Kajko i Kokosz. We krajinie Borostraszkōw – Janusz Christa
Kajko i Kokosz. We krajinie Borostraszkōw
Scenariusz: Janusz Christa
Rysunki: Janusz Christa
Przekład: Grzegorz Buchalik
Oprawa: miękka
Objętość: 52 strony
Format: 216×285
Wydawnictwo: Egmont
“Kajko i Kokosz” to seria komiksów, z prawie pięćdziesięcioletnią tradycją, bowiem pierwsze wydanie w prasie pojawiło się w 1972 roku. Powstało ich kilkanaście, które ponownie zostały wydane przez wydawnictwo Egmont, lecz tym razem z kolorze. Są to przygody dwóch słowiańskich wojów. Taka polska wersja Asterixa i Obelixa. “Kajko i Kokosz. We krajinie Borostraszkōw” ma dokładnie tyle lat co ja, choć przyznam, że to moje pierwsze spotkanie z ich przygodami. Oczywiście same postaci nie były mi obce, jednak już ich przygody owszem. Sama forma, czyli komiksy, to coś, co nieszczególnie chwytało mnie za serce.
Dlaczego więc zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję? Po pierwsze to edycja śląska! Nie mogłam więc nie wykorzystać tej okazji, by nieco poznać tę gwarę. Zawsze intrygowały mnie wszelkie regionalizmy i inne cechy językowe, dlatego nie mogłam przejść obojętnie obok tego wydania. Przyznam, że nie było łatwo. Czułam się, jakbym dopiero uczyła się czytać. Doświadczenie było dość zabawne. Nie wszystkie słowa zrozumiałam od razu, ale mimo to nie było trudno domyślić się ich znaczeń, bo wynikały z kontekstu. Drugim powodem był fakt, że moja córka bardzo polubiła przygody Kajko i Kokosza, kiedy to jedna z części serii okazała się lekturą obowiązkową w szkole. Oczywiście tego egzemplarza nie potrafiła przeczytać samodzielnie, ale był to fajny sposób na spędzenie wspólnie czasu.
“Kajko i Kokosz. We krajinie Borostraszkōw” nieco różnił się od pozostałych części, ponieważ został podzielony na mini rozdziały. Główne założenia fabuły komiksu jednak nie różniły się od pozostałych. Kajko jest bardzo mądrym człowiekiem, a jego odwaga jest odwrotnie proporcjonalna do wzrostu, taki nasz Asterix. Kokosz natomiast, jak można się domyślić, to tęgi przyjaciel Kajka, trochę strachliwy i nieco mniej odważny. Tytułowi bohaterowie zmagali się ze Zbójcerzami. Tym razem jeden z nich, Oferma, podczas święta czystej wody wpadł do studni. Może nie byłoby wielkiej tragedii, gdyby nie to, że woda znikła. To już nie lada kłopot, w końcu to źródło życia. Kajko i Kokosz wyruszyli więc na misję do krainy Borostworów, w poszukiwaniu Pani Przyrody, by prosić ją o pomoc. Na drodze spotkali śmieszne stwory — Dzikoludki, Stracha, Bugiego, Leśne licho czy Mamunę. Oczywiście cała przygoda okraszona została odrobiną magii i zaklęć. Można by rzec, że “Kajko i Kokosz. We krajinie Borostraszkōw” to komiks fantasy.
Komiks w edycji śląskiej jest to ciekawy eksperyment językowy, przeznaczony jest dla fanów przygód Kajko i Kokosza, ale raczej tych dorosłych, lub dzieci znających język śląski, bo jak wspomniałam wcześniej, nie czyta się tego łatwo. Dla mnie utrudnieniem był rodzaj wybranego fontu, przy “zwykłej” wersji ciężko było czasem coś rozczytać, choć to moje osobiste odczucia, bo córka nie miała z tym kłopotu.
Dziękuję Wydawnictwu Egmont za przekazanie egzemplarza recenzenckiego