29 kwietnia 2022

Dom – Piotr Kościelny

Tytuł: Dom
Autor: Piotr Kościelny
Oprawa: miękka
Liczba stron: 447
Rok wydania: 2022
Wydawnictwo: Czarna Owca

Dom Piotra Kościelnego to książka, która z jednej strony porusza dość oklepany temat przemocy w domach dziecka w czasach kwitnącej komuny, z drugiej jest próbą rozliczenia z przeszłością według własnych, dość radykalnych zasad.

Dlaczego uważam, że temat jest oklepany? No cóż, w ostatnim czasie powraca w literaturze jak bumerang. Nie tak dawno mierzył się z nim Przemysław Piotrowski i czytając Dom doprawdy trudno uniknąć skojarzeń.

To pierwsza książka Piotra Kościelnego, którą miałam przyjemność (o tak, to była prawdziwa uczta literacka!) przeczytać i w mojej świadomości zagościł on jako młodszy brat Piotrowskiego. Dość skutecznie depcze mu po piętach i jeśli dalej będzie trzymał poziom, ma szansę zdetronizować mistrza.

Prosty język, krótkie zdania, opisy ograniczone do niezbędnego minimum, niedługie rozdziały – krótko i po męsku można by rzec. A z drugiej strony nie zawahałabym się określić stylu autora mianem gawędziarskiego. Czyta się całkowicie bez przymusu, kolejne kartki same się przekładają. To jedna z niewielu książek, których nie umiałam odłożyć nawet o trzeciej w nocy. Przy odrobinie uporu do przeczytania na jeden raz, trzeba tylko mieć około pięciu godzin w zapasie.

Jak nie lubię mieszania w książkach przeszłości z teraźniejszością i skakania między czasami, tak tutaj zupełnie mi to nie przeszkadzało. Myślę, że to zasługa formy przybranej przez autora. W opisach przeszłości mamy narrację pierwszoosobową, w teraźniejszości – trzecią. Dzięki temu bardzo łatwo się zorientować, gdzie trafiamy. Są oczywiście daty w nagłówkach, ale kto by na to zwracał uwagę 😉

Retrospekcja w Domie to coś więcej niż sposób na przedstawienie wydarzeń z przeszłości. To sprytne zagranie autora – wręcz zmusza do nawiązania więzi emocjonalnej z chłopcem znoszącym trudy codzienności w domu dziecka. Przy czym słowo „trudy” to dość duże niedopowiedzenie, ale szczegółów Wam nie zdradzę. Powiem tylko, że kobiety w ciąży i matki karmiące nie powinny tego czytać. Niektóre opisy są po prostu zbyt drastyczne. Nawet ja, nie ukrywam, że otrzaskana z tematyką zbrodni i przemocy, ratowałam swój umysł wmawianiem sobie, że to tylko fikcja. Tylko że to wcale nie musi być fikcja…

Z jednej strony mamy więc Podolaka – małego chłopca, który w domu dziecka przeżywa horror, codziennie nowy, z drugiej – mordercę, który w brutalny sposób rozlicza się z tymi, którzy niegdyś go krzywdzili. To czytelnik musi zdecydować, czy więcej w nim współczucia dla małego dziecka, czy też niechęci do mordercy. A to przecież jedna i ta sama osoba, tylko czasy mamy jakby inne. No nie jest łatwo, powiem Wam. Bo rozumieć intencje i powody, to nie to samo, co popierać je. Doskonale rozumiałam potrzebę rozliczenia się z byłymi oprawcami, ale metody nie do końca do mnie przemawiały.

Mamy zbrodnię, musi być więc i śledztwo. I tu znowu niespodzianka – w roli głównej kobieta: komisarz Marta Lipowicz. Może nie byłoby to bardzo zaskakujące, gdyby nie fakt, iż autorem jest mężczyzna. To się jednak rzadko zdarza. Za ten eksperyment muszę dać piątkę z plusem, pani komisarz jest bardzo wiarygodna jako kobieta i policjantka. Może nie ocieka seksem i landrynkowym sposobem bycia, ale dzięki temu jest prawdziwsza, taka policjantka z krwi i kości. Przyjechała do Wschowy z Warszawy, więc nietrudno zgadnąć, że nie jest lubiana. Miejscowi policjanci widzą w niej zadzierającą nosa gwiazdę ze stolicy, ona sama z niesmakiem obserwuje zamiatanie kolejnych zbrodni pod dywan i totalną niedbałość w prowadzonych śledztwach. Iskrzy między panią komisarz a przełożonymi, oj iskrzy. I to wcale nie w pozytywnym zdarzeniu tego słowa. Zaiskrzyło też między nią i jednym młodszym policjantem, ale to już sobie doczytacie 😉

W ogóle, jeśli chodzi o realizm to widać, że autor się postarał. Dom jest mroczny i do bólu realistyczny, a opisywane szczegóły tylko dodają mu wiarygodności. Z drugiej strony – nieco z niedowierzaniem czytałam o piłce, której przez dwadzieścia pięć lat nikt nie zdjął z dachu, a i wiatr jej nie zwiał. Serio? Ale to taki drobiazg, który chyba miał podkreślić dramaturgię. Niemniej wyskoczył mi z bardzo konsekwentnej konwencji i trochę zgrzytnął. Taki mały kleks na doskonałym tekście.

Chcecie wiedzieć, kto mordował? No przecież to od początku wiadomo! A czy go złapano? Powiem tylko tyle, że zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło. Jest totalnie nieprzewidywalne, zaskakujące i w jakimś sensie radykalne. Obawiam się, że Dom nie będzie początkiem serii z komisarz Martą Lipowicz, a szkoda. Ta kobieta naprawdę daje się lubić.

 

Dla kogo jest Dom? Jak pisałam wyżej – nie dałabym tej książki kobietom w ciąży i młodym matkom. Także osoby o dużej wrażliwości na ludzką krzywdę, szczególnie na krzywdę dzieci, powinny się zastanowić, czy są gotowe na to, co znajdą w środku. Lekko nie będzie. Za to na pewno będzie prawdziwie. Fanów thrillerów i sensacji nie muszę przekonywać. Zrobią to samo co ja, odłożą wszystko inne na bok i przeczytają tę książkę w pierwszej kolejności. Młodzieży raczej bym nie dała.

 

Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close