29 kwietnia 2021

Chwała meksykańskim zakonnicom – Barbara Kwinta

Tytuł: Chwała meksykańskim zakonnicom
Autor: Barbara Kwinta
Oprawa: Miękka
Liczba stron: 448
Rok wydania: 2021
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Na początku uczciwie muszę przyznać, że sam tytuł nie zabrzmiał w moich uszach zachęcająco i gdybym nie przeczytała opisu, nigdy nie zdecydowałabym się na lekturę tej książki. W pierwszej chwili serio pomyślałam, że to jakaś oparta na faktach literatura o pracy zakonnic w Meksyku. Może Indian tam nawracają albo szpital im założyły… Na szczęście opis szybko przekonał mnie, że tytuł z treścią ma naprawdę niewiele wspólnego, i że po książkę warto sięgnąć. Tym razem postawiłam na rozrywkę bez warstwy intelektualnej. Tak mi się wydawało.

Cała rzecz zaczyna się naprawdę z przytupem, bo wystrojona w białą kieckę za dwadzieścia siedem tysięcy złotych Emilia, ucieka z własnego ślubu. Może romantycznie byłoby, gdyby uciekła sprzed ołtarza, ale dała nogę nieco wcześniej. Tak czy siak, wywróciła tym samym swoje życie do góry nogami. Bo czym innym jest tak po prostu uciec ze ślubu, a czym innym uciec ze ślubu z bogatym dziedzicem, w dodatku będąc zatrudnioną w firmie jego rodziców. Tym samym impreza, która miała podnieść rangę firmy i na którą zaproszono wielu znamienitych gości z branży, stała się spektakularną katastrofą na wielu frontach. Emilia oczywiście wyleciała z pracy i została bez przysłowiowego grosza przy duszy. Skromne zasoby nie miały prawa wystarczyć na długo, więc Emilia, za radą wietnamskiej przyjaciółki, poszła po pomoc do starszyzny. A ponieważ jej starszyzna składała się tylko z ojca, pojechała do rodzinnego domu i przy okazji pobuszowała trochę na strychu. Tam też znalazła pomysł na resztę swojego życia. Pomysł dość oryginalny, ale – przynajmniej w jej świecie – chwytliwy.

Nie wiem, jak dalece ta książka oparta jest na faktach, a ile scen powstało wyłącznie w wyobraźni autorki, ale obstawiam, że jednak większość. Życie Emilii może nie jest usłane różami, niemniej większość problemów po prostu rozwiązuje się sama. Nie masz pieniędzy? Nic to, możesz przecież otworzyć własną firmę w garażu przypisanym do wynajętego mieszkania. Nie masz kasy na własną firmę? Nie no, coś tam przecież na pewno masz.
Masz zaklepaną pracę we Francji i zamiast udać się do Paryża, lądujesz w Hanoi? A co to za różnica? Pracodawca świetnie rozumie, dlaczego nie pojawiłaś się w pracy zgodnie z umową i proponuje Ci pracę zdalną. Jak już wrócisz z tego Hanoi oczywiście. Mieszkaj w Polsce, zarabiaj w Euro, genialnie, czyż nie? Niektóre wydarzenia wydawały mi się mało realne, niemniej taki jest charakter tej książki i trudno mieć do autorki pretensje. To opowieść o odwadze w realizowaniu marzeń, o sięganiu gwiazd i nieoglądaniu się za siebie. To też przypomnienie starej prawdy, że przodkowie mogą dać nam więcej, niż nam się wydaje, nawet zza grobu. W końcu cała afera zaczyna się od tego, że Emilia w dniu ślubu czyta list od swojej nieżyjącej matki, a później znajduje walizkę-testament zapakowaną przez także nieżyjącą babcię.

Oczywiście lekka i optymistyczna literatura dla kobiet nie obędzie się bez mężczyzny, więc w miejsce porzuconego Dawida pojawia się Artur. No może nie do końca w miejsce, bo Emilia wcale go nie chce, a i on sam jest mężczyzną z gatunku co to i chciałby i nie do końca może. Niemniej między tą dwójką wyraźnie iskrzy i to właściwie od pierwszego spotkania, więc żadnych tajemnic tu nie zdradzam. Od początku było wyraźnie widoczne, w którą stronę ta znajomość podryfuje.

Akcja książki dzieje się w Krakowie, mieście artystów i marzycieli. Być może dlatego marzenia Emilii nie pozostają tylko w sferze marzeń, ale z różnym skutkiem przechodzą w fazę realizacji. Czasem wręcz błyskawicznej.

Chwała meksykańskim zakonnicom to książka – pocieszajka. Idealny prezent dla tych, którzy w życiu mają pod górkę i potrzebują pozytywnych przykładów. Tu jest ich aż nadto. To też bardzo lekka, dowcipna opowieść – można przy niej odpocząć, aczkolwiek są fragmenty, które zmuszają do głębszej refleksji.

Dla kogo jest Chwała meksykańskim zakonnicom? To kobieca literatura i myślę, że przede wszystkim paniom przypadnie do gustu, aczkolwiek wiem, że są panowie, którzy od tego typu książek nie stronią. Na pewno spodoba się wielbicielkom romansów i literatury obyczajowej. Chętnie sięgną po nią także licealistki, jestem tego pewna.

 

A co tymi zakonnicami? Ponoć to bardzo mądre kobiety były 😉

 

Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka za przekazanie egzemplarza recenzenckiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close