Dom pisarzy w czasach zarazy – Tomasz Jastrun
Tytuł: Dom pisarzy w czasach zarazy
Autor: Tomasz Jastrun
Wydawnictwo: Czarna Owca
Kategoria: literatura piękna
Liczba stron: 448
Oprawa: twarda
Dom pisarzy w czasach zarazy to propozycja, która mimo znakomitego autora, nie od razu do mnie przemówiła. Co więcej, obawiałam się wziąć ją do ręki, bowiem w mojej głowie urosło wyobrażenie, że książka z pogranicza biografii nie może być czymś pociągającym.
Naprawdę nie znoszę wątków biograficznych, a o litych biografiach, historiach jednostek od dnia poczęcia po ostatnią podróż, już nawet nie wspominam. Nudzą mnie, męczą i usypiają, nim doczytam do końca strony. Z tego powodu nawet nazwisko ukochanego przeze mnie Jastruna nie spowodowało, że rzuciłam wszystko i pobiegłam z wyciągniętymi rękoma akurat po Dom pisarzy w czasach zarazy. Nie tym razem.
Jednak książka, mimo moich wątpliwości, trafiła do mnie, a ja z rodzącą się ciekawością zasiadłam do tomiska. I nie pożałowałam ani jednej minuty spędzonej nad nią.
Dom pisarzy w czasach zarazy opowiada o mieszkańcach domu przy ul. Iwanickiej w Warszawie. Dom zaczęto budować jeszcze przed wybuchem II wojny światowej, ale dopiero w krótkim czasie po jej zakończeniu nabrał szczególnego znaczenia. W rzeczonym domu zamieszkali różnej miary pisarze, którzy, zachęcani przez system, mieli pełnić arcyważną funkcję w kształtowaniu miłości do socjalizmu. Mieli stać się “inżynierami dusz”. Muszę przyznać, że ta nazwa pasowała idealnie do przydzielonej im roli.
Wraz z zamieszkaniem w domu na Iwanickiej, który skojarzył się mi z dobrowolnym i całkiem wygodnym kołchozem dla poetów i pisarzy, trzeba było przejść na ciemniejszą stronę mocy. Żadna to tajemnica, że otrzymanie możliwości publikowania oraz sprzedawania twórczości, wiązało się z pewną usłużnością wobec systemu. Mimo wewnętrznych oporów samych twórców literatura siłą rzeczy wchodziła w sztywne ramy narzucane przez ówczesną władzę, tak kochającą propagandę. W przeciwnym wypadku twórczość oficjalnie nie miała racji bytu.
Ale cenzura nie spała nawet w przypadku nawet tych, którzy decydowali się jednak pisać tak, by władza nie miała powodów do narzekań. Co więcej, mieszkańcy domu przy Iwanickiej podejrzewali, że do jednego z mieszkań wprowadził się “kabel” informujący władzę o tym, co się dzieje. Ale tu zdania do tego, kto jest agentem, były wśród pisarzy podzielone. Służba nie drużba — można by przytoczyć to znane powiedzenie. I tu zaczynają się ciekawe historie, które roztacza przed czytelnikami Tomasz Jastrun.
Autor jako dziecko mieszkał z rodzicami właśnie pod tym adresem. Iwanicka 8 była nie tylko centrum jego świata. Z tego powodu wiele miejsca poświęcił własnemu ojcu, poecie i tłumaczowi, Mieczysławowi Jastrunowi, oraz matce Mieczysławie Buczkównie, których historia nie była od początku prosta. Ale ciekawostki z życia rodziców autora, jak i jego samego, to jeden smaczek. Bardzo ciekawe, w moim odczuciu, okazały się historie dotyczące osób, które przewijały się przez ich dom. Ich rozterek, waśni i problemów, które nieobce są zwykłym śmiertelnikom.
Mogę przytoczyć tu sylwetki Juliusza Żuławskiego, Ryszarda Matuszewskiego, Jana Kotta, Adolfa Rudnickiego, Artura Sandauera, Seweryna Pollaka, Ireny Szymańskiej, Mariana Brandysa, Jana Przybosia i jego małżonki Bronisławy. Tomasz Jastrun zagłębił się w ten miniony czas, sięgając nie tylko do wspomnień własnych, ale i do rozmów, które odbył przed laty z wieloma twórcami, którzy już nie przemówią. Pokazał ich wspomnienia, punkt widzenia, sposób rozumienia tego, co działo się wcześniej. Pozwolił im samodzielnie opowiedzieć, jak system wpłynął na ich twórczość i na podejmowane przez nich decyzje.
Wszystko to jest wciągająco opisane, okraszone ogromem klimatycznych zdjęć z rodzinnych archiwów. Jest tu także poezja, która lepiej niż opis pozwala wyczuć nastroje. Pojawiają się również zapisy rozmów, kopie pism, cytowane fragmenty, np. samokrytyki składanej przez poetów.
Każdy, kto zna twórczość Tomasza Jastruna, po raz kolejny będzie mógł odbyć arcyciekawą podróż, choć w nieco inne rejony, niż miało to dotychczas miejsce u autora. Jednak styl i lekkość opowiadania połączona z poetyckim sznytem, jest tu charakterystyczna i bardzo pociągająca. Dom pisarzy w czasach zarazy mogę polecić także każdemu, kto ma ochotę przyjrzeć się niewygodnemu procesowi dostosowania się elit intelektualnych do ciasnych ram Polski Ludowej. Warto.
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki