5 czerwca 2025

Ludzie wędrowni – Anna Fryczkowska

Tytuł: Ludzie wędrowni
Autor: Anna Fryczkowska
Wydawnictwo: W.A.B.
Kategoria: literatura obyczajowa
Liczba stron: 376
Data wydania: 2025-05-21

Z największą przyjemnością przedstawiam recenzję książki Anny Fryczkowskiej pod tytułem Ludzie wędrowni. Dwa lata temu przeczytałam jedną z „chłopskich” książek autorki, czyli Saga o ludziach ziemi. Wpatrzeni w niebo, która opowiada o losach rodziny Józwiaków. Niestety z braku czasu i natłoku innych obowiązków nie sięgnęłam po kolejne tomy i już wiem, że zdecydowanie muszę tę stratę odrobić.

Gdy zobaczyłam, że wydawnictwo W.A.B proponuje Czytelnikom najnowszą książkę autorki, czyli powieść Ludzie wędrowni, wprost nie mogłam się doczekać, aż trafi w moje ręce. Abstrahując od tego, że została przepięknie wydana: twarda oprawa, piękny, sielski rysunek i połyskujące tłoczenia, zapowiedź obiecywała prawdziwą ucztę. 

Ludzie wędrowni — czego możecie się spodziewać?

Bohaterkami powieści są trzy kobiety: Ludka, Józka i Ina (Regina). Poznajemy je jako przedstawicielki kolejnych pokoleń kobiet, które stawiają czoła trudom życia. Choć łączą je więzy krwi, każda przyjmuje od losu nieco inne okoliczności i wyzwania. Żadna nie ma lekko. 

Ludka jako żona mężczyzny, z którym wędruje po wioskach w poszukiwaniu zajęcia, nigdy nie wie, gdzie następnego dnia rzuci ją wiatr. Trudne i biedne to czasy, jeszcze pod zaborami, w dobie powstań. Mimo wszystko tworzy rodzinę, wychowuje dzieci, radzi sobie, stając się niezłomną podporą dla bliskich. 

Józka z mężem rybakiem oraz powiększającą się i malejącą naprzemiennie gromadką dzieci (co drugie umiera) szuka szczęścia po kolejnych wsiach i pustych chałupach tuż przed i w trakcie I wojny światowej. Zatrzymują się w danym miejscu tylko do czasu, aż jezioro czy staw jest w stanie ich karmić. To z czasem się zmienia, choć trudno mówić o życiowym spokoju i stabilizacji, gdy nadciąga widmo II wojny.

Trzecia z kobiet, Ina, najmocniej wypuszcza korzenie i pozwala sobie zakwitnąć. Pobiera naukę czytania i pisania (dorasta w dwudziestoleciu międzywojennym), chętnie poszerza swoje horyzonty. Ma w sobie najwięcej ciekawości i odwagi, by coś zmieniać. Bliskie jej kobiety żyją dla innych, a ona rozumie, że można też zadbać o siebie, choć podobnie jak jej siostry pragnie miłości. Inę, jako spóźniony „prezent” od losu dla rodziców, wychowywano w emocjonalnym chłodzie z obawy, że niedługo umrze. I właśnie ta „niewidzialna” i milcząca istota dostaje od losu szansę na to, by żyć tak, jak jej babka i matka by nawet nie śniły. 

W ludziach wędrownych możemy zaobserwować zmiany, na które kobiety nabierały coraz większej odwagi z każdym następnym pokoleniem. Można zauważyć, jak długą drogę przeszły od pełnego podporządkowania nie tylko obowiązkom, ale też lubiącym gorzałkę mężczyznom i konwenansom, do wolności. To nie była łatwa droga, ale konieczna do tego, byśmy teraz miały to, co mamy. 

Wspomniane przeze mnie bohaterki to główne punkty historii, ale pojawiają się także ich siostry i bracia oraz mężowie. Ci ostatni  bez żadnych wątpliwości narzucają swoje zdanie kobietom, niezależnie od tego, czy im się to podoba, czy nie. Mnie najbardziej ubawiły inwestorskie zapędy Michała, które doprowadzają Józkę do przysłowiowego siwienia. Ma chłopak rozmach, ale z pomysłami trafia niczym kulą w płot. A kobiety? A kobiety tradycyjnie biorą na siebie wszelką dolę i niedolę, wciąż popychając cały ten majdan do przodu. 

Autorka czerpała wenę do napisania książki z opowieści rodzinnych i pamiętników jej taty i dziadka. Dzięki temu, że bohaterki naprawdę istniały, historia staje się „bliższa”. Oczywiście Autorka ubarwiła opowieść, ale nie zatraciła przez to jej autentyczności.

Moje wrażenia po lekturze

Ludzie wędrowni to bardzo satysfakcjonująca i sprawnie napisana książka. W formie i treści jest kojąca oraz prosta, a jednocześnie zaskakująca i krzepiąca. Reprezentuje rodzaj literatury, który bardzo mnie porusza i zostaje ze mną na długo. Może dlatego, że moi przodkowie też pochodzili z chłopstwa i również nie mieli łatwego życia, co wiem z relacji mojego 94-letniego dziadka. Jeżeli Wy również macie w sobie taką ciekawość i wrażliwość, sięgnijcie po Ludzi wędrownych. Dzięki nim wejdziecie w nie tylko doskonałą, barwną opowieść, ale także stworzycie obraz tego, jak życie na wsi, wcale nie takie sielskie, wyglądało ze zmieniającej się perspektywy kolejnych pokoleń.


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem W.A.B

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close