26 lutego 2021

Bezkresne niebo – Kate Atkinson

Tytuł: Bezkresne niebo
Autor: Kate Atkinson
Liczba stron: 520
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Czarna Owca

Bezkresne niebo budzi we mnie bardzo mieszane odczucia. Ktoś je zarekomendował, ktoś przetłumaczył, wydało świetne wydawnictwo, sama autorka jest bardzo ceniona na brytyjskim rynku. Niemniej… mnie ta książka nie urzekła. Czytałam w nadziei na jakiś niesamowity zwrot akcji i niestety się nie doczekałam.

Liczba bohaterów tej książki wręcz oszałamia, podobnie jak i liczba wątków. Trudno zgadnąć, kto tak naprawdę jest głównym bohaterem i czyja sprawa jest najważniejsza. Chwilami miałam wrażenie, że autorka stworzyła jakiś konspekt długiej serii, w której w kilku tomach opisze niezależne sprawy, a potem przez pomyłkę wrzuciła to do jednej powieści. Bardzo wiele stron poświęciła szczegółowemu przedstawieniu wszystkich bohaterów, natomiast samą akcję potraktowała nieco po macoszemu, owszem, poświęcając jej należne miejsce, ale bez wchodzenia w szczegóły. Być może ten sposób pisania niektórym jest bardzo bliski, ja zdecydowanie wolę odwrotną wersję. Dla mnie akcja ma dziać się szybko, wartko, energicznie, bohaterowie mają być wyraziści, owszem, ale naprawdę nie muszę wiedzieć, co robili w dzieciństwie i kim były ich pierwsze żony, jeśli nie ma to istotnego wpływu na bieżące wydarzenia.

Klamrą powieści jest uciekająca panna młoda, którą spotykamy dosłownie na początku i końcu książki, przez całą powieść jest nieobecna.

Co zatem znajdziemy w środku?

Na pewno warto odnotować obecność byłego policjanta, obecnie prywatnego detektywa Jacksona Brodie, który para się mało ciekawym zajęciem. Większość zleceń dotyczy śledzenia mężów na zlecenie żon, czasem odwrotnie. Przypadek sprawia, że wplątuje się w grubszą aferę, w której ma szansę wykazać się jako były gliniarz.

Crystal i Tommy to pozornie idealne małżeństwo, wychowujące dwójkę dzieci. Harry jest owocem pierwszego małżeństwa Tommego, Candy jest upragnionym wspólnym dzieckiem. Crystal i Tommy mają za sobą bardzo bujną przeszłość, którą oczywiście skrzętnie ukrywają, bo gdyby to drugie się dowiedziało, ich ułożony świat zapewne ległby w gruzach.

Steven i Sophie to para pozornie nudna jak flaki z olejem. On jest średniej klasy prawnikiem, co samo w sobie jest zaskakujące, biorąc pod uwagę dochody. Ona jest cichą, nieco wycofaną gospodynią, wychowuje dzieci i stara się stworzyć im prawdziwy dom.

Wendy i Vincent właśnie się rozwodzą, bo zwyczajnie nie mogą na siebie patrzeć. Wszystko wskazuje na to, że Vincent wyjdzie na tym małżeństwie jak Zabłocki na mydle, ale pewnego dnia Wendy zostaje znaleziona martwa w swoim ogrodzie. Miałam nadzieję, że tu akcja wystartuje do przodu, ale niestety, musiałam czekać sto stron, aż wątek Wendy powróci. No trochę dużo jak dla mnie.

Rhoda i Andrew to kolejne pozornie idealne małżeństwo. Cieniem na nim kładzie się obsesyjna zazdrość Rhody i częsta nieobecność Andrew, który najwyraźniej ma przed żoną tajemnice.

Przez całą książkę przewijają się dwie policjantki: Ronnie i Reggie. Właściwie nie wiem, co tam robią, mam wrażenie, że są przeganiane z miejsca na miejsce przez starszych stopniem funkcjonariuszy. Jak tylko coś znajdą lub odkryją, natychmiast muszą robić coś innego. Chyba są trochę niedoceniane i tak zresztą się czują.

W pakiecie dostaniemy jeszcze żałosnego komika, niespełnioną drag queen, dziewczynkę z plecakiem, i kilka pomniejszych postaci, których obecność właściwie niewiele wnosi.

To mogłaby być całkiem sprawnie napisana książka i na pewno by mnie porwała, gdyby była o połowę cieńsza. Bez żadnej szkody dla akcji można by połowę szczegółowych opisów postaci wyrzucić. Akcja nabrałaby tempa i na pewno łatwiej byłoby spamiętać, kto jest kim, z kim i przeciwko komu. A tak, przyznaję – gubiłam się. Bohaterowie pojawiają się zbyt rzadko, odległości między ich wątkami, jak dla mnie, są zbyt duże, przez większość książki w ogóle się nie zazębiają. Miałam wrażenie, że czytam powieść, w której dygresja goni dygresję. Może to i ciekawy zabieg literacki, jednak całkowicie niezgodny z moim gustem.

Dla kogo jest Bezkresne niebo? Na pewno zadowolą się nim miłośnicy typowo angielskiej, nieco flegmatycznej literatury, bo ta książka taka właśnie jest. Połkną ją wszyscy pożeracze książek, czytający na ilość. Zadowoli tych o temperamencie kulawego żółwia, bo z taką prędkością dzieje się akcja. Zapewne zafascynuje samorodnych psychologów, bo rozkładania na czynniki pierwsze osobowości jest tam co niemiara. Śmiało można dać ją licealistom, nie ma w niej nic, z czym by się wcześniej nie zetknęli w innych powieściach.

Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za przekazanie egzemplarza recenzenckiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close