Decyzja – Piotr Kościelny
Tytuł: Decyzja
Autor: Piotr Kościelny
Oprawa: miękka
Liczba stron: 343
Rok wydania: 2022
Wydawnictwo: Czarna Owca
Czytanie książek wywołuje różne emocje. Nieraz bardzo skrajne. Rzadko jednak jest to obrzydzenie. Gdybym miała krótko zrecenzować Decyzję Piotra Kościelnego, powiedziałabym, że jest taka sama, jak Bagno. To nie jest książka, która może się podobać. Jej treść i przekaz wywracają flaki na lewą stronę, adrenalina skacze jak moje dziecko na trampolinie, a w głowie rodzi się tylko jedno pytanie: „Dlaczego?!” Podobnie jak wspomniane Bagno, Decyzja nie jest książką do podobania. Nie ma w niej nic, ale to naprawdę absolutnie nic, co może budzić pozytywne uczucia. A nie, przepraszam, jest tam kilka scen z życia prywatnego głównego bohatera – komisarza Wojciecha Kosowskiego, zwanego Kosą, które zasługują na brawa. Ale tylko kilka i tylko prywatnych. Cała reszta natomiast to szambo najgorszego sortu.
Decyzją nie można się zachwycić. Byłoby to dziwne, i chyba nawet podejrzane, gdyby się komuś spodobała. Natomiast jest to naprawdę solidny kawał literatury i przy czytaniu ma się ciarki nie tylko na plecach. Książka, którą na pewno warto przeczytać. Jest dobra, chociaż nie jest do podobania. Wiem, dziwne, ale taka jest.
W jednym z wrocławskich śmietników zostają znalezione zwłoki noworodka. Policyjny lekarz ocenia jego wiek na kilka do kilkunastu godzin. Wiele wskazuje na to, że dziecko urodziło się żywe i zostało uduszone.
Policjanci, nawet z wydziału zabójstw, wbrew pozorom nie są bezduszni. Niejedno w życiu widzieli, ale śmierć bezbronnego dziecka zawsze budzi skrajne uczucia. Trzeba jednak odłożyć je na bok i postarać się obiektywnie poprowadzić śledztwo. Sprawa szybko staje się medialną, nacisk na jej rozwiązanie rośnie. Tylko gdzie szukać kobiety, która jeszcze do niedawna była w ciąży? Ktoś przecież mógł zadać sobie dużo trudu, by zostawić noworodka w tym miejscu, może nawet był tu tylko przejazdem? Łatwo nie będzie.
Równolegle poznamy tę część Wrocławia, do której lepiej nie zapuszczać się po zmroku. Tu rządzi twarda pięść i prawo ulicy. Nikt nie wzywa policji, wszystkie konflikty rozwiązywane są po męsku. Kobiety nie mają nic do powiedzenia, muszą być ciche, bierne, posłuszne, grzeczne. Latami bite i gwałcone tracą poczucie własnej wartości, bojąc się prosić o pomoc nawet najbliższą rodzinę. Tu właśnie mieszkają Justyna i Sławek. Jej największym marzeniem jest, żeby mąż nie wrócił do domu. Innego sposobu na uwolnienie się od oprawcy nie widzi. Jest klasyczną ofiarą przemocy domowej. Na pomoc sąsiadów też nie może liczyć, nikt się nie chce wtrącać, nawet jak słyszy krzyki.
O tym właśnie jest duża część książki. To wbrew pozorom nie jest kryminał o morderstwie noworodka, ale bardzo trudna, smutna, bolesna wręcz historia o codziennym życiu w cieniu kata. O kobietach, które latami nie mają odwagi przyznać, że w ich domu dzieje się coś złego, które rodzą dzieci (często z gwałtów małżeńskich) i płaczą nad ich smutnym losem. O kobietach, które być może mijamy każdego dnia na klatkach schodowych, na ulicy w sklepie. O tych, co nigdy się nie uśmiechają, półgębkiem odpowiadają „dzień dobry”, nie wdają się w sklepowe pogaduchy. O tych, co boją się głośniej odetchnąć. O tych, o których myślimy, że są niemiłe, gdy w ich sercach rozgrywa się prawdziwy dramat.
Decyzja bez znieczulenia zrywa zasłony z oczu. Zmusza do zastanawiania się, czy ktoś taki nie mieszka gdzieś obok nas. Może my też jesteśmy ślepi na ludzką krzywdę?
Piotr Kościelny odrobił lekcję ze znajomości nizin społecznych koncertowo. Opisał wszystko tak, że wręcz namacalnie czuć wchodzenie do brudnych klatek schodowych, mieszkań pełnych przemocy. Włożył w usta swoich bohaterów słowa, których na co dzień się nie używa. Nie tylko te niecenzuralne, wypowiadane po kilku głębszych. Pokazał, że świetnie zna slang więzienny. Nie raz i nie dwa musiałam się nagłówkować, żeby zrozumieć, co też ten czy inny bohater miał na myśli. W skrajnych sytuacjach posiłkowałam się dołączonym do książki słowniczkiem.
Podobnie biegle i ze swadą posługiwał się slangiem policyjnym. Dzięki temu wyraźnie czuć zmianę nastroju, a sceny na komisariacie nabierają bardzo wiarygodnego wymiaru. W niczym nie przypominają miałkich seriali, w których policjanci wypowiadają okrągłe, zrozumiałe dla wszystkich zdania. Autor nie podlizuje się czytelnikom. Jak nie rozumieją i nie umieją się domyślić, mogą skorzystać ze słownika. Ale żadnego wytłumaczenia w tekście nie znajdą. To akurat mi się podobało.
Dla kogo jest Decyzja? Łatwiej powiedzieć dla kogo nie. To trudna książka i nie dałabym jej osobom o bardzo dużej wrażliwości. Absolutnie nie dla kobiet w ciąży i matek małych dzieci. Tematyka jest mimo wszystko zbyt drastyczna. Natomiast poleciłabym ją wszystkim innym, niezależnie od tego, jaki typ literatury preferują. To literacka kampania społeczna, adresowana do ogółu. Młodzieży też bym dała. Niech zobaczą, jak jedną źle podjętą decyzją można zniszczyć sobie całe życie.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca