12 lipca 2021

Bez powrotu – Marta Zaborowska

Tytuł: Bez powrotu
Autor: Marta Zaborowska
Liczba stron: 503
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Czarna Owca

Na piątą część cyklu z Julią Krawiec czekałam chyba bardziej niecierpliwie, niż moje nasturcje wypatrywały deszczu. Uwielbiam tę nieszablonową panią detektyw, która jako jedna z niewielu bohaterek literackich miewa nie tylko wzloty, ale i bardzo spektakularne upadki. Przez to wydaje się bardziej realistyczna, żywa, prawdziwa. Bez powrotu uwiarygodniło ją jeszcze bardziej, książka bowiem oparta jest na faktach. Przyznam się, że w trakcie czytania nie raz i nie dwa zastanawiałam się, którędy przebiega granica między prawdą i fikcją. Niektóre sceny były doprawdy zatrważające i mam szczerą nadzieję, że powstały w wyobraźni Marty Zaborowskiej.

Bez powrotu jest kontynuacją Czarnego ziarna na tyle dosłownie, że zaczyna się w tym samym momencie, w którym poprzedni tom się skończył. Przyrodnia siostra Julii, Lidia, prosi ją o pomoc i… znika. Sytuacja wydaje się dość skomplikowana, bo chociaż obie kobiety są dorosłe, to przyszło im się spotkać po raz pierwszy, gdy rodzice Julii postanowili się ponownie pobrać, a ojciec zaprosił na ślub córkę z drugiego małżeństwa. Trudno więc mówić o jakichkolwiek więzach rodzinnych, jednak po pierwsze siostra to siostra, po drugie – Julia Krawiec nie ma w zwyczaju lekceważyć problemów innych ludzi. Wręcz przeciwnie – bywa nimi pochłonięta do tego stopnia, że własną córkę spycha na drugi plan.

Lidia znika, niebawem wychodzi na jaw, że mieszkająca piętro wyżej sąsiadka została pobita we własnym domu i zamordowana. Przypadek? Przypadek to nie jest coś, w co detektyw Krawiec chciałaby uwierzyć. Tym bardziej że w trakcie śledztwa tych pozornych przypadków będzie znacznie więcej. Okaże się, że Lidia i zamordowana Aleksandra były nie tylko sąsiadkami. Mało tego, pojawi się kolejny trup kobiety, która nie była tym dwóm całkiem obca. Wydaje się, że szanse na odnalezienie Lidii maleją. Ojciec porzuca świeżo (ponownie) poślubioną małżonkę i postanawia zamieszkać w mieszkaniu młodszej córki. Mentalnie przygotowuje się na jej śmierć, co Julię – mówiąc wprost – wkurza.

Śledztwo prowadzone przez warszawską policję okazuje się wielotorowe i mocno skomplikowane. Status samej Julii długi czas pozostawał dla mnie zagadką. Bliska współpraca z policją kazała mi podejrzewać, że detektyw Krawiec ponownie przywdziała mundur, w co – szczerze mówiąc – trudno mi było uwierzyć. To, co się nie zmieniło, to jej bliska relacja z Adamem Górnym – komisarzem policji, przyjacielem, a momentami kimś znacznie więcej. Tyle że Julia ma świadomość oszukiwania siebie samej – to nie o Adamie śni i nie za nim tęskni w bezsenne noce. Ktoś inny skradł jej serce równie dawno, co bezpowrotnie. Kto czytał poprzednie części, na pewno pamięta doktora Artura Maciejewskiego, który pojawił się na kartach i tej powieści.

Marta Zaborowska i tym razem buduje napięcie powoli, niemal niezauważalnie. To chyba znak rozpoznawczy autorki – nie usiłuje przykuć uwagi czytelnika od pierwszej strony, serwując mu kilka soczystych i ociekających krwią scen. Tu zresztą pierwsze sceny są tak zaskakujące i niepodobne do stylu autorki, że przez moment zastanawiałam się, czy nie doszło do jakiegoś błędu w czasie składania książki. Jednak nie – to, co wydaje się potężnie rozbudowaną dygresją, ostatecznie… stop – tego nie mogę Wam powiedzieć. No w każdym razie obecność w książce małej Karinki i jej rodziny nie jest pomyłką. Wszystko, co wydarzyło się wcześniej i później było z nią powiązane mocną, choć niewidzialną nicią.

To, czego na pewno nie powinniście robić, to czytać opisu na tylnej okładce. Niestety – trochę wprowadza w błąd, a i zdradza zdecydowanie za dużo. Szczegół przedstawiony w streszczeniu w książce pojawił się mniej więcej w połowie. Drogie Wydawnictwo Czarna Owca – jak Cię kocham, tak muszę to powiedzieć – tak się nie robi!

Nie ukrywam, że zabrakło mi bardziej rozbudowanych wątków osobistych. Gdybym miała powiedzieć, co aktualnie słychać u Julii Krawiec na polu damsko-męskim, jak układają się stosunki z rodziną, przez którą przetoczyło się małe tornado, to odpowiedź musiałaby brzmieć: „Nie wiem”. Mimo pięciuset stron, które wchłonęłam niczym zapach ulubionych perfum – po prostu nie wiem. Co, paradoksalnie, traktuję jako dobrą wróżbę – wierzę, że Marta Zaborowska nie będzie trzymała swoich czytelników zbyt długo w niepewności i że szósty tom z cyklu z Julią Krawiec ukaże się szybciej, niż moglibyśmy przypuszczać. Samo zakończenie zostało tak skonstruowane, że może oznaczać dosłownie wszystko. Jedno jest pewne – ponieważ Marta Zaborowska nie ma w zwyczaju podlizywać się czytelnikom i dawania im na tacy tego, co chcieliby przeczytać (no bo kto by nie chciał zobaczyć ponownie Julii w ramionach Artura, nieprawdaż?), na pewno będzie równie zaskakująco, co niepokojąco.

Kiedy recenzowałam Czarne Ziarno, napisałam, że Marta Zaborowska jest królową polskiej powieści sensacyjnej. Po przeczytaniu Bez powrotu jak najbardziej podtrzymuję swoją opinię. Chyba nie ma naszym rodzimym rynku drugiej tak hipnotycznie piszącej autorki. A jak wiecie, ja czytam naprawdę dużo i wiem, co mówię 😉

 

Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za przekazanie egzemplarza recenzenckiego

PS. Lista poprzednich książek autorki niestety zawiera błąd. Na wykazie umieszczonym na drugiej stronie znajdziecie: „Jej wszystkie życia”. Prawidłowy tytuł to: „Jej wszystkie śmierci”. Genialna książka, przeczytajcie koniecznie!

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close