Demon i mroczna toń – Stuart Turton
Tytuł: Demon i mroczna toń
Autor: Stuart Turton
Wydawnictwo: Albatros
Kategoria: kryminał, sensacja, thriller
Liczba stron: 512
Odkąd odkryłam, że Stuart Turton popełnił nową książkę o tytule Demon i mroczna toń, podejrzewałam, że to może być coś dobrego i naprawdę niesamowitego. Chyba ze dwa lata temu przeczytałam jego debiutancką powieść, z pogranicza thrillera i sensacji, Siedem śmierci Evelyn Hardcastle, która zmusiła moje szare komórki do działania na maksymalnych obrotach. Miałam pewną obawę, czy tym razem autor poradzi sobie równie dobrze i nie zawiedzie czytelników. Nie da się ukryć, że po takim debiucie fani liczą na utrzymanie ustalonego poziomu.
Demon i mroczna toń to historia w większości rozgrywająca się na statku „Saardam”, który z Batawii (Indonezja) do Amsterdamu miał przewieźć dla Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej cenne towary. Cała rzecz dzieje się XVII wieku i muszę przyznać, że nieco mnie to zmartwiło. Mimo że jestem historykiem, to nie lubię czytać książek historycznych. Na szczęście autor poradził sobie z tematem genialnie i tak oddał ducha epoki, że nadał odpowiedni klimat, ale nie zamęczył przy tym czytelnika.
Bohaterów jest tutaj wielu, więc trzeba od pierwszej strony dobrze się skupić na tym, kto i w jakim charakterze się pojawia. Do najważniejszych zaliczymy Samuela Pipsa, który jest genialnym detektywem, oskarżonym o dokonanie tajemniczej zbrodni. Razem z nim podróżuje „wielkolud”, jego pomocnik i jednocześnie przyjaciel, Arendt Hayes, który postawił sobie cel udowodnić niewinność Samuela. Poza nimi na statku pojawiają się wysoko postawieni i bardzo bogaci bohaterowie, tacy jak gubernator Jan Haan, jego żona Sara, córka Lia, i …kochanka gubernatora, jednocześnie przyjaciółka Sary, Creesije Jens. Nie da się pominąć osób, które pokazują się w tle opowieści równie często: szambelan Vos, dowódca gubernatorskiej straży Drecht, kapitan Crauwles, tajemnicza wicehrabina Dalvhain, główny kupiec van Schooten i … jeszcze kilku innych. Naprawdę, trzeba mieć głowę otwartą, by się nie pogubić w natłoku osób, motywów i sytuacji. Aż dziw bierze, że autorowi udało się perfekcyjnie połączyć każdą z tych postaci i wydarzenia, w których brali udział. Tam nic nie jest takie, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka. Co gorsze, z biegiem historii nie trudno uznać, że w zasadzie każdy ma motyw do tego, by …zabić.
Już na samym początku czytelnik wyczuwa, że ta książka nie będzie standardową powieścią kryminalną. Jest dziwnie i czuć to od początku, gdy tylko podczas załadunku towarów i transportu ludzi na statek, pojawił się trędowaty bez języka, który przemówił, rzucając klątwę na uczestników podróży, po czym spłonął. Tak, zajął się ogniem. Nie co dzień się zdarza, by niemowa mówiła, a i ludzie nie zapalają się też sami z siebie.
Przepowiednia trędowatego zrobiła ogromne wrażenie na osobach, które ją słyszały. Zarówno Samuel, jak i Arendt wiedzieli, że to jest coś więcej, że trzeba się temu przyjrzeć, bo statkowi najpewniej grozi bliżej nieokreślone niebezpieczeństwo. Trudno jednak rozpocząć śledztwo, gdy genialny detektyw jest zakuty w kajdany i ma być transportowany w zamknięciu, a jego pomocnik, mimo że ma potencjał, nie jest aż tak bystry. Gubernator, który poza oficjalnymi towarami przewoził także swój tajemniczy skarb, zignorował ostrzeżenie trędowatego i zarządził wypłynięcie statków. A gdy wszyscy byli już na pokładzie, zaczęły się dziać rzeczy dziwne, z pogranicza okultyzmu, istnienia demonów. Pojawiały się tajemnicze znaki, ludzie szeptem powtarzali sobie wiadomości o Starym Tomie, który mami ofiary obietnicą spełnienia ich najskrytszych marzeń. Ale nie za darmo… Ten, kto usłyszy kuszący podszept i przystanie na niego, wejdzie w układ z diabłem.
Demon i mroczna toń to misternie zapleciona detektywistyczna zagadka, która pochłania pełnię uwagi. To historia, w której nie brakuje tajemnic, a nawet wątków zaczerpniętych z okultyzmu. Zwrotów akcji jest mnóstwo i są trudne do przewidzenia. Czytelnik niejeden raz zachodzi głowę, próbując ogarnąć całość. Czy Stary Tom istnieje, czy jego przepowiednie się ziszczą, a ofiar za nieposłuszeństwo ciemnej sile będzie jeszcze więcej? Bo trup pojawia się, i to nie jeden. Powieść zdecydowanie zbudza pewien niepokój i ogromną ciekawość, która każe wgryzać się w historię coraz głębiej. Aż skręca, by dowiedzieć się wreszcie, do czego to wszystko prowadzi.
Historia wciąga, intryguje, niepokoi. Autor zadbał o wszelkie detale, po prostu nie ma się do czego przyczepić. A, nie, jednak jest jedna rzecz. Świetnie zapleciona opowieść ma zakończenie, które – w moim odczuciu – do niej nie pasuje. Jest jakoś tak za delikatnie, trochę naiwnie, a może i cukierkowo. Nie pasuje mi te ostatnie kilka/kilkanaście stron. Liczyłam na coś mocniejszego, bezlitosnego, jakieś ostre cięcie, ale autor zdecydował inaczej. Miał prawo, podobnie jak ja mam prawo się z jego wizją nie zgadzać. Ale, nie licząc tego drobnego zgrzytu, uważam, że książka jest napisana świetnie i miłośnicy takiej literatury z pewnością nie będą zawiedzeni. Mnie ona podobała się bardzo i przesądziła o tym, że na hasło „Turton” następną jego książkę włożę do koszyka bez wahania.
Dziękuję Wydawnictwu Albatros za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki