modyfikowana, sybstancja zagęszczająca (pektyny), syrop glukozowo-fruktozowy, aromaty, barwnik (koszenila), kultury bakterii jogurtowych i fermentacji mlekowej.
    A najlepiej i tak kupić zwykły jogurt naturalny i samemu wkroić do niego owoce.
  2. Upewnij się, że na opakowaniu jest nazwa zwyczajowa produktu, czyli ser, jogurt, sok itd. Może się, bowiem okazać, że zamiast jogurtu kupiłaś deser mleczny pełen cukru, a zamiast soku napój z 20% zawartością owoców.
  3. Unikaj jogurtów z dodatkami typu żelki, chrupki, drażetki, cukiereczki, ciasteczka w kształcie misiaczków, kuleczki zbożowe itp. Zwykle to zero wartości odżywczych a cała masa barwników i cukru.
  4. Jeśli już chcesz kupić dziecku sok – niech to będzie sok a nie napój czy nektar. Jak robi się napój owocowy – woda i 20% soku z owoców plus regulator kwasowości, barwnik i aromat, bo przecież czymś to musi smakować i na coś wyglądać. Czyli w szklance napoju jest 50 ml soku z owoców i 200 ml zabarwionej sztucznie wody. O cukrze i/lub syropie już nie wspomnę. I nie ma już większego znaczenia że „bez konserwantów”.
  5. Uważaj na syrop glukozowo-fruktozowy. Jest to tańszy zamiennik cukru a co za tym idzie, chętnie wykorzystywany przez niektórych producentów i niestety mocno szkodliwy dla zdrowia. Staraj się unikać produktów, które mają go w swoim składzie.
  6. Przy wyborze wędlin zwróć uwagę na procentową zawartość mięsa – im wyższa tym lepiej. Są wędliny, które mają 96%mięsa i są takie, które mają 50%. Unikaj wynalazków typu „produkt wysokowydajny” i szynek ulanych w formie, które w przekroju mają uśmiechniętego misia.

To tak na początek o składzie produktów. W następnej części opowiem o wartości odżywczej produktów dla dzieci i jak czytać tabelki umieszczone na tych produktach.

Więcej zasad o zdrowym odżywianiu znajdziesz na DietHarmony

Subscribe
Powiadom o
guest

7 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Aydogan Huseyin-Magda

Witam, mam pytanie
Dajecie swoim dzieciom actimel do picia?

W roli mamy - wrolimamy.pl

Ja nie podaję dzieciom actimela, bardzo rzadko jadają także jogurty -po prostu nie przepadają za nimi. Jestem ciekawa jak na twoje pytanie odpowie DietHarmony Porady Dietetyczne

Barbara Heppa-Chudy
7 lat temu

O, ja też jestem ciekawa odpowiedzi, bo ja akurat daję.

Joanna Fizia
7 lat temu

Z niecierpliwością będę czekać na kolejne, tego typu porady!

Joanna Szczyglowska
7 lat temu

A po co ten actimel…jedna wielka ściema….na pewno bym dziecku nie podała. ..

DietHarmony Porady Dietetyczne

Jeśli chodzi o Actimel to podstawowe pytanie- cel jego podawania? Jeśli jako produkt mający za zadanie odbudowanie równowagi mikroflory jelitowej np. po antybiotykoterapii to ok. Krótkotrwałe stosowanie może przynieść efekty. Jednak jako codzienne źródło białka,wapnia i dobrych bakterii szukałabym dla dziecka raczej produktów bliżej natury (kefir, maślanka czy jogurt naturalny) niż 2 łyżeczek cukru w 100 ml i mleka rekonstytuowanego.

Lidka Trubala
Lidka Trubala
7 lat temu

Fajnie ale jest jedno ale 🙂 ZA MAŁO! 😉 Temat jest tematem rzeką, niech Pani pisze dalej! Warto rozważyć słabej jakości i przetworzone tłuszcze, których pełno w kremach do smarowania, słodyczach, popularnych płatkach śniadaniowych, margarynach, przykładowo oleju palmowym, o parówkach, o barwnikach powodujących nadpobudliwość, paskudnych słodzikach, smażeniu… Zachęcam do zgłębiania tematu i popularyzacji wybierania produktów głową 🙂

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close