3 października 2024

Ostrakon – Krzysztof P. Czyżewski

Tytuł: Ostrakon
Autor: Krzysztof P. Czyżewski
Oprawa: miękka
Liczba stron: 398
Rok wydania: 2024
Wydawnictwo: Pascal

Nie ma przypadków, są znaki.

Dokładnie to sobie pomyślałam, gdy pojawiła się możliwość przeczytania Ostrakona, nowej książki Krzysztofa P. Czyżewskiego, a jego fanka – nasza redakcyjna koleżanka – Żaklina, ze względu na nawał obowiązków nie mogła się tego podjąć.

Kiedy na rynku wydawniczym ukazał się Ostrakon, byłam świeżo po obejrzeniu filmu Leonardo Odkrywca. Nic więc dziwnego, że po książkę, która okładką krzyczała o tajemniczym spotkaniu Leonardo i Mikołaja Kopernika sięgnęłam z dużym zainteresowaniem i równie dużymi oczekiwaniami. Nie będę kłamać – też z obawami, bo zdążyłam się zorientować, że autor jest wielkim fanem historii i dostanę do ręki taką właśnie powieść, a z historią nigdy mi po drodze nie było. Pewnie dlatego, że ta wykładana w szkołach skupia się tylko na działaniach wojennych i politycznych, całą resztę traktując po macoszemu. No, ale że miała być też sensacja i intryga, pomyślałam, że to jednak coś dla mnie. Czy faktycznie?

O czym jest Ostrakon?

Zacznę od tego, że nie jest to powieść stricte historyczna. Autor wprowadził dwie linie czasowe, więc z jednej strony towarzyszymy Mikołajowi Kopernikowi w tajemniczej podróży do Rzymu, z drugiej – kibicujemy Łucji, która właśnie owdowiała i włożyła głowę w pętlę, próbując się dowiedzieć, co tak naprawdę doprowadziło do śmierci jej męża.

Mikołaja Kopernika chyba nikomu przestawiać nie trzeba, choć… mnie osobiście zaskoczył fakt, że był on lekarzem. Niemniej jest to postać ogólnie znana. W Ostrakonie poznajemy Kopernika od zupełnie innej strony. Oto sam król Zygmunt wysyła go z tajną misją do Rzymu. Dziś nie byłoby to nic niezwykłego, samoloty latają kilkanaście razy na dobę. Jednak na początku XVI wieku podróż do Rzymu to było coś… ekstremalnego. Dodajmy, że trwa właśnie zima, a Kopernik z towarzyszącym mu młodym ślusarzem – Kacprem, udają się do Rzymu ni mniej, ni więcej tylko przez Ukrainę, Morze Czarne, Cieśninę Bosfor… Co tam się będzie działo! Doczytajcie sobie, bo spojlerować nie będę. Napiszę tylko, że ja bym się na taką misję nie porwała.

Łucja właśnie pochowała męża. Śledztwo w sprawie tajemniczego wypadku ciągle trwa, równolegle dzieją się rzeczy co najmniej niezrozumiałe dla świeżo owdowiałej kobiety. Oto okazuje się, że mąż miał przed nią tajemnice. I to nie takie banalne, typu kochanka i dziecko na boku, tylko jak najbardziej związane z pracą zawodową. Badał nieznane fragmenty historii Kopernika i ukrywał to przed nią? Wydawał duże pieniądze na owe badania i milczał? Mało tego, sama Łucja o badaniach nie wiedziała, ale szybko się dowie, że byli tacy, co wiedzieli i nawet cieszą się, że postanowiła kontynuować dzieło męża. Wszystko fajnie, tylko jakie dzieło i co ona ma kontynuować? Kiedy Łucja zrozumie, że to najpewniej ostatnie działania zawodowe męża doprowadziły do jego śmierci, sama znajdzie się w ogromnym niebezpieczeństwie.

Jak się czyta Ostrakon?

Ostrakon nie jest książką, którą czyta się z wypiekami na twarzy. No – może trochę pod koniec. To raczej historia opowiadana ze spokojem, ale i dużą swadą. Autor zafundował czytelnikom powolne zanurzenie, a na końcu sprawdził, czy umieją pływać, ewentualnie jak długo wytrzymają, wstrzymując oddech. Bo końcówka naprawdę mocno przyspiesza, a razem z nią i tętno.

Początek roku 1507 został opisany na tyle realistycznie, że jestem skłonna uwierzyć, że naprawdę tak było. Co mi utkwiło w pamięci najbardziej, to Kacper chodzący z dziurą w bucie mimo trwającej zimy, mający w planach załatanie jej szmatką umoczoną w smole. Bardzo to malowniczy obraz tamtych czasów. Równie mocno zainteresowała mnie scena, w której Kopernik robi lekarstwo na zapalenie dziąseł z ziół i składników, które ma w kuchni. Jednak nie o tym jest ta część książki i fani dawnych podróży statkami na pewno znajdą tu wiele ciekawych szczegółów, podobnie jak miłośnicy dawnych obyczajów i praw ustanowionych wielowiekową tradycją. A na koniec spotkają kilka postaci historycznych, o których zwykle nie wspomina się w kontekście życia towarzyskiego.

Jeśli chodzi o Łucję, jej przyjaciółki i studenta jej męża – Alka, to powiem tyle: mam nadzieję, że jeszcze ich spotkam. To bardzo fajne grono ludzi, którzy zawsze mogą na siebie liczyć. Doprawdy byłoby przykro, gdyby autor skazał ich na literacki niebyt. Z całą pewnością zasługują na powrót.

Ostrakon – recenzja subiektywna

Długość – bardzo zacna – 398 stron, nieduża czcionka, za to dużo czytania.

Trupy – już napisałam, że Łucja jest wdową, więc jeden obecny – warunek dobrej książki spełniony, bo w dobrej książce musi być co najmniej jeden trup.

Humor – bardzo śladowy, ale też Ostrakon nie powstał po to, żeby bawić w klasyczny sposób. Nie mam pretensji.

Widoczność liter – i tu mam rozdwojenie jaźni, bo o ile wątek Łucji od razu był bardzo obrazowy, to czasy kopernikańskie na początku nie chciały się zamienić w obrazy i uparcie widziałam litery. Potem się to zmieniło.

Ogólnie – bierzecie i czytajcie, jeśli lubicie przy czytaniu myśleć. Ostrakon to nie tylko fajnie skonstruowana powieść, ale i wyzwanie intelektualne!

Dla kogo jest Ostrakon?

Jak napisałam wyżej – na pewno dla osób spragnionych intelektualnej rozrywki. To nie jest książka, którą da się przeczytać powierzchownie. Wymaga uwagi i skupienia, ale odwdzięcza się wciągającą i kunsztownie opowiedzianą historią. Historią, której w szkole na pewno nie poznaliście.
Ostrakon to powieść sensacyjna, pod koniec nawet thriller, więc jest to coś dla fanów obu gatunków.
Bez oporów dałabym młodzieży, nie ma tam żadnych scen, których młode umysły nie udźwigną. Za to mogą się dowiedzieć naprawdę wielu ciekawych rzeczy.

 


Recenzja powstała w ramach współpracy z Wydawnictwem Pascal

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

top-facebook top-instagram top-search top-menu go-to-top-arrow search-close