Burza – Mieczysław Gorzka
Tytuł: Burza
Autor: Mieczysław Gorzka
Oprawa: miękka
Liczba stron: 379
Rok wydania: 2023
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Z Burzą Mieczysława Gorzki było tak:
– Gorzka – facet, którego uwielbiam i którego książki mogę czytać w nieskończoność. Geniusz nad geniuszami, fenomenalnie budujący nastrój bez używania nadmiaru środków wyrazu.
– Burza – książka, której premiery nie dało się przegapić, zapowiadana jako połączenie horroru z mistery. Sam autor został okrzyknięty mianem spadkobiercy Stephena Kinga, z którym mi wybitnie nie po drodze. No nie lubię horrorów, nic nie poradzę.
W pojedynku Gorzka vs. Burza, wygrał Gorzka. Cokolwiek napisał, ja to muszę przeczytać!
Gorzka nie jest spadkobiercą Kinga i nie napisał horroru. Burza to… technothriller!
Mam wrażenie, że w tej opinii jestem odosobniona, ale co tam – nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni. Już wyjaśniam.
Faktycznie w Burzy nie brak zjawisk uznawanych za nadnaturalne, niewytłumaczalnych historii i przypadków, które teoretycznie nie miały prawa się zdarzyć. Przestraszyć się też jest czego, chociaż uczciwie powiem, Krwawnica wywoływała u mnie większe dreszcze niepokoju.
Wszystko to zapewne zasłużyłoby na miano horroru, gdyby autor nie zechciał podeprzeć się nauką i nie podjął próby racjonalnego wytłumaczenia zjawisk, które ciągle trafiają do szuflady z napisem: przerażające, na szczęście nieistniejące. Po lekturze Burzy już wiem, że fizyka kwantowa jest nieco innego zdania.
Zgrabne połączenie sensacji z nauką wykorzystał lata temu Michael Crichton (znacie go dobrze, to on napisał Park Jurajski, Kulę, System, Kongo, Linię Czasu i kilka innych fenomenalnych pozycji), a jego książki okrzyknięto właśnie technothrillerami. Burza genialnie wpisuje się w nurt wykorzystania nauki do straszenia czytelników. Robi to tym skuteczniej, że… właściwie wszystko mogłoby się zdarzyć, chociaż uznajemy za niemożliwe. Nauka jednak twierdzi co innego i to jest naprawdę przerażające. Bo co, jeśli światy równoległe naprawdę istnieją, a podróże w czasie są możliwe?
O czym jest Burza?
Justyna Lewicka, komisarz policji, przebywa na urlopie i rozpaczliwie próbuje poukładać swoje życie na nowo. Do pracy w policji nie chce już wracać, nie widzi tam dla siebie miejsca, a i koledzy niechętnie powitają ją z powrotem. Póki co topi smutki w wódce z lodem i rozpamiętuje przeszłość.
Propozycja zawodowa złożona przez byłego męża brzmi trochę jak żart. Justyna ma wstąpić do ABW i przejąć śledztwo, które utknęło w martwym punkcie. Pozornie wydaje się ono banalne – dotyczy niewyjaśnionej śmierci niezidentyfikowanego chłopca. Dlaczego taką sprawą interesuje się ABW, premier, prezydent, a nawet NATO? Szczegóły mrożą krew w żyłach, chociaż… brzmią jak głupi dowcip. Justyna długi czas myśli, że jest wkręcana i czeka, aż ktoś nie wytrzyma i wybuchnie śmiechem. Kiedy w końcu uwierzy, że sprawa jest równie poważna, co przerażająca, jej samej zacznie grozić niebezpieczeństwo.
Oskar Zamecki jest bardzo bogatym facetem funkcjonującym poza jakimkolwiek systemem. Oficjalnie nie istnieje. Przez kilka miesięcy spotykał się z Justyną, ale to było dawno.
Oskar ma szczególną cechę, potrafi modyfikować rzeczywistość. Twierdzi, że widzi ścieżki, które pozwalają mu się cofać w czasie i przeżywać niektóre wydarzenia na nowo. Brzmi rozkosznie (można na przykład poznać pytania egzaminacyjne, a potem… cofnąć się w czasie, nauczyć i zdać na piątkę), ale jeśli tylko Oskar wykorzysta swój dar, przyjdą ONI. Nie wiadomo dokładnie, kim są, ale bardzo nie lubią, gdy Oskar modyfikuje rzeczywistość. Są gotowi za to zabić.
Pewnego dnia mały chłopiec poprosi Oskara o pomoc. Kim jest, czego potrzebuje i dlaczego ONI tak bardzo się zdenerwują? Dlaczego ich pojawieniu się zawsze towarzyszy burza i to taka najgorsza z najgorszych? I co wyniknie z ponownego spotkania Justyny i Oskara? Powiem tylko tyle: przygotujcie kawę w termosie, bo na pewno nie pójdziecie spać.
Jak się czyta Burzę?
Dokładnie tak, jak się spodziewałam. Mieczysław Gorzka ma niezwykły dar tworzenia barwnych postaci i wydarzeń, które w jednej chwili z banalnych stają się elektryzujące. Ot, rzuci tu czy tam jedno, dwa słowa, jakby przypadkiem, i wróci do wcześniejszej narracji, ale pod skórą już czuć napięcie. Niepewność towarzyszy czytaniu do samego końca, a tam, gdzie jest niepewność, znajdzie się miejsce i na silniejsze emocje.
Jeśli chodzi o moje prywatne kryteria, to:
– Liter nie widać, Burza to gotowy scenariusz filmu, każda strona przynosi nowy, coraz bardziej przerażający kadr,
– Długość jest… no z jednej strony czepiać się nie mogę, bo to blisko 400 stron, z drugiej… czemu tak mało?!
– Rozrywka – no przednia może nie była, to nie jest książka do śmiechu, ale zdarzyło mi się raz czy dwa uśmiechnąć, więc ten warunek też jest spełniony.
– Trupy… – nie powinnam zdradzać za dużo, no ale coś tam się znajdzie, choćby rodzice Oskara, którzy zginęli w wypadku samochodowym lata temu.
Ogólnie: polecam, polecam, polecam. Cokolwiek myślicie o kryminałach, sensacjach, thrillerach, horrorach, takiej książki nie czytaliście. Poproszę więcej.
Dla kogo jest Burza?
Burza to książka, która może budzić strach, więc chociaż gatunkowo nie jest horrorem (jestem gotowa się o to pojedynkować, to technothriller!), na pewno spodoba się wszystkim, którzy lubią się bać przy czytaniu, fascynują ich zjawiska paranormalne, a przy tym namiętnie połykają kryminały. Teoretycznie dla dorosłych, ale moje czternastoletnie dziecko już zapytało, czy może przeczytać i chyba się zgodzę. Dla porównania: Krwawnicy bym nie dała.