Mama kłamie – Michel Bussi
Tytuł: Mama kłamie
Autor: Michel Bussi
Oprawa: miękka
Liczba stron: 495
Rok wydania: 2022
Wydawnictwo: Świat Książki
Chyba powinnam ze wstydem uderzyć się w piersi, bo nazwisko Michel Bussi jeszcze do niedawna było mi całkowicie obce. A przecież to genialny francuski autor powieści sensacyjnych! Zapamiętajcie go, bo naprawdę warto.
Literatura francuska raczej nie kojarzy mi się z kryminałem czy sensacją. Owszem, kilka sztuk zdarzyło mi się przeczytać, ale gdyby ktoś mnie zapytał o jakiegokolwiek francuskiego pisarza, to pierwszym skojarzeniem byłby Marc Levy a zaraz po nim Aleksander Dumas. Michel Bussi będzie trzeci i na pewno sięgnę po jego wcześniejsze książki, późniejsze też.
Mama kłamie to (chyba to przyznacie?) bardzo prowokacyjny tytuł. Wszak mamy z definicji są szczere, prawdomówne, kochające i w ogóle ach i och pod każdym względem. Tymczasem trzyletni Malone twierdzi, że jego mama… nie jest jego mamą. Siłą rzeczy tata nie jest jego tatą. Chłopiec opowiada przedszkolnemu psychologowi, że do nowej rodziny trafił niedawno, a jego prawdziwi rodzice mieszkają w domu z widokiem na cztery wieże i piracki statek. W opowieściach przewija się też las i ogry. Mało tego, chłopiec twierdzi, że pamięta wszystko tak dokładnie dzięki temu, że jego przytulanka, Guti, codziennie mu o wszystkim przypomina.
Z jednej strony trudno potraktować rewelacje trzylatka poważnie, z drugiej w jego opowieściach jest zadziwiająco dużo spójności i konsekwencji. Rumuński psycholog, Vasile, prosi o pomoc Marianne, miejscową komendantkę policji. Prośba jest nieoficjalna, bo też trudno dopatrzeć się przestępstwa w zachowaniu samego dziecka i jego rodziców. Ot, normalna, przeciętna francuska rodzina. Według dokumentów wszystko się zgadza, faktycznie zostali rodzicami małego Malone’a, potwierdzają to lekarze i akt urodzenia. Skąd więc w chłopcu obsesyjne wręcz przekonanie, że to wszystko nieprawda? Dziecięca fantazja, czy coś więcej? Zdaniem Vasila sprawa jest o tyle pilna, że w przypadku dziecka w wieku Malone’a wystarczy kilka miesięcy, by całkowicie wyczyścić mu pamięć. Nawet jeśli teraz twierdzi, że jego rodzice nie są prawdziwymi rodzicami, to niebawem może o tym zwyczajnie zapomnieć. A wtedy nikt już nie będzie w stanie ustalić prawdy.
Marianne ma na głowie poważne śledztwo i nagabywania psychologa są dla niej niby dźwięk brzęczącej muchy, ale zgadza się zasięgnąć tu i ówdzie języka. Tak konkretnie to zleca to zadanie młodemu policjantowi, jej podwładnemu. Ot tak, dla świętego spokoju, żeby nie było, że nic nie zrobiła. Gadanie psychologa niespecjalnie ją przekonuje, ale on sam bardzo jej się podoba, więc żeby podtrzymać znajomość, coś tam robi.
Misternie zbudowana fabuła to niewątpliwie najważniejsza zaleta tej książki. Autor się nie spieszy (pozycja ma blisko 500 stron), czym od razu chwycił mnie za serce. Nie lubię książek, przy czytaniu których można dostać zadyszki. Tu wszystko dzieje się na tyle powoli, by wprowadzić czytelnika dokładnie w temat, ale i na tyle szybko, by go nie zanudzić. Dokładnie tak, jak lubię najbardziej. Nie trzeba się niczego domyślać, ale też nie ma konieczności poganiania w myślach autora, żeby łaskawie ruszył trochę do przodu. Michelowi Bussiemu udało się uniknąć tego, co często jest bolączką długich książek, w których początek i koniec są wartkie, a środek taki sobie. Tu nic nie jest „takie sobie”.
Dużego plusa muszę też przyznać za wnikliwe pochylenie się nad kolejnymi etapami rozwoju dziecka i specyfiką funkcjonowania jego pamięci w pierwszych latach życia. Wszystko zostało tu wyłożone jak na tacy i chwilami serio się zastanawiałam, kim jest autor, czy przypadkiem nie pedagogiem albo pediatrą. Jednak Wikipedia doniosła mi, że to komentator polityczny i profesor geografii, więc tym bardziej chylę czoła przed jego dokładnością w tworzeniu powieści.
Wychowywanie małego chłopca to nie lada wyzwanie i myślę, że Mama kłamie w pewnym sensie jest lustrem, w którym może przejrzeć się każda matka. Nie ma co się oszukiwać: ani nie jesteśmy idealne, ani wielce empatyczne. Każda z nas przynajmniej raz w życiu ucieszyła się, że „nie tylko ona tak ma”. Podobnie Amanda, mama małego Malone’a codziennie musi mierzyć się z wyzwaniami, które nierzadko są ponad jej siły. A doprawdy trudno o opanowanie, gdy dziecko mówi prosto w twarz: „Nie jesteś moją mamą!”.
Jak zakończy się tak historia? Tego nie mogę Wam zdradzić. Powiem tylko, że różnorakie sploty okoliczności zostały pomyślane drobiazgowo i bardzo wiarygodnie. W żadnym momencie nie miałam wrażenia, że cokolwiek jest naciągane, aczkolwiek akcja potrafiła mnie nie raz i nie dwa zaskoczyć. Myślę, że Was też zaskoczy, bo naprawdę chwilami jest bardzo nieprzewidywalnie. A czy Amanda jest mamą Malone’a? Odpowiedź na to pytanie przyjdzie w najmniej oczekiwanym momencie i wcale nie będzie nim koniec książki. Więcej Wam nie powiem.
Dla kogo jest Mama kłamie? W pierwszej kolejności wręczyłabym ją fanom powieści sensacyjnych, na pewno zaspokoi ich wymagania, nawet te bardzo wygórowane. Niewątpliwie warto ją polecić miłośnikom książek obyczajowych, choćby ze względu na rodzinne relacje małego chłopca i jego rodziców, ale też komendantki policji, jej przyjaciółki oraz psychologa. Chwilami jest ostro, ale wybitnie drastycznych scen tu nie ma, dlatego bez oporów dałabym tę książkę licealistom.
Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Świat Książki