17 lutego 2023

Bez tchu – Amy McCulloch

Tytuł: Bez tchu
Autor: Amy McCulloch
Oprawa: miękka
Liczba stron: 415
Rok wydania: 2023
Wydawnictwo: Luna

Nie będę nikogo oszukiwać – nie lubię gór. Denerwują mnie swoim widokiem i drażnią moją klaustrofobię. Po książkę Bez tchu sięgnęłam więc nie dla opisów górskich krajobrazów, ale dla tego mordercy, który miał czaić się gdzieś na górze…

O czym jest Bez tchu?

Cecily to młoda dziennikarka, która odkrywa w sobie pasję do gór. Niestety pasja nie odkrywa jej – każda dotychczasowa próba zdobycia jakiegokolwiek szczytu skończyła się niepowodzeniem. Mimo to Cecily dostaje niezwykłą (jak na wydawałoby się jej dość skromne możliwości) propozycję dołączenia do ekipy słynnego Charlesa, który postanowił w ciągu roku zdobyć aż czternaście ośmiotysięczników „na lekko”, czyli bez butli tlenowej i poręczówek (zamocowanych wcześniej przez szerpów lin asekurujących). Charles jest swego rodzaju celebrytą, bożyszczem tłumów, uwielbianym przez innych wspinających się i nie tylko. Dołączenie do jego ekipy to więcej niż zaszczyt, to gwiazdka z nieba. Umowa jest prosta: jeśli Cecily wejdzie na szczyt (a dotąd jeszcze na żaden nie weszła, więc rzecz jest wątpliwa) dostanie od Charlesa wywiad życia. To dla niej ogromna szansa zawodowa i nic dziwnego, że kobieta jest podekscytowana.

Do ekipy Charlesa trafiła też Elise – bardzo znana influencerka, Zak – właściciel firmy produkującej nowoczesną elektronikę przydatną w górach, filmowiec Grant, który ma nakręcić film dokumentujący wyczyny Charlesa.

Historia opisana w Bez tchu jest o tyle fascynująca, że autorka faktycznie zdobyła opisaną górę Mansalu. Zna jej mocne i słabe strony, wie, czego się można po niej spodziewać, co jest groźne, co zaskakujące, a co całkiem przyjemne. Chociaż książka zapewne została napisana w domowym zaciszu, to kanwą dla większości opisanych wydarzeń były faktycznie przeżycia Amy McCulloch. Napisałam większości, bo mam nadzieję, że nikt tam nikogo nie zabił. W przeciwieństwie do książki…

Pierwszy trup pojawia się dość szybko i jest nim członek innej ekipy, która także będzie chciała zdobyć Mansalu. Od tego czasu Cecily żyje jakby na dwa fronty – z jednej strony stara się całkowicie wyłączyć i skupić wyłącznie na zdobyciu szczytu z drugiej – jak każda rasowa dziennikarka – zadaje dużo pytań różnym ludziom. A to nie wszystkim się podoba.

Cała wyprawa przebiega w dość nerwowej atmosferze, bo na jednym trupie się nie skończy. Więcej Wam nie zdradzę.

Co mnie zaskoczyło w Bez tchu?

Muszę przyznać, że bardzo dużo, bo kwestii wspinaczki wysokogórskiej jestem całkowitą ignorantką. Wyprawa na szczyt kojarzyła mi się raczej z samotnością, względnie kilkuosobowym towarzystwem. Dopiero z książki dowiedziałam się, że to raczej coś na kształt lokalnego przemysłu, a w górach jest prawdziwy tłok. Jeśli gdzieś trafi się wąski przesmyk albo trudniejsze podejście, trzeba grzecznie stać w kolejce i czekać na swoją kolej.
Jak to słusznie zauważyła Cecily – wspinacze to tak naprawdę turyści. Bez profesjonalnej obsługi nie mają w górach szans. Nie muszą się martwić o założenie bazy, rozbicie namiotów, przygotowanie poręczówek – to wszystko robi dla nich ktoś inny. Poza tym raz wbitych haków i rozciągniętych lin się nie zdejmuje. Zasada głosi, że skoro przydały się jednej ekipie, mogą się przydać i następnej. Zaczynam podejrzewać, że w wyższych partiach gór jest okropny śmietnik.

Opis trudu wspinaczki mnie nie zaskoczył, bo podejrzewałam, że to nie będzie sielanka, ale opis poszczególnych baz już tak. W niektórych przypadkach bliżej im było do luksusowych campingów niż biwaków na śniegu.

Subiektywnie o Bez tchu

Muszę Wam powiedzieć, że o ile gór jako takich nie cierpię, to książkę o sensacyjnych wydarzeniach, które miały miejsce w czasie wyprawy na Manaslu, czytało mi się bardzo przyjemnie i szybko. Autorka zadbała, żeby nawet tacy ignoranci jak ja nie usnęli z nudów. Przez książkę się dosłownie płynie, liter nie widać i za to muszę dać bardzo dużego plusa.

Powodów do śmiechu tym razem nie było, chociaż przydałoby się takie rozładowanie atmosfery w niektórych momentach. Z drugiej strony tak sobie myślę, że może autorka specjalnie budowała klimat i nie chciała go niczym przecinać. Niech więc będzie i tak, bez śmiechu też się dobrze czytało.

Długość Bez tchu jest jak najbardziej zadowalająca, ponad 400 stron wciągnęło mnie na maksa i za to chyba muszę przyznać nawet dwa komplety punktów. Skoro ja, wielka przeciwniczka gór (no nijak do mnie nie przemówiły, a byłam kilka razy, więcej nie chcę) dałam się tej lekturze porwać, to tym bardziej osoby, które góry kochają, poczują się wchłonięte przez następujące po sobie wydarzenia.

Dla kogo jest Bez tchu?

Bez tchu to thriller i dałabym go przede wszystkim fanom tego gatunku. Jednak ponieważ akcja dzieje się w scenerii wysokogórskiej, myślę, że i fani gór będą tą książką zachwyceni. W pewnym sensie jest to rzecz dla osób o mocnych nerwach, więc zastanowiłabym się nad osobami z dużą wrażliwością, mogą nie udźwignąć niektórych fragmentów. Natomiast bez oporu dałabym młodzieży.

 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Luna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close