30 grudnia 2022

Dama – Dagmara Andryka

Tytuł: Dama
Autor: Dagmara Andryka
Oprawa: miękka
Liczba stron: 328
Rok wydania: 2022
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Dama to trzecia część (po Królu i Asie) tetralogii Dagmary Andryki. W przygotowaniu jest jeszcze Walet i powiem Wam, że trochę smutno mi na myśl, że na tym się to wszystko zakończy. Polubiłam Annę Marię Kier i jej wspólniczkę Wandę Lechicką i wcale nie chcę się z nimi rozstawać. Absolutnie się nie obrażę, jeśli autorka zdecyduje się przedłużyć serię o Dziesiątkę, Dziewiątkę, Ósemkę

Dama – recenzja bez spojlerów

Uwaga, dla tych, co nie czytali Króla i Asa: idźcie sobie stąd i zacznijcie od początku. Będą spojlery dwóch poprzednich części.

Teoretycznie każda część to inna i całkowicie odrębna historia, ale tylko teoretycznie. Wszystkie łączy postać prywatnej detektyw Anny Marii Kier i jej dość poplątane życie osobiste. Córka byłego prominenta, była policjantka, rozwiedziona, matka chorego syna. Jej życie osobiste trudno uznać za udane. Policyjna emerytura przyszła w młodym wieku, kiedy na fotel i kapcie jest za wcześnie. Praca prywatnego detektywa miała oznaczać nowe wyzwania i duże pieniądze, a te są bardzo potrzebne na leczenie Tristana. Wanda Lechicka na początku jest tylko współpracowniczką, z czasem staje się kimś więcej. A co tym razem słychać u starych znajomych?

Proporcje się jakby odwróciły i w Damie więcej jest prywaty niż szczegółów nowej sprawy, którą trzeba rozwiązać. A i tak, nie będę ukrywać, ciarki mi po plecach latały, bo zaginięcie czteroletniego dziecka każdą matkę przyprawi o palpitacje serca. I nie ma znaczenia, czyje dziecko zaginęło, serce boli tak samo.

O czym jest Dama Dagmary Andryki?

Do Anki i Wandy zgłasza się Kinga. Jej córeczka rozpłynęła się bez wieści sześć lat temu. Miała wówczas zaledwie cztery lata. Kinga podejrzewała o porwanie byłego męża, ale nic nie wskazywało na jego ewentualny udział w tym zaginięciu. Po sześciu latach ktoś znalazł klucze, które były w wózku małej. Czy to znaczy, że Zosia żyje i to gdzieś blisko? Sprawa wydaje się z góry przegrana, ale nasze panie detektyw nie umieją odmówić zrozpaczonej matce i zgadzają się przyjrzeć tej historii oraz poobserwować trochę jej byłego męża. Bomba wybucha, gdy okazuje się, że ów mąż ma czteroletniego syna, który niebawem także znika. Historia lubi się powtarzać?

Tropy wiodą do Radomia, w którym wciąż mieszka Kinga, a później do małej podradomskiej wsi. Okazuje się, że w międzyczasie w Radomiu zginęły też inne dzieci w podobnym wieku. Przypadek? Anna Maria Kier nie wierzy w przypadki.
Żeby nie spojlerować powiem tylko, że rozwiązanie tej zagadki budzi bardzo mieszane uczucia.

A prywatnie? Anka wreszcie znajduje w sobie siłę i odwagę, by zajrzeć do znalezionej w domu ojca teczki opisanej nazwiskiem jej matki. Matki, która umarła, gdy Anna miała rok i której nie ma prawa pamiętać. A jednak rozdrapywanie starych ran boli o wiele bardziej, niż można przypuszczać. To sprawa osobista, którą trzeba rozwiązać do końca, na przykład odwiedzając mały cmentarz gdzieś na końcu Polski.

Mocno skomplikowane relacje z ojcem komplikują się jeszcze bardziej, gdy ten przestaje udawać, że ma Alzheimera. Koniec mistyfikacji oznacza początek kolejnych problemów. Bo o ile Anka się z ojcem nie dogaduje i najchętniej wysłałaby go w kosmos z biletem w jedną stronę, to jej syn jest bardzo rad, że znowu ma prawdziwego dziadka. Niestety nie zauważa, jak zręcznie dziadek nim manipuluje. Za to Anna widzi to aż za dobrze, ale czy można przeprowadzać zasadnicze rozmowy z synem, który cierpi na guza mózgu? Wszak powinnością matki jest chronienie swojego dziecka, a nie przysparzanie mu kolejnych trosk. Anna postanawia poczekać, aż Tristan wyzdrowieje, a czas teraźniejszy poświęca na załatwienie wszystkich formalności związanych z wyjazdem do kliniki w Szwajcarii. To tam ma się stać długo wyczekiwany cud.

Dama – moja subiektywna opinia

Mam wrażenie, że Dama to w pewien sposób bardzo osobista książka, chociaż autorki nie znam i nie wiem o niej praktycznie nic. Niemniej ta część tetralogii jest naładowana emocjami w o wiele większym stopniu niż dwie poprzednie. Nie oszczędzono tu niczego: ani matczynego bólu, ani ojcowskiej rozpaczy, ani starczej przekory. Nie brak napięcia, które nie pozwala odłożyć książki, chociaż to jedna z tych, których z jednej strony wcale się nie chce odkładać, z drugiej – kończyć też się nie chce. A samo zakończenie? To jest bomba z opóźnionym zapłonem, tyle Wam powiem.

Tak poza tym książka spełnia wszystkie moje kryteria, by zasłużyć na miano dobrej. Długość niczego sobie, liter nie widać, uśmiechnąć też się czasem można. Jedynie trup jest problematyczny. Niby go nie ma, ale gdzieś tam w tle majaczy…

Dla kogo jest Dama?

To jest bardzo proste pytanie: Dla tych, którzy przeczytali Króla i Asa. Zaczynanie od trzeciego tomu tetralogii ma taki sam sens jak zaczynanie oglądania Gry o tron od ostatniego sezonu.

 

 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close